Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Igrzyska Paraolimpijskie. Adrian Castro: Trafiłem na "złotą erę" polskiej szermierki

Filip Bares
Filip Bares
24.06.2021 warszawa adrian castro - szermierz, paraolimpijczykn/z adrian castrofot. adam jankowski / polska press
24.06.2021 warszawa adrian castro - szermierz, paraolimpijczykn/z adrian castrofot. adam jankowski / polska press Adam Jankowski
Pięć lat temu w Rio de Janeiro zdobył brązowy medal pokonując w walce... swojego teścia. Teraz czas na Tokio, a tam szansa na rewanż. - Mam tylko nadzieję, że tym razem w finale. To by było coś pięknego - mówi polski szermierz Adrian Castro.

Kiedy zaczęła się Pana przygoda z szermierką?
W zasadzie był to zupełny przypadek. Pojechałem na obóz dla osób świeżo po złamaniach i tam z pokazem szermierczym przyjechał klub, w którym obecnie trenuję, czyli Integracyjny Klub Sportowy AWF Warszawa. Pomyślałem sobie "czemu nie", przebrałem się w odpowiedni strój, spróbowałem swoich sił i spodobało mi się. Po obozie postanowiłem pojechać do Warszawy na treningi, bo złapałem przysłowiowego bakcyla. Potem już przeprowadziłem się tam, żeby trenować systematycznie. Jak zaczęły pojawiać się pierwsze wyniki to zapał dalej rósł.

Po jakim czasie były te wyniki? Długo trzeba było czekać?
Nie ukrywam, że na początku jak wszedłem na salę to pomyślałem sobie "co to nie ja, łatwo pójdzie", bo zawsze sport przychodził mi łatwo [śmiech]. Rzeczywistość to jednak szybko zweryfikowała, bo jest to dyscyplina bardzo techniczna i wymaga wielu lat treningu. Uważam, że i tak zrobiłem szybki postęp, bo dwa lata po zaczęciu treningu zdobyłem medal na moich pierwszych zawodach Pucharu Świata. Potem był trochę spadek formy na dwa lata, ale igrzyska w Londynie były dla mnie przełomowe. Co prawda ledwo zdołałem się zakwalifikować, ale otoczka imprezy wywarła na mnie wielkie wrażenie, zacząłem jeszcze mocniej trenować i praktycznie po roku byłem "jedynką" na świecie.

W którym momencie zdał Pan sobie sprawę, że jest Pan w stanie rywalizować na poziomie Pucharu Świata?
W momencie, w którym trafiłem do reprezentacji Polski to byliśmy światową potęgą i miałem się od kogo uczyć. Było z kim trenować i sparować - trafiłem na złote lata polskiej szermierki i szybko się dzięki temu uczyłem i mogłem porównywać się do najlepszych z najlepszych. Kwalifikacje do igrzyska w Londynie wyrobiłem bardzo późno, więc sam wylot był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, a będąc tam uwierzyłem, że w Rio mogę zdobyć medal.

Co Pana najbardziej zaskoczyło w tej dyscyplinie?
Szermierka, a przede wszystkim szabla, którą trenuje, jest chyba najszybszym sportem świata. Szermierka jest trudnym, bardzo technicznym sportem. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Potrzeba mnóstwo pracy i lekcji z trenerem, żeby wytworzyć pamięć mięśniową i wykonywać pewne czynności intuicyjnie. Pojedynki są tak szybkie, że w niektórych elementach nie ma czasu na myślenie. Wszystko musi się dziać automatycznie.

Czy jakiś inny sport miał szanse z szermierką?
Jeszcze przed wypadkiem uwielbiałem tenisa stołowego i jego też próbowałem. Podobała mi się też koszykówka na wózkach, ale to szermierka skradła moje serce i wybór był tylko jeden. Fakt, że trenowałem ją z najlepszymi był dodatkowym motywatorem, bo wiedziałem, że będę mógł szybciej się rozwijać.

Pandemia i przesunięcie igrzysk mocno wpłynęło na pańskie przygotowania?
Nie mogliśmy trenować na hali, a ćwiczenia na świeżym powietrzu nie są dla nas tak istotne. Najważniejsze są przede wszystkim walki, współzawodnictwo ze sparingpartnerem. Trudno, żeby odbywało się to na dworze. Od dłuższego czasu kadra szykująca się do igrzysk może już jednak normalnie trenować. Wrzuciliśmy wyższy bieg, żeby wszystko wróciło do normy. Trzeba jednak podkreślić, że przez około 1,5 roku nie mieliśmy żadnych zawodów międzynarodowych. To dziwna sytuacja. Przed tak dużą imprezą jak igrzyska odbędą się tylko Puchar Świata i mistrzostwa świata. Te drugie zresztą dość niespodziewanie, bo już pogodziliśmy się już z tym, że ich w tym roku nie będzie. Na razie trudno się odnieść do jakichkolwiek wyników. Nikt nie wie, w jakiej jest formie, bo nie ma gdzie walczyć o stawkę na arenie międzynarodowej.

Muszę Panu zadać pytanie, które z pewnością Pan wielokrotnie słyszał - jak to jest walczyć z teściem o medal olimpijski?
Tak to chyba pierwszy taki przypadek w sporcie w ogóle. Z Grzegorzem [Plutą] znałem się od początku mojej przygody z szermierką. Przed igrzyskami w Londynie przyjechał z córką i tak poznałem swoją przyszłą żonę. W Rio byliśmy zaręczeni, no i niestety musiałem załatwić porachunki z przyszłym teściem w walce o brązowy medal [śmiech].

Dużo rozmawiacie na ten temat w domu? Rzadko się zdarza, żeby rodzina miała dwóch medalistów olimpijskich.
Podchodzimy do tego normalnie, zdarza się na zawodach, że wpadamy na siebie. Był okres, że byliśmy najlepsi, więc często walczyliśmy. Na rodzinnych spotkaniach czasem żartujemy, ale przywykliśmy do tego. Obaj podchodzimy do tego jak do każdej innej walki, ale zawsze po zakończeniu o niej rozmawiamy [śmiech].

Rewanż w Tokio będzie możliwy?
Tak, Grzegorz też uzyskał kwalifikację. Znów jest więc szansa na to, że spotkamy się gdzieś w drabince. Mam tylko nadzieję, że tym razem w finale. To by było coś pięknego. Ale zobaczymy, jak wszystko się potoczy. Grzegorz zmagał się ostatnio z mniejszymi kontuzjami. Wiem jednak, że trenuje bardzo ciężko. Mam nadzieję, że uda mu się dobrze przygotować. Powinien być jednym z zawodników liczących się w grze o medale.  

Czuje Pan już emocje związane z Tokio, czy z kolejnymi igrzyskami jest to coraz słabsze?
Na razie nie, ale pewnie jak wyląduję w Tokio i to wszystko zobaczę to poczuję. W drodze na zawody już na pewno poczuje "motylki w brzuchu" [śmiech]. To wielka impreza, niesamowita i trudno porównać ją do czegokolwiek innego. W szermierce trudna jest faza grupowa, bo walczymy do pięciu punktu. W fazie pucharowej już do 15, więc jest większy margines błędu.

Igrzyska olimpijskie w Tokio rozpoczną się 24 sierpnia. Dzień później zostanie rozegrana w całości szabla kategorii B, w której zobaczymy Castro i Plutę. Start o godzinie 2:00, potencjalne medalowe walki w godzinach 9-11.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Igrzyska Paraolimpijskie. Adrian Castro: Trafiłem na "złotą erę" polskiej szermierki - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski