Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy pieśń staje się przebojem

Artur Borkowski
Jan Kondrak
Jan Kondrak Jacek Babicz
Rozmowa z Janem Kondrakiem. Rok 2000. Lubelska Federacja Bardów wydaje płytę, na której śpiewa wiersze Karola Wojtyły. Opowiada on Arturowi Borkowskiemu, dlaczego album "Miłość mi wszystko wyjaśniła..." nie trafił pod polskie strzechy.

Cofniesz się pamięcią dziesięć lat?
Nawet jedenaście. Był rok 1999. Igor Jaszczuk, ten, który wymyślił, że można by sprofesjonalizować grupę przyjaciół i nazwać ją Lubelską Federacją Bardów, żenił się. W prezencie ślubnym dostał tom wierszy Karola Wojtyły i wpadł na pomysł, żeby te wiersze zaśpiewać. Reszta Federacji powiedziała - dobrze, ale zapytała, kto będzie tych utworów słuchał? Wówczas Igor poszedł do księdza Piotra Kawałko, obecnie szefa Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej Gaudium, który organizował w Chatce Żaka cykliczny festiwal "Żakeria". Kawałko kupił pomysł Jaszczuka w ciemno, bo utworów gotowych jeszcze nie było, i bodaj na początku października wystąpiliśmy na wspomnianej imprezie. Pod koniec tego samego roku zgłosiła się do mnie grupa lubelskich biznesmenów, którzy stwierdzili, że byli na naszym występie w Chatce, podobało im się i uważają, że z tego programu należy wydać płytę. Poszukali poważnego inwestora, nieistniejącą już firmę paliwową Petroprofit. W ciągu półtora miesiąca wróciliśmy do tematu, uzupełniliśmy skład muzyczny o kwartet smyczkowy, czyli Grupę Mo Carta. Odbyliśmy próby i 6 lutego 2000 zagraliśmy jeden koncert w Filharmonii Lubelskiej, który został wydany na płycie "Miłość mi wszystko wyjaśniła...".

Ale na krążku znalazły się nie tylko utwory zarejestrowane w filharmonii...
Nagrania koncertowe stanowią pewną zamkniętą całość. Natomiast utwór tytułowy, finałowy nie udał się na koncercie. Konkretnie mnie się nie udał, nie potrafiłem wówczas prawidłowo go zaśpiewać. Dograliśmy tę kompozycję na żywo, ale już w studio.

Płytę otwiera pieśń - mini-suita według Twojego pomysłu "Niech zstąpi Duch Twój...". Śpiewacie "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi. Tej ziemi." i "Nie ma wolności bez solidarności. Nie ma solidarności bez miłości".
Kiedy szukałem fragmentów wypowiedzi papieża, niebędących rzecz jasna jego wierszami, nie były one, tak jak dzisiaj, rozpowszechnione przez media. W 1999 roku polska telewizja, stacje radiowe nie miały najmniejszej ochoty puszczać w kółko zdań - słupów milowych, stwierdzeń bardzo istotnych dla naszej ojczyzny. Troszkę się napracowałem, żeby wypowiedzi Jana Pawła II ułożyć w pewną sekwencję, chronologiczną nawet.

I nagle musieliście wziąć zimny prysznic.
Zaczęto nas atakować, że się wygłupiamy, że jesteśmy rodzajem hieny artystycznej, która chce "pojechać" na papieżu, biednym i schorowanym człowieku. W "Gazecie Wyborczej" ukazał się nawet list otwarty, żebyśmy zaprzestali takich działań.
Jeszcze przed nagraniem płyty zdawałem sobie sprawę z ryzyka, jakie niosła ze sobą próba zmierzenia się z utworami Wojtyły do naszych kompozycji. Bezgraniczne jednak ufałem federacyjnym muzykom. Wiedziałem, że są wybitni. Miałem przeczucie, że z materii, nad którą będą pracowali, zrobią rzecz dobrą, wręcz pomnikową.

