Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Bonin i Bogusław Baniak komentują mecz GKS Katowice - Górnik Łęczna

KK
fot. Górnik Łęczna
W niedzielne popołudnie Górnik Łęczna przegrał na wyjeździe z GKS-em Katowice 0:1 w ostatnim meczu sezonu 2017/18. Taki rezultat oznaczał dla zielono-czarnych spadek z Nice I ligi. Dla zespołu z Łęcznej to już druga degradacja z rzędu, dlatego w komentarzach po spotkaniu na katowickim stadionie nie brakowało rozgoryczenia.

Grzegorz Bonin (kapitan Górnika Łęczna):
To nie przez mecz w Katowicach spadliśmy, tylko przede wszystkim przez rundą jesienną. Trzeba sobie to powiedzieć jasno. Od momentu przyjścia trenera Baniaka u nas w klubie ruszyło bardzo dużo, ale jak się okazało zabrakło punktów. Jest mi ciężko obecnie powiedzieć co będzie z nami i z klubem. Ja, "Serek" (Sergiusz Prusak – red.) czy "Saszka" (Paweł Sasin – red.) spędzamy tu już tyle lat, że dla nas to jest chyba największa strata. Jednak popełniliśmy przez cały sezon za dużo błędów. Kiedy spadliśmy z Ekstraklasy też nie było wiadomo jak to będzie i każdy widział, co stało się potem. Teraz również wiele rzeczy może się wydarzyć. Może będziemy chcieli od razu wrócić do Nice I ligi tym samym składem, a może dojdzie do zmian? Zobaczymy, ale mam nadzieję, że ten klub stanie na nogi, bo na to zasługuje.

Bogusław Baniak (trener Górnika Łęczna):
Powiem może szerzej niż tylko o dzisiejszym meczu. Przede wszystkim gratuluję zwycięstwa w to niedzielne popołudnie trenerowi i zespołowi GKS-u. Oczywiście, my do tego spotkania przystępowaliśmy w dwóch różnych nastrojach. Chciałoby się powiedzieć, że to dziś byłby szczęśliwy dzień, gdybyście wy awansowaliście do Ekstraklasy, bo takie plany mieliście. Niestety, wam się to nie udało. Natomiast my musieliśmy tutaj zrobić wszystko, żeby wygrać. W związku z tym, poświęciliśmy właściwie całą strategię zwycięstwa nad GKS-em, który jest tak mocno krytykowany, choć myślę, że niesłusznie. Z kolei Górnik Łęczna to nie jest zespół aż tak bardzo słaby, który mógł się tutaj położyć i spaść z ligi przyjemnie i fajnie, bo tak to się nie odbyło. Myślę, że na szersze zastanowienie nad tym wszystkim, co się stało w Łęcznej przyjdzie czas w naszym środowisku. Zrobiłem wszystko, żeby ten zespół pobudzić i podnieść, razem z młodymi prezesami i środowiskiem górniczym. Muszę powiedzieć, że w pewnym momencie, pomimo zdobycia małej ilości punktów przez zespół, uwierzyłem, że w tym ostatnim meczu mamy szanse i prawo się utrzymać. Niestety, los jest szczęśliwy tylko dla wybrańców. Dzisiaj się stało inaczej i to GKS właściwie zakopał na przynajmniej rok czasu Górnika Łęczna w II lidze. Nie znamy losu tej drużyny i wszystkich piłkarzy. W swoim imieniu, a stać mnie na to, dlatego, że ja to firmuje i przyszedłem do pracy w pewnym momencie, biorąc odpowiedzialność, chciałem przeprosić kibiców Górnika Łęczna, których bardzo szanuje. Jeśli chodzi o zawodników, to przyjdzie czas rozliczeń w innej sytuacji. A trenerowi Jackowi Paszulewiczowi i całemu sztabowi GKS-u Katowice życzę w następnym roku walki o Ekstraklasę.

Czy będzie pan prowadził Górnik w kolejnym sezonie?
Nie mam zielonego pojęcia. Powiedzieliśmy sobie w klubie, że zostawimy tę sprawę do następnego tygodnia. Ja bardzo wierzyłem, że można będzie porozmawiać w kontekście I-ligowego klubu. Teraz sytuacja się zmieniła. Myślę, że zmienił się też pogląd na pracę niektórych zawodników, na pracę trenera. Z porażką trzeba się przespać. To nie jest łatwo z roku na rok spadać. Losy są okrutne dla Górnika Łęczna. Z ekstraklasy do II ligi - to tempo spadków jest wybitne. Ale są nowe władze klubu, są ludzie z energią, którzy chcą podnieść klub. Nie chcę powielać słów Franka Smudy, który powiedział, że Górnik Łęczna nie powinien grać amatorsko w piłkę. Górnik, po sprężarce z nowymi władzami klubu i nową optyką spojrzenia, powinien grać w II lidze i po roku awansować. To jest jednak moja opinia, a nie tych, którzy decydują o naszych losach, czyli pracodawców.

Mieliście swoje sytuacje bramkowe, których nie wykorzystaliście. Po meczu doświadczeni zawodnicy, którzy mają duże doświadczenie w ligowej piłce przyznali, że spaliła ich presja. Czy przyjmuje pan takie tłumaczenie?
Zawodnik zawsze będzie się tłumaczył jak nie zrealizuje celu. Mieliśmy przyjechać jak na wakacje w meczu "o życie"? Oczywiście, że wywarłem ogromną presję, ale jeżeli ona wprowadziła nerwowość w polu karnym, to jako trener w ogóle nie przyjmuje tego do wiadomości. Takie rzeczy mogą mówić ludzie, którzy w ogóle nie grali w piłkę. Presja jest nieodłącznie związana z tym zawodem, zarówno w kontekście trenerki, jak i zawodników. Na pewno zabrakło nam chłodnej głowy w sytuacjach, które stworzyliśmy. Szczególnie w drugiej połowie, gdy w każdej akcji szukaliśmy tej bramki. Ja później może popełniłem błąd, że wstawiłem bardzo dużo napastników kosztem obrońców. Jednak nie miałem czego bronić, nawet przy wyniku 0:0. Może tych napastników było za dużo i stąd efektem bramka dla GKS-u. Natomiast ja widzę też umiejętności napastników. Nie chodzi tylko o sytuacje z tego meczu. Proszę zobaczyć, że ogólnie strzelaliśmy bardzo mało bramek. Gdyby Górnik Łęczna biłby się w przyszłym sezonie w I lidze, to apelowałbym o inny gatunek napastników, niż ci, którzy byli tu obecnie. Nikogo nie oceniam, nikomu nie ubliżam. Po meczu podziękowałem chłopakom za ambitną grę. Po moim przyjściu ten zespół funkcjonował, dużo radości sprawił mi i sobie. Dziękuję za walkę o utrzymanie. Zrobiliśmy naprawdę kawałek roboty. Nie zawsze po przyjściu wszystko się da zmienić. Życie nauczyło mnie pokory w stosunku do tego zawodu. Po raz kolejny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski