Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKS Katowice - Górnik Łęczna 1:0. Górnik Łęczna spadł do II ligi. To drugi spadek łęcznian z rzędu (ZDJĘCIA)

KK
Lucyna Nenow / Polska Press
W ostatniej kolejce sezonu 2017/2018 Nice I ligi Górnik Łęczna przegrał na wyjeździe z GKS-em Katowice i przypieczętował spadek na niższy poziom rozgrywkowy. To druga degradacja zielono-czarnych z rzędu, bowiem jeszcze rok temu "Górnicy" grali w Lotto Ekstraklasie.

By myśleć o utrzymaniu "Górnicy" musieli zwyciężyć na katowickim stadionie i liczyć na korzystne rezultaty w toczących się bezpośrednio meczach w Częstochowie i Głogowie, gdzie walczyły rywalizujące o uniknięcie spadku zespoły Pogoni Siedlce oraz Stomilu Olsztyn.

Trener Bogusław Baniak nie miał ułatwionego zadania przy budowaniu składu na niedzielne spotkanie. Od dwóch tygodni z zespołem nie trenował bowiem kontuzjowany Grzegorz Bonin. Jednak dzięki pracy fizjoterapeutów, kapitan Górnika znalazł się ostatecznie na ławce rezerwowych w Katowicach. - Grzesiu nie jest w pełni sił, ale po rozmowie z lekarzem zdecydowałem się go zabrać na mecz razem z zespołem. Scenariusz spotkania i rozwój sytuacji na boisku zdecyduje o tym, czy wpuścimy go na boisko, czy nie - tłumaczył przed pierwszym gwizdkiem trener Baniak.

Szkoleniowiec zielono-czarnych nie mógł natomiast skorzystać z kontuzjowanych: Marcina Flisa oraz Filipa Szewczyka. Do zdrowia powrócił zaś Przemysław Pitry, który poprzedni mecz z Rakowem Częstochowa zakończył już po 45 minutach z powodu urazu.

Stawka rywalizacji była duża i początkowo chyba za bardzo ciążyła łęcznianom. Już w 2. minucie GKS Katowice mógł otworzyć wynik. Oktawian Skrzecz wpadł z prawego skrzydła w pole karne i przy biernej postawie Rafała Kosznika oddał strzał na bramkę, ale z tym uderzeniem poradził sobie strzegący bramki Górnika Sergiusz Prusak.

Kilkadziesiąt sekund później, po błędzie bramkarza miejscowych Mateusza Abramowicza, Patryk Szysz dośrodkował piłkę w pole karne, ale tam nie było żadnego z jego kolegów z drużyny.

W 12. minucie Sergiusz Prusak wyszedł do dośrodkowania na piąty metr i wypiąstkował futbolówkę tuż pod nogi stojącego przed polem karnym Tomasza Foszmańczyka. Pomocnik "Gieksy" od razu uderzył na opuszczoną bramkę, przelobował Prusaka i obił poprzeczkę.

Foszmańczyk zmusił również bramkarza Górnika do interwencji niedługo potem, gdy zdecydował się na mocny, zmierzający pod poprzeczkę strzał, który z trudem wybił na rzut rożny Prusak. Chwilę później Przemysław Pitry opuścił boisko z powodu odnowionego urazu. W jego miejsce na murawie zameldował się Jurij Wereszczak, który w ostatnich tygodniach niemal nie podnosił się z ławki rezerwowych.

Tymczasem kolejną szansę bramkową zmarnowali katowiczanie. Dobre podanie z prawej strony od Skrzecza na około ósmy metr otrzymał Dalibor Volas, lecz uderzył z pierwszej piłki ponad metr obok słupka.

Po dwóch kwadransach gry wreszcie ożywili się goście. Duża w tym zasługa dobrze dysponowanego Sergeia Mosnikova. Estończyk obsłużył bardzo dobrymi podaniami Michała Suchanka i Jurija Wereszczaka w ciągu kilkudziesięciu sekund. Suchanek uderzył wprost w wychodzącego z bramki Abramowicza, natomiast strzał Wereszczaka wybił z linii bramkowej Lukas Klemenz. Jak się okazało, okazja Ukraińca była najlepszą dla "Górników" przed przerwą.

Pod koniec pierwszej połowy szansę na gola ponownie mieli także miejscowi, gdy po fatalnym błędzie Adriana Łuszkiewicza na bramkę uderzał Skrzecz, jednak skrzydłowy GKS-u trafił tylko w boczną siatkę.

- Wiem, że w naszym zespole jest troszeczkę stresu, ale jestem zły na naszych zawodników - mówił w przerwie meczu przed kamerami Polsatu Sport Sergiusz Prusak. - Nie chcę nikogo krytykować, jednak do tej pory to nie wyglądało jakbyśmy grali "o życie". Nie możemy się tak zachowywać na boisku. Przyjechaliśmy tu wygrać i musimy to zrobić, bo walczymy o swój byt. Na razie to tak nie wyglądało, ale jest druga połowa. Mam nadzieję, że się obudzimy, zaczniemy grać konsekwentnie "z tyłu" i przede wszystkim strzelimy bramkę. W szatni trzeba sobie powiedzieć trochę gorzkich słów, pobudzić zespół i dalej walczyć o trzy punkty - dodał bramkarz zielono-czarnych.

Słowa Prusaka chyba nie podziałały, ponieważ od początku drugiej odsłony znów więcej starali się atakować gospodarze. Dlatego już w 58. minucie gry na murawie zameldował się Grzegorz Bonin, który miał pomóc w akcjach ofensywnych swoim kolegom.

Niedługo potem swoich sił z rzutu wolnego spróbował Radosław Pruchnik, jednak jego uderzenie z niespełna 20 metrów poszybowało nad poprzeczką bramki "Gieksy". W kolejnych fragmentach spotkania inicjatywę przejęli łęcznianie, ale niewiele z tego wynikało.

Jednak, w 70. minucie, po jednej z kontr gospodarzy, na dobrej pozycji strzeleckiej znalazł się Volas. Jego uderzenie na rzut rożny wybił grający dobre zawody Prusak. Chwilę później trener Baniak zdecydował się powiększyć siłę ognia i posłał do gry drugiego napastnika, Mikołaja Lebedyńskiego.

To dało Górnikowi impuls i już po paru momentach Górnik mógł wyjść na prowadzenie. Znakomite podanie od Bonina otrzymał bowiem Wereszczak. Ukrainiec wychodził sam na sam z bramkarzem, ale zbyt mocno wypuścił sobie piłkę do boku i ostatecznie nie stworzył żadnego zagrożenia.

Przewaga zielono-czarnych była coraz większa. Po jednym ze stałych fragmentów gry, niecelnie główkował Pruchnik. Strzelać na bramkę rywali próbował także Patryk Szysz, ale bezskutecznie. W 83. minucie, po dobrej akcji całego zespołu, Mosnikov idealnie wyłożył piłkę w pole karne, ale w szesnastce przeszkodzili sobie Szysz i Bonin.

Górnik nie był w stanie strzelić w Katowicach bramki, ale uczynili to gospodarze. Wprowadzony z ławki rezerwowych Łukasz Zejdler dość szczęśliwie wpisał się na listę strzelców w 85. minucie i pozbawił łęcznian nadziei na utrzymanie.

Zespół zielono-czarnych zanotował drugi spadek z rzędu i w przyszłym sezonie będzie występował w II lidze. Ostatni raz łęcznianie grali na tak niskim poziomie w latach 2007-2008, gdy po spadku z krajowej elity znaleźli się na ówczesnym trzecim poziomie rozgrywkowym. Dla kibiców Górnika to bardzo gorzka pigułka.

Dzięki zwycięstwu w ostatniej kolejce nad Chrobrym Głogów bezpośrednie utrzymanie w Nice I lidze na kolejny sezon wywalczył Stomil Olsztyn. Natomiast na pozycji barażowej rozgrywki zakończyła siedlecka Pogoń, która zanotowała trzy punkty więcej niż łęcznianie.

GKS Katowice - Górnik Łęczna 1:0 (0:0)
Bramka: Zejdler 85

GKS: Abramowicz - Mokwa, Kamiński, Klemenz, Grańczak, Poczobut, Słomka (90 Szczyrba), Foszmańczyk, Kalinkowski (83 Zejdler), Skrzecz (76 Podstawa), Volas. Trener: Jacek Paszulewicz

Górnik: Prusak - Sasin, Kasperkiewicz, Pruchnik, Kosznik, Suchanek (71 Lebedyński), Łuszkiewicz, Sosnowski (58 Bonin), Mosnikov, Szysz, Pitry (25 Wereszczak). Trener: Bogusław Baniak

Żółte kartki: Klemenz, Kamiński

Sędziował: Zbigniew Dobrynin (Łódź)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski