W niedzielę (15 września) Biała Głuchołaska zniszczyła dwa mosty i wdarła się do Głuchołaz. Chociaż po kilku godzinach opadła, zostawiła po sobie mnóstwo zalanych mieszkań. Zniszczyła budynki, ulice, infrastrukturę, a przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa mieszkańców.
Jeszcze do niedawna Głuchołazy były urokliwym, turystycznym miasteczkiem. Dziś trudno je poznać.
- Ludzie mówią, że woda była większa niż podczas wielkiej powodzi w 1997 roku – relacjonuje fotografka Dominika Nowak, która ruszyła do Głuchołaz z pomocą charytatywną, ale także z aparatem w dłoni. – Wiele osób straciło wszystko – meble, sprzęty, ubrania i dach nad głową. To, na co pracowali przez wiele lat, nadaje się do wyrzucenia.
Kilka dni po ustąpieniu wielkiej wody, Głuchołazy wyglądają jak po wojnie. Straty w mieście są wielomilionowe. Powódź naniosła mnóstwo mułu, gruzu, śmieci i szlamu. Na ulicach i chodnika leży gruba warstwa błota.
- Mieszkańcy starają się porządkować mieszkania, podwórka i ulice, ale jest to bardzo utrudnione – brakuje rękawic, łopat, środków dezynfekcyjnych, a czasami po prostu rąk do pracy – relacjonuje fotografka.
Jacek Siewiera z Biura Bezpieczeństwa Narodowego poinformował, że do Głuchołaz skierowano inowrocławski oddział wojska inżynieryjnego wyposażony w transportery gąsienicowe. Wojskowi mają pomóc oczyścić miasto z naniesionego przez powódź gruzu i mułu.