Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Sąsiedzi: Było tak dobrze i... nadeszła "Matka" (recenzja)

Andrzej Z. Kowalczyk
Scena ze spektaklu „Matka”
Scena ze spektaklu „Matka” materiały organizatora
VII Festiwal Teatrów Europy Środkowej "Sąsiedzi" dobiegł końca. Generalnie oceniam go dobrze, a gdyby nie ostatnia prezentacja, ocena byłaby jeszcze wyższa. Ów ostatni festiwalowy spektakl nie tyle mnie zawiódł, co raczej potwierdził obawy, które w związku z nim żywiłem.

W tekście zapowiadającym tegoroczną odsłonę "Sąsiadów" napisałem, że czekam na "Matkę", bowiem od dłuższego czasu mam ochotę na spotkanie z dramaturgią Witkacego, a okazji do takiego spotkania brak. Nie napisałem jednak - aby nikogo z góry nie zniechęcać - że czekam na ów spektakl z obawami. A to dlatego, iż z Teatrem Malabar Hotel, który zrealizował tę sztukę, doświadczenia mam jak najgorsze. To właśnie ten zespół przed dwoma laty, również w programie "Sąsiadów", w spektaklu "Skrawki" zmasakrował "Otella" w sposób wręcz makabryczny, rozdzierając tragedię Szekspira już nawet na skrawki, lecz zgoła na strzępki. Było to - nie kryję - jedno z najgorszych przedstawień, jakie miałem nieszczęście oglądać. Pokazana w tym roku "Matka" niestety nie poprawiła mojej opinii o białostocko-warszawskim zespole. Zobaczyłem spektakl chaotyczny, by nie powiedzieć wprost: bałaganiarski, irytujący manierycznym do bólu aktorstwem (wyjątkiem jest Magdalena Czajkowska, która jako jedyna kontroluje używane przez siebie środki) i nadużywający gadżetów stosowanych wyraźnie "pod publiczkę". A co jeszcze gorsze - nadzwyczaj mętny myślowo. Mam wrażenie, że dla twórców z Teatru Malabar Hotel podstawowym narzędziem jest dekonstrukcja tekstu, ale z tworzeniem nowych jakości zupełnie sobie nie radzą. I dwa lata temu, i teraz miałem odczucie, jakbym oglądał spektakle, nad którymi praca została przerwana w połowie. I żeby wszystko było jasne - nie odmawiam artystom prawa do takiego podejścia (nie wykluczam, że sam Witkacy mógłby się na nie zgodzić), ale sobie zastrzegam prawo do nieakceptowania takiego teatru; nawet jeśli sprowadzi to na mnie odium konserwatysty lub zgoła "wstecznika". Mam nadzieję, że organizatorzy "Sąsiadów", dadzą mi przynajmniej na jakiś czas odpocząć od takich spektakli.

Ale - powtórzę - generalnie było dobrze. Chyba nawet lepiej niż się spodziewaliśmy. Zobaczyliśmy przedstawienia - poza "Matką" - co najmniej interesujące. A spektakle "Kometa, czyli ten okrutny XX wiek według Jaromira Nohavicy" (rewelacja!) Teatru Korez oraz "Monsters. Pieśni morderczyń" warszawskiej Rampy zaliczam do najlepszych prezentacji w całej historii festiwalu. Witold Mazurkiewicz, szef artystyczny "Sąsiadów" dokonał rzeczy arcytrudnej: mimo ogromnych trudności (wycofanie się głównego sponsora, zmiana tradycyjnego, "utrwalonego" terminu, etc.) udało mu się ułożyć program nie ustępujący tym z lat "tłustych". Oby w przyszłym roku było mu łatwiej.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski