Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Generał Leon Komornicki: - Im większe okrucieństwo armii rosyjskiej, tym większy opór ukraińskich miast!

Roman Laudański
Roman Laudański
Gen. dyw. w stanie spoczynku Leon Komornicki.
Gen. dyw. w stanie spoczynku Leon Komornicki. Roman Laudański
Rozmowa z gen. dyw. w stanie spoczynku Leonem Komornickim.

- Chyba nikt się nie spodziewał, że Ukraińcy będą bronili się ponad dwa tygodnie.
- Wielu komentatorów i dziennikarzy rozpatruje obronę państwa w kategoriach rachunkowego stosunku sił. Porównywany jest potencjał militarny liczby sprzętu bojowego agresora i obrońcy. Jaką Rosja ma przewagę w liczbie żołnierzy, czołgów, lotnictwa, artylerii, etc. Tymczasem dla Ukraińców atutem jest naród. Jeśli naród jest przygotowany psychologicznie, obronnie, informacyjnie, bo taka wojna również trwa, jeśli naród jest zagospodarowany w strukturach obrony terytorialnej, za wyjątkiem kobiet, dzieci i starców oraz staje do obrony państwa, to proszę mi pokazać, czy taką samą możliwość ma agresor? Czy on przyjdzie swoim narodem na zaatakowane terytorium? Nie? To, dlaczego to się pomija, omawiając stosunek sił między Rosją a Ukrainą?

- Nasze myślenie o wojnie ukształtowały wojenne filmy i książki.
- Obecna sztuka wojenna została przepisana żywcem z podręczników Stanów Zjednoczonych, które nie bronią swojego terytorium. Ciągle zadaję pytanie, dlaczego w obronie pomija się potencjał państwa, a wszyscy koncentrują się wyłącznie na potencjale sił militarnych? Naród powinien stanąć do obrony całym swoim potencjałem. Tu pada mit rachunkowego stosunku sił: ile czołgów, etc. mają ci, a ile tamci. Naród jest kluczem do zwycięstwa. Armia musi być oparta na fundamencie narodu, także na innych filarach państwa.

- Proszę je wymienić.
- Zacznę od polityki wewnętrznej i zagranicznej rządu ukraińskiego oraz postawy prezydenta Ukrainy, który stał się przywódcą, nie uciekł. Jest na miejscu. Trwa. I wszyscy też trwają. Prezydent ma poczucie swojej godności. Reprezentuje naród, a nie siebie. To jest morale, niesamowita siła.

Można w bitwie zwyciężyć Ukraińców, ale ich się nie pokona. Im większe okrucieństwo armii rosyjskiej, im większa dewastacja ukraińskich miast, tym większy opór! Dlaczego tę kwestię pomijają dziennikarze kreujący wizerunek pola walki? Przecież za wszystkimi strzałkami na mapie Ukrainy, którą oglądamy w różnych stacjach telewizyjnych, kryje się naród. Żołnierz. Technika. Taktyka. Umiejętność walki z wykorzystaniem terenu.

I to również pomija się u nas w analizach stosunku sił. Czy doświadczenia z Iraku i Afganistanu przydadzą się nam do obrony państwa? Za wyjątkiem interoperacyjności – współdziałania – nie widzę innych elementów. Nie można pomijać potencjały państwa, przemysłu. Potęgą jest teren, który obrońca ma w swoich rękach. Jeśli go zna, a wcześniej, w czasie pokoju przeprowadził rekonesanse, ma strategię obrony. Wie, gdzie będzie kanalizowany ruch przeciwnika, którędy przejdą ciężkie kolumny jego wojsk, gdzie przygotować zasadzki. Przecież czołgi nie zejdą z drogi, bo ugrzęzną, potopią się. Czy na filmikach z Ukrainy widzimy rozwinięcie czołgów tak charakterystyczne dla ćwiczeń na uklepanych poligonach? Tak można było robić na pustyniach, ale nie u nas, gdzie teren zmienia się w zależności od pory roku. Jaka jest gleba w marcu? Nasączona jak gąbka. Jakie czołgi tam wejdą? Tu nie ma miejsca na wielkie bitwy pancerne. Pod Kurskiem czołgi biły się na stepie.

- Przy znajomości terenu możliwe są uderzenia z lekkiej broni przeciwpancernej, z czego korzystają Ukraińcy.
- Jeżeli obrońca dobrze wykorzystuje teren, to organizuje zasadzki w miejscach potencjalnego skanalizowania kolumny wojsk przeciwnika. Tam sprawdza się technika przenośna.

Ministerstwo Obrony Ukrainy prezentowało filmik przedstawiający zasadzkę na kolumnę czołgów, które wjechały w naturalne zagłębienie terenu. Jeden operator zniszczył po kolei cały pluton czołgów! One były bezradne. Czołgiści nie wiedzieli co zrobić. Przypomnę, że taktyka jest elementem sztuki wojennej. A u nas dominuje bałwochwalstwo przewagi techniki nad człowiekiem.

