Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak wygląda siedziba Amber Gold. Co zostało po firmie prezesa Marcina P.? [ZDJĘCIA]

Tomasz Słomczyński
Tomasz Słomczyński
Miały być złote klamki, marmury i wszechobecne ABW. A były meble z IKEI, płytki z marketu budowlanego, plazmy na ścianach i nieco zmieszani pracownicy niedawnej piramidy. I są jeszcze trzy miliony niezapłaconych rachunków za remont. Siedzibę Amber Gold zwizytował Tomasz Słomczyński.

Stoi kobieta z identyfikatorami na szyi. Patrzy podejrzliwie na wchodzących. Albo mi się tak tylko wydaje. - Ta pani to z ABW?
Ochroniarz siedzi za pulpitem, spisuje moje dane. - Nie. Ta pani tu sprząta.
Wiele wydaje się w związku z Amber Gold. Na przykład wydaje się, że w siedzibie piramidy, przy ul. Długie Ogrody w Gdańsku, w budynku zwanym niegdyś Artus Park, zamontowane są złote klamki, stąpa się po marmurach, siada w mahoniowych fotelach. Tak ludzie gadają. A jak ludzie gadają, to pewnie jest coś na rzeczy.

Piramida runęła, ale procedury wciąż obowiązują. Ochroniarze na dole spisują dane odwiedzających, dzwonią na górę, z góry schodzi pani i wprowadza za szklane drzwi.

Na korytarzu plazmowe telewizory. I wiele mówiąca nalepka u boku ekranu: "Zajęto w postępowaniu egzekucyjnym. Zniszczenie, uszkodzenie, ukrycie... grozi karą pozbawienia wolności do lat 3".
- Pachnie nowością - zagajam.
- Nie zdążyło się zużyć - pada odpowiedź. Wszystko, co usłyszę od pracowników Amber Gold (wciąż tu pracują, są na okresie wypowiedzenia), usłyszę anonimowo. Kręcą się po korytarzu, kserują papiery, noszą dokumenty - normalnie, jak to w pracy. Razem z zarządcą przymusowym, który inwentaryzuje majątek, zwijają złoty interes.

I są zgodni co do jednego: nie ma się czym chwalić, że dali się nabrać. Bo gdyby wiedzieli o wszystkich wyrokach... Gdyby nie fakt, który tak często podkreślał ich szef, że przecież prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia, a potem umorzyła śledztwo. Więc wszystko miało być w porządku, to tylko wredna Komisja Nadzoru Finansowego miała się uwziąć. Wierzyli, jak wszyscy wtedy. A teraz tego żałują. I chętnie pokażą miejsce, w którym mieli pracować może i do emerytury, a pracowali raptem przez cztery miesiące.

***

- Napije się pan kawy?
- A będzie to taka sama kawa, jaką pijał Marcin P.?
- Oczywiście, najlepsza, kolumbijska - odpowiada żartem pani mecenas. Kawa jest z ekspresu, zupełnie normalna.

Mec. Brygida Wasilewska jest pełnomocnikiem zarządcy tymczasowego. Przyznaje, że do końca miesiąca chciałaby przekazać budynek w ręce administratora. - Inwentaryzujemy majątek. Kiedy Marcin P. wszedł do tego budynku, wyglądał on w środku zupełnie inaczej. - To był bardzo niski standard. Wszystko zostało przebudowane. Były burzone ściany działowe, wstawiane nowe, zmieniany układ pomieszczeń, montowane nowe instalacje - przyznają ci, którzy widzieli budynek przed remontem.

- Marcin P. włożył tu 8 mln zł. Z tym, że nie zapłacił wszystkim wykonawcom. Kwota, która teraz pozostała do zapłacenia firmom budowlanym i instalacyjnym, to 3 mln zł. - mówi mec. Brygida Wasilewska.
Wśród tych, którzy czekają na pieniądze za wykonaną pracę, jest firma, która była odpowiedzialna za montaż instalacji telekonferencyjnej.

Na pierwszy rzut oka rzeczywiście robi to wrażenie - w korytarzu, w pomieszczeniach zarządu, w salach konferencyjnych wiszą na ścianach duże plazmowe telewizory. Miały służyć "do komunikacji". Czyli - jeśli Marcin P. chciał połączyć się np. ze swoją żoną, nie musiał przechodzić do gabinetu obok. Wystarczy, że przycisnął guzik - i już, miał ją na ekranie telewizora.

W zasadzie tak mogłoby to wyglądać, ale nie wyglądało. Po pierwsze dlatego, że system telekonferencyjny nigdy tu nie został w pełni uruchomiony. Po drugie zaś - dlatego że nie o to chodziło, żeby się łączyć z pokoju do pokoju. Komunikacja audiowizualna miała się odbywać między np. oddziałami firmy Amber Gold, które miały siedziby w całej Polsce.
- W biurowcach klasy A. Jest to standard. Może się to wydawać czymś wyjątkowym, ale proszę mi wierzyć, na pewnym poziomie tak się właśnie urządza biurowce. To już nie jest nic wyjątkowego - słyszę.

***

Firma Night Frank administruje budynkiem w imieniu właściciela - niemieckiego funduszu. W związku z upadkiem Amber Gold umowa najmu została już wypowiedziana. Teraz kończy się okres wypowiedzenia.
- Najpierw odzyskamy naszą powierzchnię. Potem wystawimy budynek do wynajmu - stwierdza Przemysław Szkutnik, menedżer Night Frank.

Amber Gold płaciło 200-220 tys. miesięcznie za wynajem 3644 metrów kw. Suma ta robi wrażenie... Ale tylko na kimś, kto nie zna realiów rynkowych.
- Biorąc pod uwagę lokalizację i charakter samego budynku, nie jest to cena zawyżona, nie odbiega ona od normy - przyznaje specjalista ds. nieruchomości Marek Kocjan z Biura Nieruchomości Tyszkiewicz z Gdańska.
- W tej cenie wystawimy budynek, jak tylko zostanie on zwolniony - mówi Przemysław Szkutnik.

Półżartem mówi, że budynek ma darmową reklamę w telewizji. Codziennie miliony Polaków go oglądają, jest bardziej znany niż sam Neptun.
- Obawiamy się jednak, czy poważna firma będzie chciała się do niego wprowadzić.
Zupełnie poważnie dodaje, że sprawa ustalenia warunków przejęcia budynku jest bardzo skomplikowana.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Marcin P. miał podpisaną umowę wynajmu na pięć lat. Ledwo zdążył wyremontować budynek, Amber Gold upadło. W umowie był zapis, który mówił, że właściciel zwróci nakłady za remont budynku w wysokości 100 euro za metr kw.
- Rzeczywiście poniesione przez Amber Gold nakłady na remont są pięć razy większe. A okres amortyzacji przecież nie trwał pięć lat - ocenia mec. Brygida Wasilewska.
Ile zatem pieniędzy właściciel budynku ma teraz zwrócić firmie Amber Gold?
- Rozmowy trwają - przyznają obydwie strony.

Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że swoje roszczenia składają firmy, którym Marcin P. nie zapłacił za remont. Czy będą demontować np. plazmowe telewizory? Z pewnością woleliby wypłatę kwot, które im się, zgodnie z umową, należą.

***

Plotki o siedzibie Amber Gold nie dotyczą tylko plazmowych telewizorów.
- Wiesz, jaki tam jest system zasilania? Są dwa niezależne źródła prądu. Pierwszym jest agregat spalinowy, a jakby tego było mało, to jeszcze jest trzecie zabezpieczenie. W Pentagonie, to ja rozumiem, trzeba być przygotowanym na wojnę, ale po co takie rzeczy były Marcinowi P.?

Tyle plotka. Czas na jej weryfikację. Anonimowo odpowiada pracownik Amber Gold, siedzi w swoim gabinecie. Dodać należy - bardzo skromnym, można powiedzieć - normalnym pomieszczeniu biurowym.
- Tak, to prawda, jest agregator i jest tak zwana UPS-ownia. Czyli pomieszczenie z akumulatorami. Czy to jest niezwykłe? Być może rzadko spotykane, ale żeby było szczególną ekstrawagancją, to nie powiem.

Chodzi o to, że takie zabezpieczenia są potrzebne, żeby uniezależnić od dostaw prądu działanie sytemu informatycznego.
- Gdyby wysiadł prąd, serwery dalej by działały. Jeśli transakcje odbywają się przez internet, ma to zasadnicze znaczenie.
- Dla biurowców klasy A jest to standard - słyszę po raz kolejny.

***

Wystrój wnętrza jest raczej minimalistyczny, ale gustowny. Barwy: czekoladowy brąz, kawa z mlekiem, odcienie szarości. Nie jest tu zbyt chłodno, ale też nie ma nic, co byłoby zbędne. Taki, powiedziałbym - serdeczny dystans samego wnętrza do kogoś, kto się tu pierwszy raz znalazł. Po chwili można się poczuć swobodnie.
- Nie było tak, jak słyszałem, że braliśmy wszystko co najdroższe. Zawsze był obowiązek zbierania ofert, wybieraliśmy najkorzystniejszą. Mitem jest wyrzucanie pieniędzy - pracownicy pokazują mi kuchnię. - Meble ze sklepu IKEA. Nie ma szału.

Oglądam łazienkę. Efektowne płytki na ścianach.
- Dostępne w jednym z budowlanych hipermarketów. Nie ma szału.
Marmurów na podłodze też nie widzę. Są natomiast nowiutkie, świeżo i bardzo starannie wygładzone białe ściany.

***

Najlepiej wyposażony jest gabinet prezesa - jak w każdej takiej firmie. Obszerne wnętrze. Biurko, skórzany fotel, skórzane krzesła przy stole. Drugie miejsce, w którym omawiano szczegóły funkcjonowania złotej piramidy - w przeszklonym "kącie", z którego roztacza się widok... Do widoku jeszcze wrócimy, przejdźmy do gabinetu obok, do którego wiodą boczne drzwi. Przechodząc przez niewielką salę konferencyjną (znowu plazma na ścianie), Marcin P. mógł się znaleźć w gabinecie Katarzyny, swojej żony.

Tu od razu rzuca się w oczy ogromna kopia obrazu Jana Vermeera "Dziewczyna z perłą". - Ciekawe, dlaczego nie z bursztynem oprawionym w złoto? - chciałoby się zapytać, ale pewnie dziś byłaby to złośliwość.
U pani Katarzyny jakby cieplej. Jakieś srebrne (chodzi o kolor, nie kruszec) figurki koni. Jakieś ozdoby świadczące o niedawnej bytności tzw. kobiecej ręki.

A wracając do widoku z okna gabinetu prezesa. Nie widać Motławy, panoramy Gdańska, zabytków. Jest ściana bloku. Marcin P. zaglądał co dzień w balkony mieszkańcom zajmującym swoje m2 albo m3... - Patrzył na nich codziennie, ale stracił z pola widzenia zwyczajnych ciułaczy - mówią jedni.
- No właśnie. Patrzył na te klitki i wiedział, dokąd nie chce wracać - komentują inni.
Tak czy inaczej, wkrótce ślad po Marcinie P. przy Długich Ogrodach zaginie. Pozostaną białe ściany i meble ze sklepu IKEA.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak wygląda siedziba Amber Gold. Co zostało po firmie prezesa Marcina P.? [ZDJĘCIA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski