II Zjazd Dużych Rodzin: Dziesięcioro dzieci, to duże wyzwanie

Z Agnieszką Szulc z Ełku, która z mężem Adamem wychowuje dziesięcioro dzieci, rozmawia Ilona Leć.

Codzienność w tak licznej rodzinie musi być wyzwaniem?
To życie na wysokich obrotach. Na wszystko zawsze brakuje czasu. Może jakby się miało 10 par rąk albo jeszcze 10 osób do pomocy, to by się wszystko udało.

Najważniejsza jest chyba dobra organizacja?
To podstawa. Cieszę się, że możemy liczyć na starsze dzieci, które pomagają nam przy pilnowaniu młodszego rodzeństwa, obowiązkach domowych. Wtedy my możemy odpocząć parę minut lub zająć się innymi rzeczami.

Przypuszczaliście Państwo, że Wasza rodzina będzie tak duża?
Kiedyś zarzekałam się, że nigdy nie będę miała dzieci, męża. Chciałam wyjechać na zagraniczną misję i pomagać ludziom. Jak się później okazało, moją misją stała się opieka nad rodziną. Na to, jak wygląda dziś nasze życie wpłynął też fakt, że ja oraz Adam pochodzimy z dużych rodzin. Byłam dziewiąta, mąż ósmy z dziewięciorga dzieci. W tej chwili mamy dziesięcioro pociech i kto wie, może na świat przyjdzie kolejne.

Z jakimi wyzwaniami musi mierzyć się rodzina wielodzietna?
Kryzys przyszedł dopiero po urodzeniu siódmego dziecka. Na szczęście szybko minął. Dla mnie jako kobiety, największym wyzwaniem jest... pranie. Teraz można już kupić odpowiednio duże urządzenie, które sprosta naszym potrzebom (śmiech). Skomplikowana bywa też organizacja dnia. Jak mając trójkę małych dzieci w domu, wyprawić starsze do szkoły, porozwozić je, pójść na trzy wywiadówki jednego dnia lub udać się z taką gromadą na plac zabaw?

Jakie jest Państwa największe marzenie?
Większy dom. W obecnym, w jednym pokoju mieszka sześciu chłopców a w drugim cztery dziewczyny. To jest dla nich uciążliwe, rodzą się pewne napięcia, konflikty. A my chcemy dla nich wszystkiego, co najlepsze.