Filharmonia Lubelska: Aga Zaryan i internetowe trolle

Dekalog zawodowy dziennikarzy i muzyków różni się znacznie, ale pierwsze przykazanie w obu przypadkach powinno brzmieć: "Nigdy nie uprawiaj egosurfingu". Egosurfing to termin wymyślony przez Garetha Branwyna z pisma "Wired", oznaczający przeczesywanie sieci w poszukiwaniu informacji i komentarzy o sobie. Zajęcie jest tyleż próżne, co niebezpieczne - można bowiem załamać się pod naporem internetowej fali nienawiści. Nawet tak utalentowana artystka, jak Aga Zaryan mogłaby paść jej ofiarą.

Wydawałoby się, że podpisanie przez Zaryan kontraktu z legendarną oficyną jazzową Blue Note spotka się w kraju z entuzjazmem. W końcu po raz pierwszy polski artysta wydaje pod szyldem wytwórni, która w katalogu ma takie nazwiska jak Coltrane, Davis, czy Corea. "Looking, Walking, Being" (bo to ten album wyda Blue Note) jest na dodatek pozycją bardzo udaną. Nic z tego.

O ile media nie przestają chwalić wokalistki, o tyle w anonimowej przestrzeni internetu roi się od zawistników. Internauta "Dociekliwy" na przykład, w sukces nie wierzy, sugerując, że umowa z Blue Note to chwyt marketingowy, gdyż nazwiska Zaryan nie ma na oficjalnej stronie firmy (tak naprawdę chodzi o to, że "Looking..." nie jest sprzedawane w USA). Inny, o ksywie "ciekawy" podważa "jazzowość" jazzowej piosenkarki. Tak, jakby Norze Jones mierzono ten poziom linijką.

Niejaki "T100" marudzi z kolei, że Zaryan śpiewa po angielsku (w rzeczywistości część tekstów jest autorstwa amerykańskiej poetki Denise Levertov), ale prawdziwe armaty wyciąga "lukasz" sugerując, że okładka krążka jest plagiatem z Mandaryny (zostawmy to bez komentarza). Oszaleć można.

Chyba, że oprócz pierwszego przykazania wyznawać będzie się drugie: "Mierz wielkość sukcesu ilością swoich wrogów. Nawet tych anonimowych".

Aga Zaryan, Filharmonia Lubelska, niedziela, 20 marca, bilety 45-80 zł, te.l.: 661-855-690 lub (81) 53-15-110