Czy istnieje ryzyko, że powodzie, które nawiedziły Dolny Śląsk i południową Polskę mogą wydarzyć się także na Lubelszczyźnie?
Prof. Wojciech Pęczuła, Katedra Hydrobiologii i Ochrony Ekosystemów Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie: Na pewno nie. Nie należy się ich spodziewać w takich warunkach geograficznych i hydrologicznych, które aktualnie u nas występują. W odróżnieniu od rejonu Kotliny Kłodzkiej, którą dotknęła powódź, nie ma u nas masywów górskich. Wspomniana Kotlina Kłodzka znajduje się w Sudetach. Góry są specyficzne – wędrujące masy powietrza po spotkaniu z zimnym powietrzem górskim zamieniają się w opad. Na Dolnym Śląsku i w południowej Polsce mamy do czynienia coraz częściej z tzw. powodziami błyskawicznymi, czyli z bardzo szybkim spływem wód opadowych do rzek po stokach górskich. Jedynym zagrożeniem powodziowym dla naszego regionu jest Wisła, zwłaszcza w okolicach Wilkowa (pow. opolski). Ale na pewno nie w tym roku, bo stany wody na Wiśle są ekstremalnie niskie.
Jakie czynniki musiałyby zaistnieć, żeby powódź dotknęła nasz region?
Musiałyby wystąpić intensywne opady w Karpatach. Należy jednak zaznaczyć, że powodzie letnie na Wiśle są o wiele rzadsze niż na Odrze. Przede wszystkim dlatego, że Wisła - w odróżnieniu od Odry - nie jest rzeką uregulowaną - to znaczy ma w sobie więcej przestrzeni, która pozwala na to, że woda może zmieścić się w jej korycie.
A co z pozostałymi rzekami w regionie?
Tam prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi jest jeszcze niższe, głównie ze względu na to, że obszary źródłowe naszych rzek nie są położone w górach. Na Bystrzycy ostatnia wielka powódź miała miejsce przed II wojną światową, Wieprz jest rzeką naturalną, meandrującą, wylewa bardzo rzadko. Bug może wystąpić z brzegów w wyniku roztopów lub zatorów lodowych, ale to zdarza się w jego dolnym biegu, a nie na Lubelszczyźnie. Warto powiedzieć, że doliny obu rzek są naturalne i niezbudowane, w związku z tym ewentualne rozlanie się nie powoduje strat materialnych i tragedii ludzkich.
W sierpniu - w wyniku ulewnych deszczów - zalany został Zamość. Co było tego powodem?
Mieliśmy tam też do czynienia z lokalnymi podtopieniami. To efekt przestarzałej kanalizacji deszczowej, która nie przystaje do aktualnych warunków hydro-meteorologicznych. W większości polskich miast, także w Lublinie, była ona projektowana oraz budowana w połowie XX wieku. Od tamtej pory zmienił się charakter i częstotliwość opadów letnich. Kiedyś więcej było "kapuśniaczków", teraz gwałtownych zjawisk, to znaczy, że w krótkim czasie spada dużo deszczu. Sieci kanalizacji burzowej nie wytrzymują po prostu takiego natężenia. A to powoduje lokalne podtopienia. Jest jeszcze drugi powód.
Jaki?
Nastąpiła drastyczna zmiana w strukturze powierzchni miast. Jest coraz mniej powierzchni chłonnych, czyli trawników, łąk, a coraz więcej powierzchni nieprzepuszczalnych, to jest betonu, kostki brukowej. A to oznacza, że woda z opadów nie wsiąka w glebę, tylko spływa bezpośrednio do kanalizacji burzowej i następnie do rzeki. I to trzeba zmienić. Zacząć tworzyć więcej powierzchni chłonnych. Każda powierzchnia chłonna jest na wagę złota. Dzięki nim woda z opadów dopłynie do rzeki, ale po kilku dniach, a nie w ciągu godziny, jak w przypadku powierzchni uszczelnionych.
A jaka jest rola drzew w procesie zatrzymywania opadów?
Bardzo duża. Nie chodzi tylko o walory estetyczne, produkcję tlenu i dawanie cienia. Według Amerykańskiej Agencji ds. Lasów (US Forest Service) jedno duże, solidne drzewo może zatrzymać na swoich liściach 1000 litrów wody opadowej. W debacie publicznej ten temat umyka. Powinniśmy więc dbać o to, aby jak najwięcej starych drzew, jeśli nie zagrażają one oczywiście bezpieczeństwu, zachować. Polityka w większości dużych miast jest jednak zgoła inna. Dla drzew nie ma litości. Zamiast nich tworzy się quasi-skwery - z ławeczką, z betonowym pojemniczkiem, z rachityczną trawką i małym drzewkiem. To w żaden sposób nie zastąpi nam naturalnej osłony przed gwałtownym spływem wód. Tutaj należy jednak podkreślić, że mówimy o skali miast, bo w przypadku powodzi błyskawicznych w górach sama obecność drzew nie wystarczy.
- Święto Chleba w Muzeum Wsi Lubelskiej przyciągnęło tłumy smakoszy
- Wystawców i kupujących nie brakuje. W Zamościu odbył się kolejny Pchli Targ
- Piękny wieczór przy „Z5”. Fani żużla w obiektywie Kuriera Lubelskiego
- 12,5 tys. kibiców świadkami historycznego meczu Motoru. Zdjęcia z trybun Areny
- Ulicami Lublina ścigali się w Biegu Koziołka. Zobacz uczestników "Dychy"
- Lubelskie Bractwo Strzelców Kurkowych świętuje stulecie odrodzenia. Zobacz zdjęcia