Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Rokita wyłania się z niebytu. Jego duch w Platformie jest wciąż żywy [ZDJĘCIA]

Witold Głowacki
Bartłomiej Sienkiewicz
Bartłomiej Sienkiewicz FOT. BARTLOMIEJ RYZY/ POLSKAPRESSE
Czy dawni ludzie Rokity w Platformie uronią choćby łzę, czytając memuary swego byłego patrona? A może przypomną sobie o "niedoszłym premierze z Krakowa" - zastanawia się Witold Głowacki.

Jan Rokita wyłania się właśnie na moment z politycznego niebytu, w którym pozostaje od czasu decyzji o niekandydowaniu do Sejmu w wyborach 2007 roku. Do księgarń trafia druga z trzech rozmów przeprowadzonych ze świadkami polskiej polityki przez Roberta Krasowskiego w ramach cyklu Historia III RP. "Anatomia Przypadku" - taki tytuł nosi rozmowa Krasowskiego z Rokitą. Niedoszły "premier z Krakowa" rozlicza się w niej z własną polityczną karierą, próbuje też dopowiedzieć własną wizję dwudziestolecia. Zarazem jednak Rokita przypomina swą krytykę Donalda Tuska, przywołuje sformułowane wcześniej przez siebie na łamach "Dziennika" tezy o "rządach osobistych" szefa Platformy, nie szczędzi ostrych słów o wybujałych ambicjach i cokolwiek psychopatycznych, jeśli tylko zawierzyć Rokicie, cechach ego premiera. Ta książka - choć wielokrotnie mniej nasycona smaczkami - może wywołać w PO efekt zbliżony do tego, jaki swego czasu towarzyszył publikacji wywiadu rzeki Anny Wojciechowskiej z Januszem Palikotem. A zatem odświeżyć dawne podziały, przypomnieć zamiecione pod dywan konflikty, rozjątrzyć zadawnione rany, obudzić uśpione buldogi.

Tym bardziej to prawdopodobne, że choć Rokity nie ma w zasadzie w polskiej polityce od ponad pięciu lat, to jednak do dziś - w wymiarze przynajmniej nieformalnym - w niej pozostaje. I to nadal w Platformie Obywatelskiej. Nie chodzi bynajmniej o to, że niegdysiejszy "drugi po Tusku" nie wypisał się wciąż z Platformy. Raczej o to, jak wielu obecnie ważnych polityków Platformy znajdowało się swego czasu w jego orbicie. Dziś więc, gdy w Platformie samego Rokity praktycznie nie ma, dawni ludzie Rokity nadal robią kariery.

Ot, choćby Bartłomiej Sienkiewicz, nowy szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W mediach najczęściej dziś przedstawiany przez pryzmat działalności w Ośrodku Studiów Wschodnich i uprawianej ze swadą publicystyki. Ale to przecież Jan Rokita wprowadzał Sienkiewicza do powstającego Urzędu Ochrony Państwa. Wraz zresztą z Konstantym Miodowiczem, dziś posłem PO ze speckomisji, i Wojciechem Brochwiczem, byłym wiceministrem spraw wewnętrznych w rządzie Buzka, teraz adwokatem.

Wszyscy działali wspólnie z Rokitą jeszcze w opozycji w czasach PRL - wokół ruchu Wolność i Pokój. Potem, u progu wolnej Polski, za sprawą Rokity i wespół z nim, a pod egidą ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Kozłowskiego współtworzyli zaś nowe tajne służby.

Sienkiewicz aż do dziś pozostawał na obrzeżach polityki. Brochwicz wszedł do niej przed ponad dekadą, a później całkiem skutecznie wyszedł. Konstanty Miodowicz poszedł zaś do Sejmu - i do dziś w nim jest. Jednak od kilku lat jego nazwisko nie jest już kojarzone z Janem Rokitą, a paradoksalnie ze swego czasu głównym wrogiem Rokity - Grzegorzem Schetyną.

Dziś rolę przywódcy platformerskich konserwatystów - siedem czy pięć lat temu zastrzeżoną właśnie dla Rokity - pełni Jarosław Gowin. Ale przecież i on był z Rokitą bardzo blisko. Najpierw w krakowskiej tylko Platformie, od 2005 roku już też na szczeblu krajowym. W pewnym sensie to Rokita wprowadzał Gowina do PO - choć trudno tu mówić o jakiejś specjalnie mentorskiej roli. To jednak Gowin wraz z Rokitą należał do najzagorzalszych w Platformie zwolenników współrządzenia z PiS przed wyborami w roku 2005. W swej ówczesnej publicystyce prezentował wizje pokrewne rodzącej się idei "IV RP". Już wtedy typowano go jako potencjalnego członka rządu koalicji PO-PiS, którym kierować miał premier z Krakowa.

W krakowskiej już tylko Platformie dość istotnym w ostatnich latach spadkobiercą Rokity był także Stanisław Kracik - były wojewoda małopolski, kandydat PO na prezydenta Krakowa w ostatnich wyborach samorządowych. Jego rola jednak zdecydowanie zmalała po samorządowej przegranej, a także po nieudanej próbie dostania się w 2011 roku do Senatu.
Wśród platformerskich konserwatystów doby Rokity wyróżniał się także Sławomir Nitras, dziś europoseł, którego nazwisko cyklicznie powraca przy każdych przymiarkach do ewentualnej lub realnej rekonstrukcji rządu Donalda Tuska.

Rokita wycofał się z bieżącej polityki przed wyborami roku 2007. Oficjalnie - wyłącznie ze względu na autonomiczną decyzję swej żony, która przyjęła posadę doradcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by potem rozpocząć regularną karierę poselską w Prawie i Sprawiedliwości. Tak naprawdę - raczej ze względu na to, że w rywalizacji o wpływy w partii z Donaldem Tuskiem Rokita znalazł się ostatecznie na łopatkach i stracił wiarę w możliwość odzyskania pozycja. Do dziś jednak w Platformie nie każdy jest pewien, czy i to do końca wyczerpuje temat przyczyn rezygnacji Rokity z dalszej walki.

Polityk PO - ważny i wtedy, i dziś: Jest w tym dla mnie do pewna tajemnica. Nie mam pojęcia, do jakiego stopnia najważniejszy okazał się wybór Nelly. W partii stracił na znaczeniu, ale wciąż się liczył. To było do odbudowania. Kto wie, czy i teraz na przykład, pod wodzą Rokity, konserwatyści nie byliby tak naprawdę najsilniejszą frakcją w partii, a nie awatarami Gowina. I czy nie byliby w stanie wywierać realnej, także reformatorskiej presji na rząd.

Być może to marzenie ściętej głowy. Bo problem w tym, że taką presję na Donalda Tuska - jeszcze bynajmniej nie premiera - Rokita próbował wywierać jeszcze działając w partii. A Tusk wielokrotnie mu za tę presję w sposób mniej lub bardziej brutalny "dziękował". Tak też mniej więcej zaczął się upadek Rokity w Platformie.

Opowiada polityk PO: Najpierw to jeszcze Schetyna kawałek po kawałku podciął Rokitę w Krakowie. Potem sam Rokita strzelił sobie w stopę opowiadając się wspólnie z PiS za Ryszardem Terleckim jako kandydatem na prezydenta Krakowa. I to już był sygnał do poważniejszej rozprawy. Mniej więcej wtedy też, gdy rozgrywała się sprawa Terleckiego "za rokitowe odchylenie" atakowano w Platformie i ówczesnego jej posła, socjologa Pawła Śpiewaka. Słynne było wówczas jedno z posiedzeń klubu PO zwołane wiosną 2007 roku, na które nie stawił się sam Rokita, a niejako w zastępstwie wymierzone wprost w niego połajanki czekały Gowina i Śpiewaka . Było to tuż po - nieuzgodnionej z Donaldem Tuskiem - publikacji raportu "Głęboka przebudowa państwa" z prac platformerskiego gabinetu cieni, którymi kierował właśnie Rokita. Kierownictwo PO zastanawiało się wtedy wręcz nad usunięciem całej trójki z partii. I Gowin, i Śpiewak odważnie wtedy bronili przede wszystkim Rokity. Wspierał ich Konstanty Miodowicz. Wymownie milczał natomiast Bogdan Zdrojewski - wtedy szef klubu - także kojarzony z platformerską konserwą.

Być może najwierniejszy Rokicie okazał się Sławomir Nitras. Jeszcze na dzień przed ogłoszeniem przez Lecha Kaczyńskiego nominacji dla Nelly, to Nitras negocjował w imieniu Jana kwestię pozycji konserwatystów na listach wyborczych do parlamentu. Wcześniej zaś także on - wraz szefem zachodniopomorskiej Platformy Stanisławem Gawłowskim- zasłynął propozycją, aby to Rokita został... marszałkiem ich województwa. Było to tuż po tym, jak stało się jasne, że Rokita nie zostanie szefem klubu Platformy Obywatelskiej.

A dziś? Może po lekturze nowej książki Rokity ktoś z jego dawnych politycznych przyjaciół odkurzy szpargały w szufladzie? Zapomni o "ratunku, Niemcy mnie biją" za to wyciągnie na przykład raport z prac "gabinetu cieni"? Kto wie, dokąd jeszcze zaprowadzi PO szukanie nowego pomysłu na partię?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jan Rokita wyłania się z niebytu. Jego duch w Platformie jest wciąż żywy [ZDJĘCIA] - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski