Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnik Łęczna przegrał pierwszy mecz w 2021 roku. Twierdza w Łęcznej zdobyta przez piłkarzy z Kielc. Zobacz zdjęcia

Bartosz Litwin
Bartosz Litwin
Fot. Wojciech Szubartowski
Padł ostatni bastion zaplecza ekstraklasy. Łęczyński Górnik przegrał pierwszy mecz w 2021 roku i jednocześnie poniósł pierwszą porażkę na własnym boisku w bieżącym sezonie. Kielecka Korona sprawiła niespodziankę i pokonała wicelidera z Łęcznej 1:0.

Gospodarze przystąpili do spotkania bez dwóch ważnych postaci bloku defensywnego. Niedostępnego ze względu na chorobę Pawła Baranowskiego zastąpił Gabriel Matei, a w miejsce pauzującego za kartki Leandro "wskoczył" Kamil Rozmus. W takim zestawieniu linii obrony łęcznianie jeszcze nie grali. Opaskę kapitana pod nieobecność Brazylijczyka założył Paweł Wojciechowski.

Pierwszy strzał padł w trzeciej minucie. Marko Pervan uderzał zza pola karnego, ale piłka poleciała nad bramką Górnika. Uderzenie chorwackiego pomocnika Korony jednak nieco podrażniło zielono-czarnych, którzy przeszli do ofensywy, zamykając na kilka minut gości na swojej połowie. Do realnego zagrożenia było jednak daleko.

Chwilę przed upływem pierwszego kwadransa Michał Mak zgarnął piłkę na lewym skrzydle. Bohater minionego starcia z gdyńską Arką zszedł do środka, sprytnie "zawijając" obrońców na plecy i oddał strzał z ostrego kąta. Trafił jednak prosto w bramkarza z Kielc. Kolejne minuty upłynęły pod znakiem walki w środku pola. Goście nieco częściej starali się dochodzić do głosu, ale ich strzały zza "szesnastki" i wrzutki w pole karne były zupełnie pozbawione skuteczności.

Po 25. minutach swoją obecność na boisku zaczął zaznaczać Serhij Krykun. Kolejne płaskie wrzutki z prawej strony szybkiego Ukraińca z Łęcznej nie przynosiły jednak oczekiwanego efektu. Operujący na przeciwległym skrzydle Mak także próbował zaliczyć asystę, ale żadna z posłanych przez niego piłek nie znalazła adresata.

Kluczowa mogła się okazać 38. minuta. Paweł Wojciechowski był bliski dojścia do piłki po rzucie rożnym, ale został nieprzepisowo zatrzymany przez Mario Zebicia. Sędzia podyktował rzut karny. "Jedenastkę" wykonywał sam poszkodowany. Najskuteczniejszy zawodnik Górnika nie zdołał jednak pokonać bramkarza Korony. Marek Kozioł wyczuł intencję popularnego "Wojciecha" i tablica wciąż wskazywała bezbramkowy wynik. Ten do przerwy się już nie zmienił, choć przed zejściem do szatni w polu karnym gospodarzy było "gorąco".

W pierwszej części spotkania kielczanie grali niezwykle agresywnie. Zaliczyli aż 13 fauli. Przedmiotowa statystyka w wykonaniu gospodarzy była ponad trzykrotnie niższa. Goście ani razu nie posłali piłki w światło bramki. "Górnicy" zdołali to zrobić dwukrotnie. Na ich korzyść przemawiał również czas posiadania piłki.

W przerwie Kamil Kiereś zdecydował się dokonać kluczowej zmiany. Na boisku pojawił się Bartosz Śpiączka, który zastąpił ukaranego żółtą kartką Kalinkowskiego. Od tego momentu łęcznianie grali dwójką środkowych napastników, dając sygnał do ofensywnej gry. Już w 49. minucie doszło do podwójnie niebezpiecznej sytuacji. Najpierw na bramkę kielczan uderzał Krykun, a po chwili dobijał Karol Struski. Nie udało się jednak pokonać dobrze dysponowanego tego dnia golkipera Korony.

Po 50. minucie zdecydowanie więcej działo się na połowie Górnika. Żadna z akcji przyjezdnych nie zdołała jednak zagrozić bramce Macieja Gostomskiego. Aż do 58. minuty. Po przewinieniu Tomasza Midzierskiego sędzia podyktował "jedenastkę" dla żółto-czerwonych. W przeciwieństwie do Wojciechowskiego Jacek Podgórski wykorzystał swoją szansę i dał Koronie prowadzenie.

Dobrą okazję na wyrównanie miał Śpiączka po dośrodkowaniu Maka pod koniec 63 minuty. Napastnik popisał się celną główką, ale trafił w dobrze ustawionego bramkarza z Kielc. Za moment znów główkował, lecz niecelnie. Chwilę wcześniej trener łęcznian dokonał jednoczesnej zmiany aż trzech zawodników.

Powyższe zmiany nie odmieniły losów spotkania. Stałe fragmenty wykonywane przez wprowadzonego na boisko Bartłomieja Kukułowicza przynosiły jeszcze mniejsze efekty niż te autorstwa Marcina Stromeckiego, który opuścił plac gry. Trener Kiereś zdecydował się na kolejną roszadę. Za Macieja Orłowskiego wszedł Aleksander Jagiełło. W polu karnym gości robiło się coraz bardziej niebezpiecznie.

W ostatnich minutach piłkarze Korony zdołali nieco uspokoić grę. Wprawdzie swoje szanse mieli Śpiączka i Banaszak, ale wynik do ostatniego gwizdka już się nie zmienił. Wicelider i jednocześnie beniaminek przegrał ze spadkowiczem z ekstraklasy z drugiej połowy tabeli Fortuna 1. Ligi. Ligowa pozycja Górnika stała się mocno zagrożona.

Górnik Łęczna - Korona Kielce 0:1 (0:0)

Bramki: Podgórski 59

Górnik: Gostomski - Orłowski (80 Jagiełło), Matei, Midzierski, Rozmus - Kalinkowski (46 Śpiączka), Stromecki (65 Cierpka), Krykun (65 Kukułowicz), Struski, Mak - Wojciechowski (65 Banaszak). Trener: Kamil Kiereś

Korona: Kozioł - Kobryń, Zebić, Szarek, Lisowski, Gąsior, Podgórski (86 Kiełb), Pervan (83 Diaz Rodriguez), Oliveira, Łukowski - Thiakane. Trener: Kamil Kuzera

Żółte kartki: Kalinkowski - Zebić, Lisowski

Sędziował: Mariusz Złotek

ZOBACZ TAKŻE:

Górnik Łęczna z fantastycznym początkiem rundy. W klubie zac...

Magdalena - olśniewająca żona Marcina Lewandowskiego, wicemi...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski