Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie tu żyć, panie, gdzie tu żyć?

Jan Pleszczyński
Niedobrze, gdy człowiek nieustannie porównuje się z innymi. Ponoć świadczy to o kompleksach, chorych ambicjach, niedojrzałej osobowości i mnóstwie innych rzeczy. Ale przecież nawet jak udajemy, że się nie porównujemy, to ciągle się porównujemy. I obchodzi nas, co inni o nas myślą, choć zapewniamy, że jesteśmy ponad. Taka już ludzka natura. A poza tym żyjemy w cywilizacji porównań, nieustannych i zwykle bezsensownych rankingów, okresowych ocen i sondaży. Taki świat.

Ja też, choć oczywiście sam przed sobą się do tego nie przyznaję, porównuję się z innymi; pewnie mam kompleksy, chore ambicje i niedojrzałą osobowość. Trudno. Nigdy jednak nie miałem potrzeby porównywania miejsc; że niby ładniej jest nad morzem niż w górach (albo na odwrót), że Warszawa jest ładniejsza od Poznania (albo na odwrót) itd. Tę niezdrową potrzebę wywołali we mnie dyżurni malkontenci, którzy Lublin uważają za największe nieszczęście, jakie im się przytrafiło i uprzykrzają mi życie nieustannym utyskiwaniem. I teraz, gdziekolwiek pojadę, wypatruję szpetoty, drożyzny, biedy i wszystkiego, co mogę skrytykować. Ostatnio padło dwa razy na Kraków - trochę pechowo, bo to jedno z trzech moich ulubionych miast.

Otóż w czasie wakacji, w mglisty i zimny wieczór jechałem obrzeżami Krakowa. Aż głupio to napisać, ale miałem wrażenie, że jestem w jakichś slumsach. Odrapane tynki kamienic, zaniedbane bloki z wielkiej płyty, wyludnione i ciemne ulice. A na dodatek deszcz. Notabene, obrzeża Wiednia we mgle i deszczu też wyglądały ponuro. Ale ponoć Wiedeń i Kraków to w zasadzie to samo.

To jednak nic w porównaniu z ostatnią sobotą. Usiłowałem dostać się z kampusu uniwersyteckiego nieopodal Skałek Twardowskiego na dworzec PKP. Raptem 6 km, ale spieszyło mi się i zamówiłem taksówkę. Nieco się zdziwiłem, że muszę czekać 12 minut. Zaniepokoiłem, gdy po 10 minutach poinformowano mnie, że nie ma wolnych i za następne kilka minut przyjedzie samochód z innej firmy. Przyjechał. Ale gdyby nie to, że kierowca omijał gigantyczne korki pasem wydzielonym dla autobusów, to pewnie nie zdążyłbym na pociąg. Po drodze widziałem trzy stłuczki i kilometrowe korki. Nie takie jak w Lublinie na Głębokiej w godzinach szczytu. A była to sobota, czwarta po południu.

Pretensje mogę mieć tylko do siebie. Mogłem się przespacerować albo, jak kolega, pojechać tramwajem. Szybciej i taniej, choć 40-minutowy bilet kosztuje 3,80 zł. Swoją drogą, strasznie drogie bilety w tym koszmarnym Krakowie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski