"INK" to cykl, który ciągle się rozrasta. Prace właśnie z tej serii zobaczymy w Gardzienicach. "Ink" oznacza po angielsku tusz. Skąd ta nazwa? - Bo tusz nie toleruje poprawek - odpowiada artysta.
Podobnie nie da się poprawić człowieka na jego pracach. Jest niedoskonały. Bohaterowie są często pokawałkowani, to korpusy umieszczone nakółkach, głowy, serca, czy rozmaite hybrydy i konfiguracje. Mamy niewątpliwie do czynienia z obrazem cierpienia, subtelnym w formie, lecz silnym w swojej wymowie. Artysta nie pozostawia wątpliwości co do tego, skąd ono wynika.
- Prace te powstały z powodu potrzeby wyrażenia psychologicznych konsekwencji, z powodu których cierpi jednostka uwikłana w polityczne struktury kapitalistycznego człowieczeństwa. Opisuję czasami lirycznie, a czasami groteskowo ból, alienację i mechaniczny sposób życia, rozpad elementów, które składają się na wytrzymałość jednostek wyjaśnia.
Kolovosa interesuje sfera emocjonalnych przeżyć człowieka. Pokazuje degradację międzyludzkich relacji, które sprowadzają się do stosunków władzy i zagrożenia. Na jednej z prac dwie twarze łączy czerwona linia, biegnąca od serca. Jedna z nich, znacznie drobniejsza, kojarzy się z poddaństwem, druga nieproporcjonalnie duża i "straszna", nieco w konwencji dziecięcego rysunku, zaraz wybuchnie agresją.
Wrogi jest także obraz otaczającej rzeczywistości. Autor operuje szczegółami: z konarów zwisają głowy, czy butelki, a korona drzewa zdaje się dźwigać granatowoczarne, ciężkie niebo.
Labirynt nie sprowadza się w tym wypadku do ścian, ale do poszczególnych, oddzielonych od siebie fragmentów świata, jakie pokazuje artysta. Nie da się z nich stworzyć jednej, spójnej wizji świata, a jeśli tak, to trzeba by było wielogodzinnej układanki, aby ze strzępków zdeformowanych ciał, urywków sytuacji i miejsc zbudować jakąś całość.
Człowiecza postać u Kolovosa też jest tego rodzaju układanką, już po montażu. Tworzą ją rozmaite, niekoniecznie dosiebie pasujące puzzle z różnych pudełek. Postać zarysowana jest jako tako, natomiast wyraźnie otacza ją chaos i wyobcowanie.
"Każda praca, mimo że oparta zaledwie na fragmencie, pokazuje odmienną historię, inny aspekt, całość zaś cyklu staje się portretem człowieka uwikłanego w życiową wędrówkę, której nie rozumie, w przestrzeni, której się boi(...) Czy warto ją więc w ogóle podejmować?" - o twórczości Kolovosa pisze Agata Żukowska.
Andreas Kolovos mieszka w Atenach. Zajmuje się malarstwem, fotografią, rzeźbą idesignem. Stworzył scenografie do greckich spektakli, m.in. "Snu śmiesznego człowieka" Fiodora Dostojewskiego, "Nic" Samuela Becketta, czy "Medei" Eurypidesa.
Poniedziałek - piątek, "Labirynty emocji", A. Kolovos, galeria Gardzienice, ul. Grodzka 5a, godz. 11.00-18.00
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?