Sęk w tym, że na Czubach jest podobna sytuacja jak w przypadku toru rowerowego. Są to problemy związane z prawem własności gruntu. Dziw bierze, że inwestorzy, którzy prowadzili budowy na Czubach i przy ul. Janowskiej nie sprawdzili stanu własności terenu i nagłe roszczenia były dla nich zaskoczeniem. Inna sprawa, że właściciele gruntów, dopóki były one nieużytkami, siedzieli cicho jak mysz pod miotłą i dopiero, gdy wkroczyli na nie inwestorzy, wyczuli, że mogą zrobić interes i zaczęły się procesy. No cóż, ich święte prawo, ale nie da się ukryć, że inwestorzy to gapy.
Pechowy jak bikepark. Najpierw się rozpadał, teraz się kurczy
Teraz trzeba jakoś zjeść tę żabę i wybrać takie rozwiązanie, które nie będzie generowało dalszych strat. Tu warto przypomnieć fortel, jaki zastosowało miasto przy budowie Trasy Zielonej. Na jej drodze, która w pierwszej fazie inwestycji, miała się łączyć w dworcem kolejowym, była prywatna posesja. Z właścicielem terenu nie można się było dogadać, więc powstał słynny saksofon, który tę posesję ominął. Dziś saksofon jest już niepotrzebny, bo Trasa Zielona mknie przez wiadukt koło spornego terenu.
Wszystko wskazuje na to, że i tor rowerowy będzie czekał podobny los. Trzeba będzie lawirować pomiędzy prywatnymi działkami. Na wszelki wypadek radziłbym jeszcze pięć razy sprawdzić, czy teren jest już całkowicie „czysty”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?