Zastanawiające, bo kiedyś celnie kłuł ostrzem satyry tych, którzy go raczej dopieszczali, dając lokal, miejsca na antenach i festiwalach. Wydaje się nawet, że lepiej mu było, choć wszem i wobec ogłasza swój kombatancki etos. Wydaje się choćby dlatego, że wtedy przeważnie był wesolutki, wyjąwszy najsłynniejszą „ŻebyPolskę”, a teraz - niby satyryk, a kwaśny jak cytryna w occie.
Nie dlatego ująłem jego imię jedynie inicjałem w tytule. Swego (dawnego i słusznie minionego) czasu, słynna była „impreza rozrywkowa” w lubelskiej hali WOSiR (tak się wtedy nazywała), na którą afisz wabił wielkimi literami: J. PIETRZAK!
Przybyło ludności co niemiara i w miarę trwania kolejnych „numerów” przybywało również zniecierpliwienia, bo wszyscy czekali na gwiazdę wieczoru. Cóż on też dzisiaj powie? Jak dosadnie „przywali” komu trzeba?!
Wreszcie. Pojawił się. Niby wszystko się zgadzało z inicjałem i nazwiskiem, ale na wielką estradę wyszedł... iluzjonista Jacek Pietrzak! Nawet nieźle sobie poczynał, jak to iluzjoniści potrafią, ale publiczność zawrzała: nie „na niego” tu przyszli i zapłacili!
Była afera, oj była... Wiadomo, zarobili ci, którzy mieli zarobić, po czym zniknęli, „jak sen jaki złoty”, bez szans na zwrócenie kasy zawiedzionym. Bo i - z jakiej racji? Był J. Pietrzak? Był!
Wydaje mi się, że w nieco innym wymiarze owa afera trwa do dziś. J. Pietrzak już nie ten... Wiele sobie obiecywali ci, którzy uwierzyli mu na słowo (ba! - słów potoki!), że to obrzydliwe lewactwo i liberaki nie pozwalają mu występować. Był „Pan Janek” w swym barwnym życiu i czerwony, i biało-czerwony, ale teraz już tylko żółty ze zgryzot i siny z bezsiły. „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść...” - śpiewa Perfect. Szczera prawda...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?