Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Frampol. Miasteczko, które stało się symbolem

Dr Rafał Drabik
fot. Rafał Drabik
Do wybuchu wojny Frampol był jednym z wielu miasteczek leżących na Lubelszczyźnie. Leżący na uboczu, bez żadnego znaczenia strategicznego czy militarnego. Nie miał też czym się zapisać w historii naszego kraju. Wszystko zmienił wybuch wojny i niemiecka chęć niszczenia nawet tak małego ośrodka.

Przez Frampol biegł szlak ewakuacyjny nie tylko polskiego wojska ale także ludności cywilnej. Część z nich uciekała w kierunku na Szczebrzeszyn, część na Biłgoraj i dalej w kierunku Lwowa. Pierwsze bombardowanie Frampola miało miejsce 8 września. Tego dnia spadły 2 bomby koło kapliczki Matki Boskiej Bolesnej na powracających z kościoła mieszkańców Sokołówki. 11 września Niemcy próbowali zbombardować frampolską synagogę. Te wydarzenia a zwłaszcza katastrofalne w skutkach zbombardowanie Janowa Lubelskiego (ponad 350 ofiar) sprawiły, że ochrona przeciwpożarowa w Frampolu zmieniła dotychczasowe postępowanie. Jak się później okazało, miało to bardzo duże znaczenie. Straż pożarna opuściła remizę znajdującą się w środku Rynku i przeniosła się do części północnej miasteczka. Jednocześnie punkt alarmowo — nasłuchowy został przeniesiony z wieży kościelnej na wzgórza znajdujące się tuż za miasteczkiem. Stąd prowadzili całodobowe obserwacje okolicy. Tak wspomina to jeden z uczestników, Jerzy Czerwiński:

Tutaj mogliśmy w oparciu o możliwości wzrokowe, dokładnie penetrować teren i podawać sygnały o zbliżających się samolotach nieprzyjacielskich, a rozpoczęły one już stałe przeloty bojowe wzdłuż tras transportowych: Janów Lub., Frampol, Szczebrzeszyn, aż do Zamościa, Janów Lub.- Frampol, Biłgoraj, Tomaszów Lub. Okazało się, że zagubiony gdzieś w lasach Frampol, stał się ważnym punktem na mapach prowadzonej wojny.

To z tego wzgórza obserwowano palący się Janów Lubelski oraz Biłgoraj. To dzięki tej postawie udało się uratować życie mieszkańcom Frampola podczas wydarzeń z 13 września. To był bardzo ciepły i pogodny dzień. Brak chmur sprawił, że z daleko obserwowano nadlatujące samoloty. Jak zanotowali obserwatorzy, do południa nie działo się nic ciekawego. Nic nie zapowiadało tego, że wieczorem miasteczko przestanie istnieć.

Mogła być godzina pomiędzy 16—17 (…), usłyszeliśmy od zachodu dolatujące ciężkie buczenie i dudnienie niemieckich bombowców. Janek Świś zatrąbił kilka razy podając umówiony sygnał ostrzegawczy dla straży pożarnej stojącej w ogrodzie St. Sobczaka. Ułożeni na obrzeżu wgłębienia, w którym zainstalowany był punkt obserwacyjny słyszymy dalekie wycie syreny i wypatrujemy nieprzyjacielskie samoloty. Patrzymy z trudnością, gdyż słońce świeci nam w oczy, ale Gienek pierwszy zobaczył i krzykiem pomógł nam ich odnalezienie na niebie. Samoloty przelatują bardzo spokojnie utrzymując idealny kierunek z zachodu na wschód. Wydawać się mogło, że kolejny niemiecki przelot skończy się jedynie na strachu ludności cywilnej. Chwila wytchnienia okazała się jedynie pozornym spokojem. Jak odnotowuje Jerzy Czerwiński, Niemcy szybko zawrócili i nadlecieli od wschodu do Frampola. I znów mieszkańców udało się ostrzec umówionymi sygnałami. Tym razem nie było wątpliwości, że Niemcy mają za cel Frampol:

Zobaczyliśmy je wszystkie, w takim samym szyku czterech trójek, tylko jakoś lecące niżej i szerzej między sobą rozstawione, jakby chciały objąć skrzydłami całą miejscowość.
Kiedy nadleciały nad pierwsze ulice części wschodniej usłyszeliśmy charakterystyczny gwizd bomb huk, błyski ognia i unoszące się ogromne kłęby dymu. Jedną z pierwszych zrzuconych bomb trafiona zostaje wieża kościelna.

