W październiku w lidze (38:32) oraz w styczniu w 1/8 Pucharu Polski (30:26) szczypiorniści Azotów odnieśli zwycięstwa na boisku w Zabrzu. - Do trzech razy sztuka – mówi Piotr Wyszomirski, bramkarz Górnika, który przez pięć sezonów (2007-2012) grał w zespole z Puław. Po 10 latach spędzonych w ligach zagranicznych Wyszomirski wrócił do kraju i w piątek po raz pierwszy przyjechał na mecz z byłym zespołem. - Pierwszy raz grałem w tej hali, więc trochę dziwnie się czułem. Jak nie w Puławach – nawiązuje do starego obiektu MOSiR, w którym w przeszłości grały Azoty.
- Wiedziałem jednak, jaka jest stawka tego meczu i jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem tutaj przypieczętować mój pierwszy medal w Polsce. Azoty wcześniej wygrały z nami dwa razy i teraz powiedzieliśmy sobie, że jak nie będziemy twardo grali w obronie, to nie mamy czego szukać – tłumaczy Wyszomirski.
Końcowy rezultat spotkania mógłby wskazywać na wyrównany mecz, ale tak nie było. Gospodarze tylko przez chwilę, na początku spotkania, znajdowali się na prowadzeniu (2:1). Mocna obrona Górnika zmuszała gospodarzy do błędów, po których goście wyprowadzali kontrataki. W grze Azotów zawodziła skuteczność i po kwadransie zabrzanie prowadzili 10:6.
W zespole rywali nie do zatrzymania był Rennosuke Tokuda, który indywidualnymi akcjami rozmontowywał puławską defensywę. Z kolei Damian Przytuła bombardował bramkę Azotów potężnymi rzutami z drugiej linii. - Cała drużyna rozumiała, jaki jest cel i co musimy zrobić. Dobrze realizowaliśmy założenia taktyczne i byliśmy lepszą drużyną, co pokazywaliśmy od początku meczu – podkreśla Przytuła.
Przed przerwą puławianie zdołali zmniejszyć straty do czterech trafień (12:16), ale po upływie zaledwie czterech minut drugiej połowy tracili już dwa razy więcej bramek (13:21). Po kolejnych pięciu minutach Krzysztof Łyżwa (również były gracz Azotów) powiększył przewagę Górnika do 10 trafień (25:15).
- Górnik był drużyną lepszą, lepiej zorganizowaną. Wykorzystywali nasze błędy, szczególnie w obronie. Przespaliśmy początek drugiej połowy – przyznaje Marek Marciniak, skrzydłowy Azotów.
- Zawiodła skuteczność w ataku. Nie wykorzystaliśmy zbyt wielu sytuacji stuprocentowych. Brakowało nam też szczęścia, bo nawet, jak zagraliśmy dobrze w obronie i odbiliśmy piłkę, to wracała ona w ręce zawodników z Zabrza – dodaje Jan Antolak, rozgrywający Azotów.
W ostatnich 10 minutach puławianie zdołali nieco zniwelować rozmiary porażki, ale triumf Górnika ani przez chwilę nie był zagrożony. Po dwóch sezonach z brązem Azotów, w tym roku trzeci stopień podium zajmą zawodnicy z Zabrza. Drużynie trenera Roberta Lisa pozostaje walka o czwartą lokatę, o którą również będzie ciężko. - Musimy spiąć się na ostatnie kolejki i zacząć punktować, żeby w przyszłym sezonie zagrać przynajmniej w eliminacjach do Ligi Europejskiej – twierdzi Marciniak.
Azoty Puławy – Górnik Łęczna 30:34 (12:16)
Azoty: Borucki, Zembrzycki – Zivkovic 6, Jarosiewicz 5, Adamski 4, Janikowski 4, Burzak 3, Górski 2, Fedeńczak 2, Przybylski 1, Marciniak 1, Antolak 1, Kowalczyk 1, Valles, Konieczny. Kary: 6 min. Trener: Robert Lis
Górnik: Wyszomirski, Kazimier – Przytuła 9, Tokuda 6, Mauer 5, Artemenko 3, Krawczyk 3, Kaczor 2, Ilchenko 2, Molski 1, Łyżwa 1, Bachko 1, Ivanovic 1, Dudkowski, Wąsowski, Rutkowski. Kary: 16 min. Trener: Patrik Liljestrand
Sędziowali: Jakub Mroczkowski (Sierpc) i Sebastian Patyk (Warszawa); Widzów: 1451
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?