Czy nasi generałowie uwzględniają w stosunku sił teren, który obniża potencjał jakościowy i ilościowy przeciwnika do siedmiu razy! Dlaczego nikt do tego nie sięga? Dlatego powinno zachować się właściwe proporcje między małą a dużą techniką wojskową, a nie koncentrować się na wielkiej. To mała, przenośna technika powinna przeważać w obronie terytorialnej, w lekkiej piechocie. Gdzie w naszym wojsku są oddziały lekkiej piechoty, oprócz Wojsk Obrony Terytorialnej, których jest tyle co kot napłakał? A powinny być wielokrotnością wojsk operacyjnych. Od 2014 roku, ataku na Donbas i zajęciu Krymu Ukraińcy mieli osiem lat na przebudowę postsowieckiej armii na potrzeby państwa. A myśmy wymyślali sobie dalekie wojenki. Obowiązywał mit, który właśnie upadł, że Rosja nie będzie prowadziła wojny na dużą skalę, wojny totalnej. Kompletnie nie znaliśmy rosyjskiej mentalności politycznej i wojskowej. Uwierzyliśmy w strategię Gierasimowa (zakulisowe wpływanie na społeczeństwo przeciwnika jest tak samo ważne jak działania zbrojne – przyp. red.), a raczej w dezinformację, którą “łyknęli” nasi sztabowcy. Miały być wojny lokalne, bezkontaktowe.

- Na Ukrainie widzimy wojnę na wielką skalę.

- Tam jest wojna totalna. Rosyjskie myślenia strategiczne nie uznaje ryzyka. Tak było w Rosji za carów, także za Związku Sowieckiego. W ćwiczeniach, w których uczestniczyłem oni nie tolerowali ryzyka. Jeżeli ktoś meldował, że na danym kierunku występuje takie a takie ryzyko, które należy uwzględnić, to dominowało myślenie, że nie jest to siła obrońców, tylko słabość napastników, którzy nie potrafią ich pokonać. Kończyło się na rozkazach wzmocnienia dodatkowymi jednostkami, sprzętem do przełamania obrony.

- I takie rosyjskie myślenie doprowadziło do tego, co widzimy.

- Zaplanowali obecną operację na dwa – trzy dni nie uwzględniając ryzyka. Zlekceważyli naród ukraiński, który miał ich powitać chlebem i solą. A kiedy Rosjanie nie zrealizowali planów szybkiej dwu-, trzydniowej wojny przeszli do brutalizacji działań. To ludobójstwo, niszczenie cywilnej infrastruktury, osiedli, miast, szpitali, bo dla nich człowiek jest częścią martwą uzbrojenia. To jest rosyjska mentalność. Kto ją dziś zna? A jak się nie zna, to nie uwzględnia się tego w planowaniu. Nieznajomość mentalności agresora jest czymś najgorszym, do czego można dopuścić. To brak możliwości przeniknięcia jego spojrzenia na wojnę, na walkę, taktykę, sztukę operacyjną i strategię. Tych, którzy ją znali, od dawna nie ma w naszej armii, ponieważ kończyli “nieprawomyślne”, sowieckie szkoły. A na znajomości myślenia dzisiejszego agresora chyba powinno nam zależeć? Wyeliminowano z armii generałów znających rosyjskie myślenie i sztukę wojenną. Jaka jest dziś znajomość języka rosyjskiego w armii? Pewnie żadna. Poznaliśmy iracką, afgańską ziemię, a tu trzeba znać każdy polski krzaczek, strumyk, ścieżkę, przesiekę, drogę, miasteczko i każdy dom. I to Wojska Obrony Terytorialnej, ta lekka piechota powinny najlepiej znać teren. Powinny nauczyć się działań o charakterze dywersyjno – rozpoznawczym. Powinny być wydzielone kompanie specjalne prowadzące działania na tyłach wroga. Do ataku z ukrycia logistycznego zabezpieczenia wroga, jego stanowisk dowodzenia. To jest spryt, sztuka. Mógłbym jeszcze zadać wiele pytań dotyczących np. budowy dróg. Dlaczego nie buduje się obwodnic jako rubieży do obrony miast?

- Błędnie zakładaliśmy, że wielka wojna już nam nie grozi?
- Rachunkowy stosunek sił, o którym mówiłem kaleczy wyobraźnię. Przez lata słyszeliśmy, że armia jest wystarczającym atrybutem, żeby państwo się obroniło. Jaka armia? Ekspedycyjna? Ona nie jest przygotowana do obrony kraju. Ona jest tylko częścią. Jest sprawna, kiedy ma oparcie w narodzie przygotowanym obronnie i psychologicznie. Ma dobre przywództwo. Wtedy ta armia coś znaczy. Moralnie rośnie. Widzimy, jak dobrze i zawzięcie walczą ukraińscy żołnierze. Wiedzą, że walczą w imieniu narodu. Żołnierz walczy i wie, że do walki staje jego ojciec i brat, który nie jest w wojsku, a w obronie cywilnej. Może przygotowuje schrony? Buduje umocnienia? A ile mamy dziś schronów w Polsce? Jaki procent naszego społeczeństwa jest zabezpieczony w schrony? Czy społeczeństwo wie, co ma robić? Jak się zachowywać? Dlaczego o tym nie piszą dziennikarze?

- Przecież mamy zawodową armię, ona miała nas obronić.
- Mit, że ona wystarczy, właśnie upada na naszych oczach. Mit, że armia zawodowa jest lepsza od armii z poboru upadł. Jaką armię ma Ukraina? Z poboru i rezerwy, a to rezerwy wygrywają wojnę. To są obrońcy. Armia rosyjska w 80 procentach jest armią zawodową, kontraktową. Kolejny mit, który upadł na naszych oczach dotyczy zakupów zagranicznego sprzętu wojskowego. A nasz przemysł obronny? Wykorzystanie naszego potencjału gospodarczego? Czy o tym pamiętamy?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Generał Leon Komornicki: - Im większe okrucieństwo armii rosyjskiej, tym większy opór ukraińskich miast! - Gazeta Pomorska

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski