Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gronicki: w tym roku euro spadnie do 3,80 zł

Tomasz Ł. Rożek
Z Mirosławem Gronickim, ministrem finansów w rządzie Marka Belki rozmawia Tomasz Ł. Rożek

Analitycy lubią powiedzenie: złoty pręży muskuły. Tym razem jest ono wyjątkowo trafne. Złoty jest najsilniejszy wobec euro od stycznia. Co się takiego nagle stało, że mamy już nie tylko mocną, ale bardzo mocną walutę?

Ja mam teorię, że jeżeli osłabia się dolar, to osłabia się też złoty i odwrotnie. Zatem gdy teraz mamy do czynienia z umacnianiem się dolara wobec euro, to widzimy, że umacnia się też nasza waluta. Dzięki pozytywnym informacjom z USA, dotyczącym produkcji, czy tak jak w piątek - bezrobocia także nasza waluta zaczyna nabierać sił. Inwestorzy uspokojeni sytuacją w Stanach, nabrali większego zaufania do tzw. rynków wchodzących, czyli m.in. Polski, czy Czech.

Zgodnie z pradawną zasadą, ze kij ma dwa końce trzeba jednak uczciwie przyznać: dla budżetu mocny złoty jest jak zbawienie, bo zmniejsza nasz dług publiczny, ale dla eksporterów to kolejny odcinek dramatu.

Zawsze jest tak, że są przeciwnicy i zwolennicy słabej lub mocnej waluty. Eksporterzy będą narzekali, bo oczekują jak najsłabszego złotego, by mogli jak najwięcej zarobić. Myślę, że obecny poziom złotego do euro na poziomie ok. 4 zł jest jeszcze dla większości z nich akceptowalny. Oznacza to, że przy takim kursie opłaca im się jeszcze wysyłać swoje towary na eksport. Ale na przykład gdyby euro kosztowało 3,50 zł, to jestem przekonany, że część z nich przestałaby eksportować, skupiając się na rynku wewnętrznym.

A grozi nam taki scenariusz? Tak mocny złoty?

Jestem bliski pewności, że do poziomu 3,50 zł za euro nie dojdziemy, ale zejście do poziomu 3,80 zł i to jeszcze w tym roku jest prawdopodobne, ale zależy to od skali wzmocnienia dolara, gdyby np. kurs dolara względem Euro osiągnąłby 1,40 lub mniej. No i dodatkowo potrzebna będzie porcja kolejnych optymistycznych danych ze Stanów i Polski: w tym tygodniu mają być ogłoszone informacje o sprzedaży detalicznej, a w połowie grudnia dowiemy się, jaka była produkcja przemysłowa w listopadzie. No i wreszcie, jakie będziemy mieli wpływy z podatków w listopadzie.

W jednym, drugim i trzecim przypadku prognozy są optymistyczne. A przed nami jeszcze gorączka świątecznych zakupów, ruch w kantorach, co może jeszcze nakręcić naszą walutę.

Tak, choć nie sądze, by nasza waluta stała się tak silna jak latem ubiegłego roku. Musiałby zadziałać splot bardzo optymistycznych wieści z gospodarek światowych, połączonych z dużym odbiciem w gospodarce polskiej. A na razie nie ma widoków na to, żeby tak się stało - widać wprawdzie gdzieniegdzie wzrost produkcji i PKB, ale są to wzrosty raczej minimalne. A trzeba byłoby niespodziewanie dużych wzrostów w gospodarce, by odbiło się to na rynku walutowym. Mam wrażenie, że dzisiejsza siła złotego może wynikać także z lekkiej spekulacji. W końcu roku inwestorzy dokonują szczegółowych rozliczeń i być może ta chęć wykazania, że mają lepsze wyniki sprawia, że wywierają presję na złotego, umacniając go. Poza tym mamy jeszcze do czynienia z inną presją: na zmniejszenie długu publicznego w ciężkim okresie dla finansów publicznych. To wszystko może spowodować, że złoty staje się coraz silniejszy. To może brzmieć jak spiskowa teoria dziejów, ale na pewno sporo prawdy w tym jest.

A może rząd lub bank centralny powinny zainterweniować w obronie złotego? Skoro jesteśmy bez przerwy narażeni na ataki spekulantów.

Każda interwencja musi być przeprowadzona z sensem. Bo trzeba wyważyć proporcje: eksporterzy pewnie już by chcieli, żeby interweniować, ale np. dla banku centralnego mocniejszy złoty oznacza niższą inflację. Nie w smak mu więc będzie sięgać do rezerw i walczyć z umocnieniem złotego, bo wówczas byłaby silna presja na wzrost inflacji. Rząd może miałby więcej powodów do interwencji, bo przez umacniającego się złotego mniej warte są dotacje z Unii Europejskiej. Ale interweniować trzeba z rozmysłem i tak, by nie wywołać kolejnych spekulacji i gierek - tym razem na osłabienie złotego.

Wszystko rozumiem, ale mocny złoty to także prztyczek dla inwestorów zagranicznych, lokujących swoje pieniądze w naszym kraju. Czy siła złotego nie będzie np. ostatecznym argumentem za przerwaniem produkcji Fiata Pandy w Polsce?

Nie sądzę. Inwestorzy zagraniczni mogą się wycofać tylko wówczas, gdy zabraknie kapitału w ich własnym kraju. Podobnie będzie z napływem nowych inwestycji - jeśli firmy nie zostaną odcięte od finansowania w swoich krajach, będą dalej się wypuszczać w inne części Europy i świata. Kondycja naszej waluty nie ma z tym wiele wspólnego. Polska nadal pozostaje atrakcyjnym miejscem do inwestowania, zwłaszcza ze względu na tanią siłę roboczą. tańszą, niż we Włoszech, Niemczech, Francji, czy Wielkiej Brytanii.

Wierzy Pan w teorię części ekspertów, że ta siłą złotego jest tymczasowa i wyjątkowa, a w przyszłym roku czeka nas szokujące osłabienie?

Uważam, że prognozy NBP, mówiące, o tym, że w przyszłym roku za euro będziemy płacić 4,50 zł mogą się spełnić. Jest dużo niepewności -nie wiadomo,. czy rządowi uda się zrealizować program prywatyzacji, nie wiadomo,w jaki sposób rząd upora się z deficytem i zadłużeniem. Jeżeli w przyszłym roku pojawią się sygnały, dotyczące np. wysokiego zadłużenia instytucji publicznych i zabraknie lepszych danych z zagranicy nasza waluta może się zdecydowanie osłabić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski