Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iga Świątek goni za kotem, układa klocki Lego i marzy o meczu z Sereną Williams

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Iga Świątek i jej sztab szkoleniowy
Iga Świątek i jej sztab szkoleniowy Rex Features/East News
- Iga Świątek odpoczywa po zwycięstwie w Rzymie, choć słowo „odpoczywa” nie do końca oddaje jej obecną sytuację. Oprócz przygotowań do wielkoszlemowego Roland Garros tenisistka znalazła jeszcze czas na spotkanie z mediami.

Zorganizowała je firma Xiaomi, której ambasadorką jest dziewiąta (od poniedziałku) rakieta świata, ale smartfony były tylko jednym z zagadnień, jakie poruszono. Nie zabrakło pytań na tematy sportowe i osobiste.

Na przykład o cele na najbliższe lata. - Nie są takie oczywiste, jakby się mogło wydawać. Wiele osób powiedziałoby o Wielkich Szlemach i olimpijskich medalach. Ja chcę być zawodniczką, która potrafi utrzymać stabilną formę i utrzymać się na szczycie przez wiele lat. Jeśli to mi się uda, przyjdą również sukcesy - powiedziała Świątek.

Jeden z nich dopiero co przyszedł. W ubiegłym tygodniu, kiedy wygrała prestiżowy turniej w Rzymie (WTA 1000), pokonując w dodatku w finale 6:0, 6:0 Czeszkę Karolinę Pliskovą (w przeszłości m.in. finalistkę US Open i liderkę światowego rankingu). Dzień wcześniej doszło za to do niecodziennej sytuacji, bo z powodu deszczu jej piątkowy ćwierćfinał z Eliną Switoliną został przełożony na sobotę. Musiała więc rozegrać dwa mecze jednego dnia, bo trzy godziny po zwycięstwie nad Ukrainką ponownie wyszła na kort i wygrała z Amerykanką Cori Gauff.

- Przyznam, że nie bardzo wiedziałam co robić, coś takiego przydarzyło mi się drugi raz w życiu. Mój fizjoterapeuta doradził mi, żebym „zrobiła rowerek”, popracował też manualnie, żeby mnie zregenerować. Próbowałam się zdrzemnąć, ale nie dałam rady. Za dużo było emocji - mówiła tenisistka, która za niespełna dwa tygodnie (30 maja) rozpocznie rywalizację na kortach im. Rolanda Garrosa. W Paryżu będzie bronić wywalczonego rok temu (wtedy z powodów sanitarnych przeniesiono turniej na jesień) tytułu.

Świątek nie ukrywa, że tamten sukces (została pierwszą w historii Polką, która wygrała singlowy turniej Wielkiego Szlema) zmienił sposób, w jaki jest obecnie postrzegana przez rywalki. - Mam wrażenie, że taktycznie są lepiej przygotowane do meczów ze mną. Już nie jestem dziewczyną, o której mało kto coś więcej wiedział. Ja też jednak zaczęłam się lepiej przygotowywać taktycznie i pracować nad elementami, które przeciwniczki mogą uznać za moje słabości - podkreślała.

Chwilę słabości miała w Rzymie i w efekcie musiała bronić trzech meczboli w pojedynku 1/8 finału z Czeszką Barborą Krejcikovą. - Pierwszy raz się zdarzyło, że obroniłam trzy piłki meczowe, więc to dla mnie również coś nowego. Co wtedy miałam w głowie? Tak jak w finale wizualizowałam sobie w przerwach, że zaczynam spotkanie od początku, tak w tamtej sytuacji wyobrażałam sobie po prostu, że to piłka jak każda inna. Czułam, że moja gra nie jest taka jak powinna, więc dałam sobie margines na błędy i porażkę. Powiedziałam sobie, że przecież nie muszę zawsze wygrywać, a moja rywalka gra bardzo solidnie. Więc nawet jeśli przegram nie będzie tragedii - wspominała Świątek, która w przerwach pomiędzy meczami, oprócz czytania książek i słuchania muzyki, układa ostatnio... klocki Lego.

- Komuś może wydawać się dziwne, że 20-latka (prawie, urodziny obchodzi 31 maja) układa klocki, ale to świetny sposób na to, by zająć czymś głowę i się odstresować - przyznała tenisistka. Dodała, że gdy wraca do domu sporą frajdę sprawia jej również zabawa z kotem (a uściślając - z kotką). - Tyle, że ona z tego frajdy już niestety nie ma. Zazwyczaj ucieka. Koty mają czasami tak, że wybierają sobie jedną osobę i tą osobą jest moja siostra - przyznała.

Nie zabrakło pytań o sportowe geny (jej ojciec to wioślarz i olimpijczyk z Seulu), a także o zdjęcie z Rafaelem Nadalem, które zrobiła sobie w Rzymie. „Oto ja, Rafa i jego udo...” - podpisała je tenisistka w social mediach, bo faktycznie - potężna noga Hiszpana znalazła się na eksponowanym miejscu. - Czy zamierzam dorównać mu w muskulaturze nóg? No nie, na to nawet sportowe gemy nie pomogą - roześmiała się Iga.

Całkiem poważnie mówiła za to o swoich marzeniach. Tych niezwiązanych ze sportem, choć jak przyznaje ciężko mieć je w jej sytuacji. - Chciałabym mieć po zakończeniu kariery poczucie, że mam jeszcze w życiu wiele do zrobienia. Dlatego staram się poszerzać horyzonty - przyznała.

A jakie są te sportowe? - Chciałabym zagrać z Sereną (Williams - red.). Ona jest legendą i jedną z najlepszych zawodniczek, w historii. To by było wielkie przeżycie, niezależnie od wyniku i tego jakby wyglądał ten mecz - mówiła Świątek.

Iga Świątek i Robert Lewandowski lekarstwem na narodowe kompleksy. "Pokazują, że Polacy mogą dominować także w sportach globalnych"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Iga Świątek goni za kotem, układa klocki Lego i marzy o meczu z Sereną Williams - Sportowy24

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski