Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmachy, pomniki, mosty, bary...

Jan Pleszczyński
Polityka ponoć jest wszędzie, nie tylko w stolicy i w telewizorze. Polityką bywają gmachy, pomniki i mosty. W Lublinie polityki mniej, bo na szczęście ani nie jesteśmy stolicą, ani nie mamy żadnego Pałacu Kultury czy pomnika Braterstwa Broni.

Odpowiednika Pałacu nie mieliśmy nigdy, a pomnik Wdzięczności dawno temu ustąpił pomnikowi Marszałka; wprawdzie wzniesionemu w atmosferze skandalu, ale dziś nikt już o tym nie pamięta. I choć pięknem nie poraża - przyzwyczailiśmy się, a na 11 Listopada jak znalazł. (Przy okazji wyjaśnię młodzieży, że pomnik Wdzięczności przedstawiał radzieckiego żołnierza, który w prawej ręce dzierżył sztandar i - jak natychmiast zauważyli mieszkańcy Lublina - przy okazji sięgał po zegar na gmachu Poczty Głównej.)

Akademickim przykładem uprawiania polityki przez organizację przestrzeni miejskiej są działania nowojorskiego architekta Roberta Mosesa, który tak perfidnie projektował mosty, żeby nie mogły po nich jeździć autobusy. Tym samym izolował gorzej sytuowanych mieszkańców od "lepszych dzielnic"; bogaci jeździli przecież własnymi samochodami, a nie transportem publicznym.

Przypomniałem sobie te pojawiające się i znikające gmachy, pomniki i mosty podczas niedawnej wyprawy do Wrocławia. W centrum tego pięknego miasta, prawie tak pięknego jak Lublin, dosłownie co krok są bary mleczne i tanie jadłodajnie, w których bardzo przyzwoity obiad można zjeść za kilka złotych. Nie tylko ja to zauważyłem - takie samo wrażenie ma koleżanka, która ostatnio była we Wrocławiu przez 5 dni.

Natomiast w Lublinie, mimo że - jak czytam w "Kurierze" - turyści chwalą gastronomię, bary mleczne i tanie jadłodajnie jakoś nie rzucają się w oczy. Nawet nie wiem, gdzie są, a gdzieś przecież są. Za to wiem doskonale, gdzie znajdują się McDonald'sy i inne kebaby - nie sposób ich przeoczyć. Nic do nich nie mam, nawet czasem tam wpadam, ale chciałbym, żeby w równie dogodnych miejscach można było zjeść coś innego - za kilka zł. Jakieś pierogi z kefirem na przykład. Tak jak kiedyś w "Ludowej", gdzie stołowali się studenci, urzędnicy z ratusza i kuratorium, bezdomni, dziennikarze, akademicy; często spotykałem tam prezesa banku i inne ważne persony.

Nie wiem, czy o likwidacji takich miejsc decydowała przed laty polityka, ekonomia, czy może jakieś kwestie prawne. Ale wcale nie wykluczam, że po prostu odezwały się jakieś kompleksy, których większe miasta, jak Wrocław, nie mają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski