Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hetman: Lubelszczyzna to nie tylko pierogi

Aleksandra Dunajska
Małgorzata Genca
Z Krzysztofem Hetmanem (PSL), marszałkiem województwa, b. wiceministrem rozwoju regionalnego, rozmawia Aleksandra Dunajska

"Czas skończyć z plemiennym myśleniem" - mówił Pan do radnych zaraz po wyborze na marszałka. Nawołuje Pan do współpracy polityków wszystkich opcji. To kokieteria czy naiwność?

Ani jedno, ani drugie. Jestem pełen entuzjazmu i wiary w taki sposób działania. W końcu to brak współdziałania na wielu szczeblach władzy powoduje brak skutecznego lobby Lubelszczyzny w stolicy.

Czy jednak zawarcie koalicji PO-PSL w województwie nie jest efektem "plemiennego myślenia". Wiele osób twierdzi, że modelowe rozwiązanie dla Lubelszczyzny i stolicy regionu to koalicja z PiS - także biorąc pod uwagę przewagę tej partii w Radzie Miasta Lublin.

Wszyscy, którzy tak mówią, reprezentują właśnie myślenie plemienne. Co z tego, że w Radzie Miasta rządzi PiS? Czy to znaczy, że w województwie musi być tak samo? Nie. To nie ma znaczenia - bo zamierzam, jako marszałek, współpracować i z Krzysztofem Żukiem, i z Lechem Sprawką - niezależnie od tego, który z nich wygra wybory. I wszyscy musimy się nauczyć współdziałać ponad politycznymi podziałami.

Optymistyczna wizja, ale rzeczywistość wygląda inaczej.

Wiem, że polityka jest polityką i rządzi się swoimi prawami. Aż tak naiwny nie jestem. Tę wielką politykę zostawmy jednak dla Warszawy, a na poziomie regionalnym myślmy samorządowo. Jeżeli nie rozwiążemy sami naszych problemów, nikt za nas tego nie zrobi.

Porozmawiajmy więc o problemach Lubelszczyzny. Co z Centrum Spotkania Kultur? Wciąż nierozwiązany pozostaje spór z projektantem - Bolesławem Stelmachem. Jak Pan go rozstrzygnie?

Trudno mi się na razie wypowiadać na ten temat, bo nie zdążyłem przeanalizować dokumentów. Na pewno szczegółowo sprawdzę tę inwestycję, także pod kątem jej przyszłego utrzymania. Zafiksowaliśmy się niesamowicie na to CSK. Ale trzeba sobie też zadać pytanie, ile będzie kosztowało funkcjonowanie tej instytucji i czy nas na nią stać. Zdaję sobie sprawę, że mówię rzecz ogromnie niepopularną, ale trzeba spojrzeć na tę kwestię zdroworozsądkowo, w dłuższej perspektywie.

Czy to oznacza, że chce Pan zmniejszyć zakres tego projektu? A może w ogóle z niego zrezygnować?

Absolutnie nie. To jest prestiżowa inwestycja. Chodzi mi o przemyślenie tego, jak sensownie zagospodarować centrum, żeby później nie trzeba było zbyt wiele do niego dokładać. Na każdą inwestycję musimy patrzeć także pod kątem jej utrzymania, a nie tylko do czasu przecięcia wstęgi.

Powstaje lotnisko w Świdniku, a co z Niedźwiadą? Twierdzi Pan, że można tam stworzyć podstrefę ekonomiczną.

To jest genialna lokalizacja dla takiego przedsięwzięcia. Trzeba przecież jakoś wykorzystać grunty, które zostały tam kupione. Może jednak pojawić się problem - nie wiadomo czy nie trzeba będzie zwrócić 3 mln zł, które Lubelszczyzna dostała z budżetu państwa na przejęcie 180 ha terenów - miały być wykorzystane na cel lotniskowy, a tak się nie stało.

Powtarza Pan, że trzeba zmienić wizerunek Lubelszczyzny, leczyć mieszkańców z kompleksów. Jak chce Pan to zrobić?

Chodzi mi o próbę zmiany sposobu myślenia mieszkańców. Przestańmy narzekać i mówić, że jesteśmy "Polską B". Takie przesłanie nie zachęca do inwestowania na Lubelszczyźnie. A poza tym, negatywne myślenie zabija inicjatywę.

Ale może ludzie czują się tu jak w "Polsce B"- bo mają dziurawe drogi, trudno im znaleźć pracę, dojechać do innych części kraju...

To wszystko jest ważne, inwestycje w infrastrukturę są potrzebne. Ale musimy też np. przekonać ludzi w Polsce i poza nią, że warto u nas inwestować, uczyć się. Bo do tej pory pokazywaliśmy tylko, że tutaj robi się dobre pierogi, kompot z suszu, że jest czyste powietrze i ciekawe miejsca do wypoczynku. Ale ludzie w Polsce już to wiedzą.

Zamierza Pan zmienić sposób reklamowania regionu?

Nie. Turystyczną promocję trzeba kontynuować. Ale konieczne jest też przesunięcie punktu ciężkości, pokazanie regionu od innej strony, nastawienie się na promocję gospodarczą, która przyciągnie inwestorów, a jednocześnie będzie okazją do wypromowania rodzimych przedsiębiorców.

Pytanie - jak biznesmeni do nas dotrą?

Spójrzmy np. na Suwałki. Czy tam prowadzi jakaś droga szybkiego ruchu? Nie. A mimo to działa tam strefa ekonomiczna, w której w ciągu kilku lat powstało kilka tysięcy miejsc pracy i ciągle powstają nowe. Podobnie Mielec czy Tarnobrzeg. Jeśli tam się udało, dlaczego podobnie ma nie być u nas? Podstrefy ekonomiczne w województwie muszą ze sobą współpracować, wymieniać się doświadczeniami, informacjami o klientach. Trzeba też je promować , bo kto wie, że np. w Łukowie jest podstrefa?

Nie było żal rezygnować z pracy w MRR?

Bardzo. To była zawodowa miłość mojego życia. Miałem okazję pracować z grupą superprofesjonalistów.

A może była to decyzja pragmatyczna? Wiceministrem byłby Pan jeszcze tylko przez kilka miesięcy.

Nie traktuję tego w ten sposób. Przeciwnie, gdybym działał pragmatycznie, siedziałbym sobie dalej w Warszawie, gdzie miałem już pracę super- poukładaną. Ale stworzyła się dla mnie szansa kierowania regionem i postanowiłem z niej skorzystać, bo wierzę w ludzi, którzy tutaj mieszkają. Nie kryję, że znaczenie miały także względy rodzinne - moja sześcioletnia córka ostatnio widywała mnie tylko w weekendy i to nie zawsze. Myślę, że Zosia jest osobą najbardziej na Lubelszczyźnie zadowoloną z tego, że zostałem marszałkiem (śmiech ).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski