Początek spotkania w Sosnowcu lepiej ułożył się dla gości z Łęcznej. "Górnicy" atakowali od pierwszych minut, jednak niewiele z tego wynikało. Aż do siódmej minuty meczu. Wówczas dośrodkowanie z rzutu rożnego celną główką zamknął Tomasz Midzierski. Po chwili łęcznianie miel szanse na podwojenie prowadzenia, ale Bartosz Śpiączka chybił w dogodnej sytuacji.
W kolejnych minutach gospodarze usiłowali wyrównać. Uderzenia z dystansu lub próby wstrzelenia piłki w pole karne nie robiły jednak wrażenia na bramkarzu zielono-czarnych, Macieju Gostomskim. Dobrze spisywała się także szczelna formacja defensywna zespołu z Łęcznej. Po upływie kwadransa ciężar gry przeniósł się do środka pola, a kibice na trybunach oglądali sporo walki i prostych strat. Po jednej dobrej okazji mieli Przemysław Banaszak i Filip Karbowy, ale po obu stronach boiska piłka przeleciała nad poprzeczką.
Na początku 32. minuty sosnowiczanie mieli dwukrotnie dobrą okazję do wyrównania. Najpierw po strzale głową zamykającym wrzutkę z rzutu rożnego łęcznian uratował słupek, a po chwili strzał z dystansu nieznacznie minął bramkę gości. Kilkadziesiąt sekund później sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. "Jedenastkę" wykonywaną przez Kamila Sobczaka zniweczył skuteczną interwencją Gostomski i Górnik wciąż prowadził 1:0. Przewaga miejscowych jednak była coraz bardziej widoczna.
Podopieczni Kazimierza Moskala do końca pierwszej połowy walczyli o wyrównanie. Nie udało im się jednak umieścić piłki w siatce i zeszli do szatni przegrywając jednym golem. Górnik z kolei był na dobrej drodze do przełamania niefortunnej passy dziewięciu spotkań bez zwycięstwa.
Początek drugiej połowy miał nieco niższe tempo niż końcówka pierwszej odsłony. Sześć minut po zmianie stron gospodarze znów byli bardzo blisko zdobycia bramki na 1:1. Gości ponownie uratował słupek po uderzeniu głową wprowadzonego po przerwie Gonçalo Gregório.
Po kolejnych dziesięciu minutach piłka wylądowała w siatce Zagłębia. Sędzia jednak dopatrzył się spalonego i bramki nie uznano. Wcześniej swoje okazje mieli Banaszak i Midzierski. Obydwaj jednak przenosili piłkę nad poprzeczką po bardzo dobrych podaniach autorstwa Leandro.
W okolicach 70. minuty murawę spowił dym pochodzący z pirotechnicznej oprawy przygotowanej przez miejscowych kibiców. Głośny doping jednak gospodarzom nie pomógł. Piłkarze z Sosnowca atakowali, ale nie potrafili doprowadzić do remisu. Trener gości, Kamil Kiereś, dostrzegając konieczność wzmocnienia linii defensywy zdecydował się wprowadzić kolejnego obrońcę - Kamila Pajnowskiego w miejsce napastnika - Bartosza Śpiączki. Tym samym sosnowiczanie mieli mocno utrudniony dostęp do pola karnego Górnika. Coraz częściej uderzali zatem zza "szesnastki". Były to jednak próby niecelne.
Swoje okazje mieli także łęcznianie. Blisko celu był w 86. minucie Karol Struski, którego strzał nieznacznie minął słupek. Pod koniec meczu jednak zdecydowanie częściej atakowali zawodnicy Zagłębia. Wynik jednak utrzymał się do końca spotkania, a łęcznianie mogli się cieszyć z przełamania złej passy i powrotu do strefy barażowej na kolejkę przed końcem sezonu.
Zagłębie Sosnowiec - Górnik Łęczna 0:1 (0:1)
Bramka: Midzierski 6
Zagłębie: Stępniowski - Ryndak (64 Seedorf), Duriska, Machała, Turzyniecki - Misak, Karbowy (64 Korzeniecki), Ambrosiewicz, Oliveira, Maia (46 Gregorio) - Sobczak. Trener: Kazimierz Moskal
Górnik: Gostomski - Leandro, Midzierski, Baranowski, Kukułowicz (82 Matei) - Krykun, Tymosiak, Kalinkowski (80 Struski), Mak (82 Goliński) - Śpiączka (73 Pajnowski), Banaszak. Trener: Kamil Kiereś
Żółta kartka: Tymosiak
Sędziował: Paweł Malec (Łódź)
Widzów: 674
ZOBACZ TAKŻE:
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?