I...?
Dzisiaj uważam, że błędem z naszej strony było pominięcie zdania strony kościelnej przy realizacji krążka, a potem jego dystrybucji. Nasz producent nie miał zielonego pojęcia, jak sprzedawać taki towar. Wymyślił, że wstawi płytę na dwa tygodnie do kiosków "Ruchu", przyjdą urodziny papieża i naród płytę wykupi. Tak się jednak nie stało, z bardzo prostej przyczyny, naród nie wiedział, że taka płyta w ogóle jest. Nie było żadnej reklamy. Kiosk z pamiątkami na Jasnej Górze nie chciał wziąć krążków nawet w komis. Radio "Puls", zdawałoby się nasz naturalny sojusznik, nie puściło płyty na antenie ani razu.

Dlaczego?
Jego ówczesny szef muzyczny, "święty człowiek" Jan Pospieszalski, odpowiedział nam, że musi grać Tinę Turner, żeby podnieść słuchalność stacji.
A dlaczego nie wystąpiliście, chyba w 2001 roku, na słynnym papieskim koncercie w Wadowicach, dzięki któremu mógł o Federacji dowiedzieć się nie tylko Ojciec Święty, ale i cała Polska?
Był wtedy taki prezes telewizji o nazwisku na K., który osobiście odmówił producentom naszej płyty udziału w tym przedsięwzięciu, argumentując to tym, że nigdy nie słyszał nas na żywo. Skłamał.

Zabolało Was to?
Nie o ból chodziło, ale o zmarnowane szanse.

Moja rodzina z Częstochowy mówi, że często pod Jasną Górą można usłyszeć utwór numer sześć z Waszej płyty - "W mroku jest tyle światła...".
Ta pieśń jest śpiewana przez pielgrzymów. Ludziom na tyle się spodobała, że zaczęli ją sobie przekazywać z ust do ust. Stała się pieśnią masową, po prostu przebojem.

A jednak szkoda, że "Miłość mi wszystko wyjaśniła..." nie trafiła pod strzechy.
Nasze pieśni nagrali m.in. Stanisław Soyka i Marek Grechuta. Ukazała się nawet płyta z ich udziałem i wszystko skończyło się na niczym. Polska jest prawdopodobnie dość impregnowanym krajem na fakt, że mieliśmy papieża poetę. Rozmawiałem z proboszczami wielu parafii w kraju, którzy uzmysłowili mi pewien problem, który spróbuję teraz nazwać: papież nie jest twórcą piosenek i szlagierów, tylko jest poetą, poetą współczesnym. A współczesna poezja charakteryzuje się tym, że mierzy się z problemami, dogmatami, których nie da się opisać innym językiem, naukowym na przykład. Krótko mówiąc, posługuje się słowem dość hermetycznym, które nie jest produktem dla mas.

Potrzebuję cienia nadziei.
Dzięki paru rozmowom, także i tej, płyta Lubelskiej Federacji Bardów może zostać uratowana w elitarnych kręgach jako pewna cenna myśl, zrealizowana faktycznie, artystycznie udana.

Zagrasz sobie "Miłość..." podczas nadchodzących świąt?
Nie, ja ten album umiem na pamięć, znam z niego każdy dźwięk. Nie muszę wkładać płyty do odtwarzacza, zwyczajnie ją sobie śpiewam.

Jan Kondrak 51 l.

Mówi o sobie, że jest człowiekiem, który pisze piosenki i je śpiewa. Tworzył w Lublinie środowisko piosenki artystycznej, literackiej. Nie wymyślił Lubelskiej Federacji Bardów, choć organizacyjnie teraz stoi na jej czele. Dzisiaj interesują go formy duże - teatralne, parateatralne. Wspólnie z Anną Żak, specjalistką od ruchu scenicznego, zrobił przedstawienie "Pieśń z pieśni". Ma na koncie polską wersję musicalu "Hair". Z kompozytorem Zbigniewem Łapińskim rozpoczął pracę nad spektaklem, który nazywa się roboczo, jak książka poetycka Kondraka, "13.30". Chciałby powołać do życia w Lublinie teatr muzyczny w stylu sceny "Buffo" prowadzonej przez Stokłosę i Józefowicza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski