Grzeczność za kierownicą to rzadkość. Warto to zmienić

Tak się składa, że od wielu lat jestem kierowcą i tę wątpliwą grzeczność na drodze obserwuję każdego dnia. Trąbienie na siebie nawzajem, wymowne gesty, nieustępowanie pierwszeństwa pieszym na pasach, czy przejeżdżanie im po piętach - to tylko nieliczne grzechy tych, którzy siedzą za kierownicą. Do tego dochodzą też bardzo niebezpieczne zachowania, jak wciskanie się „na trzeciego”, przejeżdżanie na tzw. głębokim pomarańczowym czy blokowanie drugiego kierowcy. Ci jeszcze bardziej nerwowi potrafią wysiąść z auta i na ulicy, między innymi samochodami, artykułować swoje racje kierowcy, który ich zirytował.

Pamiętam smutną historię na drodze ekspresowej S8 na Podlasiu, do której doszło przed rokiem. Według relacji świadków, jedno z aut zajechało drogę drugiemu. W przypływie złości obydwaj kierowcy zatrzymali pojazdy na ekspresówce, zaczęli się sprzeczać, a potem szarpać. W kłócących się mężczyzn wjechał tir. 29- i 40-latek zginęli na miejscu. O tej historii pisałam już kiedyś szerzej w komentarzu, ale warto ją przypominać, nie tylko przy okazji Dnia Grzeczności za Kierownicą, bo głupota za kółkiem może doprowadzić do wielkich tragedii - kalectwa, a nawet i śmierci.

Mam sprawdzoną metodę na tego typu kierowców, kiedy trąbią lub wymachują rękami zza kierownicy, uśmiecham się do nich albo macham ręką. Reakcja jest jedna - totalne osłupienie, że można nie reagować chamstwem na chamstwo. Polecam to każdemu kierowcy, nie tylko przy okazji wymyślonego - pewnie dla zabawy - święta. Trzeba sobie uzmysłowić, że trzymanie się powiedzenia „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” nie może przynieść niczego dobrego.