Drewniana zabudowa Frampola staje się bardzo szybko jednym wielkim pożarem. 12 niemieckich samolotów zrzuciło kilkadziesiąt bomb i sprawiło, że w ciągu kilku godzin Frampol niemal przestał istnieć. Zniszczono dwa najważniejsze budynki: strącona została część wieży kościelnej, a synagoga i obiekty z nią związane zostały całkowicie zniszczone. Niemal całkowicie zniszczono zabudowę Frampola. Polacy odnotowali spalenie 163 budynków mieszkalnych, 157 obór oraz 139 stodół. Żydzi, którzy stanowili połowę mieszkańców, także odnotowali duże straty. Spłonęło przynajmniej 100 żydowskich budynków mieszkalnych.

Szczęśliwie, doskonałe przygotowanie mieszkańców sprawiło, ze w wyniku nalotu zginęło zaledwie kilka osób: 4 osoby cywilne (trzech mieszkańców Frampola: Wacław Miazga, Władysława Małyszek, jeden nieznany z imienia i nazwiska miejscowy Żyd oraz uciekinierka z Krakowa, która spłonęła żywcem po wybuchu koło niej bomby zapalającej) oraz czterech żołnierzy Wojska Polskiego (Franciszek Kolewski, Augustyn Lubica, Feliks Sieroński i Zygmunt Kramer).

Przez wiele lat przyjęła się narracja, że dla Niemców był to poligon doświadczalny a Frampol przez swoją zabudowę był testem dla celności niemieckich lotników. Trudno jednak znaleźć źródła, które by to uwiarygadniały. Skala zniszczeń wynikała właśnie z charakterystycznej, gęstej zabudowy miasteczka oraz tego, że przeważały domy zbudowane z drewna. Zrzucenie kilkudziesięciu bomb wywołało gigantyczny pożar, o którym wielokrotnie wspominają mieszkańcy Frampola, obserwujący z oddali jak płonie ich dobytek. Trudno też znaleźć argument, za tym że Niemcy chcieli przeprowadzić „eksperyment” czy „test” dla swojego lotnictwa. Zachowana dokumentacja niemiecka nigdzie o czymś takim nie wspomina. Nigdzie też nie ma też powielanej medialnie informacji o tym, że we Frampolu byli Niemcy, którzy mieli za zadanie wskazanie punktów orientacyjnych dla lotnictwa. Miasteczko miało tak charakterystyczną zabudowę, że nie było potrzeby dodatkowego oznaczenia. Frampol był jednym z wielu zniszczonych miasteczek w południowo-wschodniej części Lubelszczyzny. Doświadczył zniszczeń niespotykanych w czasie kampanii wrześniowej. Jednakże było to skutkiem celowej polityki III Rzeszy, która polegała na niszczeniu z jednej strony szlaków transportowych a z drugiej strony na niszczeniu zaplecza (baza noclegowa, zaopatrzeniowa) dla wycofującej się polskiej armii. Tym bardziej, że 13 września we Frampolu znajdowały się tabory polskiej armii, w tym wozy wypełnione amunicją, z których kilka podczas bombardowania eksplodowało. Cel ten lotnicy zrealizowali z iście niemiecką precyzją. Pożar oraz zniszczenie Frampola spowodowało kolejne, dodatkowe utrudnienia w marszu polskich żołnierzy. Miało to decydujące znaczenie w kolejnych dniach, kiedy to niemiecka armia sprowadzała posiłki na linię Sanu, by wstrzymać próby przedarcia się polskich jednostek w kierunku na Rumunię. O tym, że działania te okazały się skuteczne i utrudniły marsz polskich jednostek wspomina chor. Franciszek Furman z 16 pułku piechoty:

13 września rano osiągnęliśmy Janów Lubelski, a w dalszej drodze na Frampol byliśmy obrzuceni bombami przez lotnictwo nieprzyjacielskie. Spowodowało to zarówno nasze straty jak i wielki pożar w miejscowości Frampol, co znacznie opóźniło dalszy marsz.

Dziś Frampol jest już odbudowany. Po zniszczeniach wojennych niewiele pozostało. Przypominają je jedynie mogiły na cmentarzu oraz tablica informacyjna w samym centrum miasteczka.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski