Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ilona Łepkowska: Przygoda z serialami dobiega końca

Redakcja
"Królową tytułują mnie inni, być może nie znając mojego charakteru"
"Królową tytułują mnie inni, być może nie znając mojego charakteru" Robert Kwiatek/Archiwum
Z Iloną Łepkowską o wywiadzie rzece "Ł jak Łepkowska" rozmawia Ryszarda Wojciechowska

Łatwo o sobie opowiadać?
Nie jest to proste. Czułam opór przed wydaniem zgody na tę książkę. Miałam cały czas wątpliwości i nadal je mam.

Jest Pani uznawana za osobę szczerą aż do bólu.
Szczerość - tak. Ale ekshibicjonizm lub plotkarstwo już niekoniecznie.

Żyjemy w czasach, w których coming out jest jak najbardziej pożądany.
Może coming out jest pożądany, ale nie jest obowiązkowy, mam nadzieję.

Czyli w "Ł jak Łepkowska" nie znajdziemy niczego takiego, na co niektórzy mogliby czekać z wypiekami na twarzy?
Nie wydaje mi się, żeby tam było coś, co można uznać za sensację. Nie oznacza to jednak, że po przeczytaniu książki nikt się o mnie niczego nowego nie dowie. Są tam nieznane fakty z życia mojej rodziny, nieopowiadane wcześniej przeżycia osobiste. Jest też sporo nowych informacji na temat mojej pracy. To był główny powód, dla którego zgodziłam się na wydrukowanie tego wywiadu rzeki.

Ja, na przykład, dowiedziałam się z "Ł jak Łepkowska", że Pani kontakt z filmem zaczął się od statystowania w "Człowieku z marmuru".
No tak.

Skwitowała to Pani zabawnie, że gdyby statystowała w słabszej produkcji, to może by się filmem nie zainteresowała.
Może.

Opowie Pani o tym statystowaniu?
Nie chciałabym opowiadać o czymś, co znajduje się w książce. Bo to byłoby tak, jakbym sobie strzeliła gola. Niech ludzie kupią książkę. Tam jest to dość dokładnie opisane. I jest to dość zabawna anegdota.

Pewnie niektórzy daliby wiele za podpowiedź, jak osiągnąć sukces. Pani się udało.
Ale nie sądzę, żeby to była dobra recepta dla każdego. Nikomu nie życzę tak trudnych osobistych przeżyć, które dla mnie były mobilizującą motywacją do pracy. Myślę, że to, co mnie ukształtowało, to ten osobisty los. Ciężko go powielić. Ale nie ma w tej książce recept w stylu, że jak człowiek będzie wstawać o szóstej rano i pisać przez trzy i pół godziny, patrząc przy tym na kwiatki za oknem, to odniesie sukces. To opowieść o tym, jak mnie się udało, zresztą w moim poczuciu zupełnie niechcący. Być może w moim charakterze albo w postępowaniu były jakieś elementy, które to ułatwiły. To jednak mogą ocenić inni. Miałam takie głosy od ludzi, którzy czytali tę książkę, że moje dotychczasowe życie było ciężkie. Ale to mówiły młode osoby. Na większość życiorysów moich rówieśników patrzą jak na coś bardzo dolegliwego.
Dzisiaj słowo sukces dla młodych jest niezwykle magiczne. Ale Pani, zdaje się, nie bardzo na zrobieniu sukcesu zależało.
Sukces nie był moim celem. Naprawdę nie myślałam ani nie marzyłam o tym, żeby udzielać wywiadów kolorowym gazetom.

Ani nie było Pani celem to, żeby zostać królową polskich seriali?
A to już w najmniejszym stopniu nie było.

Znalazła się też Pani na liście 50 najbardziej wpływowych Polaków.
Powiedziałam kiedyś, że mam głównie wpływ przez swoje decyzje obsadowe na to, kto trafi na okładki magazynów. No i jeszcze może mam wpływ na to, co ogląda parę milionów ludzi w telewizji kilka razy w tygodniu.

Jeśli nie bardzo wpływową, to na pewno jest Pani osobą bardzo popularną. Są jakieś dobre strony popularności?
Mogę kupić w Tarczynie polędwicę spod lady.

Jeszcze trzeba polędwicę spod lady kupować?
Jak jest jedna w sklepie, a ja chcę wziąć całą? (śmieje się)
Dla mnie to ciekawostka.
Wie pani, Tarczyn to nie Warszawa ani Gdańsk.

Ogląda Pani inne seriale? Podgląda konkurencję?

Nie bardzo mam czas. Staram się obejrzeć odcinek albo dwa każdego nowego serialu, żeby zobaczyć - co to jest. Na regularne śledzenie nie mam ani czasu, ani ochoty.

Dlaczego?
Bo myślę, że moja przygoda z serialami dobiega już powoli końca. Doba jest ograniczona. Jeśli mam do wyboru obejrzeć wspólnie z mężem film, który oboje chcieliśmy zobaczyć, czy oglądać sama serial, bo on seriali nie lubi, to wybiorę to pierwsze.

Moja przygoda z serialami dobiega końca. I to mówi kobieta w kwiecie wieku?

Kobiety w Polsce przechodzą na emeryturę w wieku lat sześćdziesięciu. A ja mam pięćdziesiąt pięć i pół.
To jeszcze prawie pięć lat do emerytury. Można dwa, trzy scenariusze napisać w tym czasie.
Napisać można nawet tysiąc odcinków jakiegoś serialu. Ale trzeba mieć ku temu jeszcze motywację. Ja nie mam. Będę na pewno producentem "Barw szczęścia", ale nie chcę już pisać seriali czy być kierownikiem literackim. Bo jestem zmęczona tą pracą, odpowiedzialnością i niezwykłą dyscypliną, jakiej ona wymaga.

Zapytam może naiwnie - pisanie scenariuszy to nie jest bułka z masłem, jakby się wydawało?
Ja przede wszystkim teraz sama nie piszę, tylko kieruję zespołem. Poprawiam wszystko i wymyślam. A to jest trudniejsze, bo to kreatywność na dość wysokich obrotach. Jestem osobą, która dopóki sobie nie wykształci następców jest nie do zastąpienia. Jestem uwiązana w tej pracy 24 godziny przez siedem dni w tygodniu. I jestem już tym potwornie znużona. Nie chcę dłużej tego ciągnąć.

"Ł jak Łepkowska" to rodzaj spowiedzi z własnego życia. Z czego Pani jest najbardziej zadowolona?
Trudno nie być zadowoloną ze stworzenia bądź współtworzenia tylu seriali, które przez lata utrzymują się na najwyższej półce oglądalności. Wystarczy wejść na portal Wirtualne media, na którym drukowane są wyniki oglądalności telewizyjnej. Tydzień w tydzień od lat w pierwszej piętnastce najpopularniejszych programów wszystkich stacji są produkcje, przy których pracowałam bądź pracuję. Zawsze na pierwszym miejscu jest "M jak miłość". Od lat. Bardzo wysoko jest "Na dobre i na złe". W pierwszej piątce bywają "Barwy szczęścia". Wysoko plasuje się "Klan", przy którym współpracowałam. A jeszcze jak wyświetlą czasami jakiś mój stary film, to zawsze wchodzi do pierwszej piętnastki.

Niedawno przypominano "Kogel mogel"
I "Galimatias..." też. Jeśli co tydzień wśród piętnastu produkcji o najwyższej oglądalności jest kilka moich, to czy mogę nie czuć satysfakcji?

Przy okazji wychowała Pani wiele serialowych dzieci.

Lubię uczyć i cieszę się, że tak pracuję nad serialami, że jeśli nawet odchodzę, to nic się złego nie dzieje. I one nadal są kontynuowane. Potrafię współpracować z mniej doświadczonymi ludźmi.
Myślałam raczej o młodych aktorach, których Pani tak naprawdę stworzyła. Czuje Pani dumę?
Raczej satysfakcję. Dumę niech czują ich rodzice.

Kasia Cichopek, bracia Mroczkowie, oni naprawdę wiele Pani zawdzięczają. To Pani serial ich "ulepił".
Kasię bardzo lubię. Bliźniaków też. I uważam, że to był słuszny obsadowy wybór.
Czuje Pani z ich strony podziękowania?
Ze strony Kasi, bliźniaków, Joasi Koroniewskiej czy Przemka Cypryańskiego... Chociaż ja nie ustawiam się na pozycji osoby, która czeka na podziękowania i hołdy. Oczekuję tylko lojalności w pracy.

Królowa hołdy powinna lubić.
To nie ja siebie tak nazwałam. Królową tytułują mnie inni. Być może nie znając mojego charakteru.
Wrócę jeszcze do tych emerytalnych zapowiedzi. Naprawdę widzę jeszcze kobietę pełną werwy.
Ale ja nie mówię, że się położę do trumny. Nie twierdzę, że już nie będę pracować. Powiedziałam tylko, że nie chcę być szefem literackim i producentem, który ma cztery odcinki tygodniowo na głowie. Tego nie chcę.

Autobiografia królowej
"Ł jak Łepkowska. Z Iloną Łepkowską rozmawia Andrzej Opala", Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, cena ok. 39 zł.

Ilona Łepkowska opowiada o kulisach powstawania najpopularniejszych polskich seriali, ale także o swojej rodzinie i przyjaźniach.

Łepkowska jest scenarzystką i producentką takich filmów jak: "Och, Karol" (1985), "Kogel-mogel" (1988), "Galimatias, czyli kogel-mogel II" (1989), "Nigdy w życiu!" (2004), "Nie kłam, kochanie" (2008) oraz licznych seriali, m.in.: "Klan", "Na dobre i na złe", "M jak miłość", "Barwy szczęścia". Tygodnik "Newsweek" umieścił ją na liście 50 najbardziej wpływowych Polaków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ilona Łepkowska: Przygoda z serialami dobiega końca - Dziennik Bałtycki

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski