Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Kaczyński nie jest sam: Bratanica zawsze go wspierała [ZDJĘCIA]

Dorota Kowalska
Marta Kaczyńska podczas pogrzebu Anny Walentynowicz
Marta Kaczyńska podczas pogrzebu Anny Walentynowicz Tomasz Bołt/Polskapresse
Jarosław Kaczyński najpierw stracił brata, teraz odeszła jego matka. I choć wielu już dzisiaj zastanawia się, czy prezes PiS pozostanie nadal w polityce, to chyba bardziej zasadne jest pytanie: w jakim stylu do niej wróci po kolejnej stracie - pisze Dorota Kowalska.

Jarosław Kaczyński w kościele Świętego Krzyża w Warszawie przemawiał przejmująco. W każdym razie w jego słowach wyczuwało się i wielką miłość do matki, i wielkie jej oddanie. - Chciałem powiedzieć kilka słów na temat mamy. Mama była osobą skromną, cichą i spokojną, miała ogromny dar kontaktu z ludźmi. (...) Pogrzeb jest wielki i piękny, z udziałem najwyższych przedstawicieli Kościoła, choć mama była osobą świecką - zaczął prezes Prawa i Sprawiedliwości. - Mama przy swojej zasadniczości, która odnosiła się do spraw wiary, bo miała taką wiarę, której można zazdrościć (...), obok patriotyzmu, który też miał całkowicie niezachwiany charakter, tak mocny, że i mnie potrafiła czasem krytykować, kiedy powiedziałem coś krytycznego o naszych rodakach. Mama była osobą bardzo wesołą - wspominał dalej.
Jak dodał, miała niesamowity dar opowiadania, dzięki któremu oni, jej synowie, mogli uczestniczyć w jakiejś mierze w jej życiu, w przeszłości, słyszeć przekazywane w sposób bardzo barwny i przekonujący opisy obyczajów, sposobów życia z zupełnie innej epoki.

- Była naprawdę czynnie dobra. Bardzo wielu ludziom (...) pomogła. Pomagała kiedyś przed laty sama, na różne sposoby, później prosiła o pomoc także innych. Przyszedł taki czas, że prosiła o pomoc synów. Ale nigdy nie potrafiła zabiegać o swoje sprawy. Życia nie traktowała w kategoriach kariery - kontynuował.

O przywiązaniu prezesa do matki, Jadwigi Kaczyńskiej, i uczuciu, jakim ją darzył, wiedzieli wszyscy, nie tylko w Prawie i Sprawiedliwości. To na barkach Jadwigi Kaczyńskiej spoczęło wychowanie Lecha i Jarosława. Rajmund Kaczyński, ojciec polityków, pracował na kilku etatach: wykładał na tzw. Sorbonie przy Politechnice Warszawskiej, potem na Wydziale Inżynierii Sanitarnej PW, dorabiał w biurach projektowych. Jadwiga Kaczyńska po urodzeniu synów, a Lech i Jarosław Kaczyński przyszli na świat, kiedy była na trzecim roku studiów, napisała pracę magisterską u profesora Juliana Krzyżanowskiego, potem pracowała, ale musiała znaleźć czas dla dzieci. I znajdowała go. W wywiadzie, jakiego udzieliła Krystynie Pytlakowskiej, opowiadała, jak bardzo synowie byli dla niej ważni. "Ja ich po prostu bardzo lubiłam, oprócz miłości do nich. Oni są bardzo mili, mają poczucie humoru. A jako bracia kochają się bardzo. Obaj są uczuciowi. A dziećmi byli naprawdę przezabawnymi" - tłumaczyła. Bracia, tak Jarosław, jak Lech, przy każdej okazji podkreślali zaś, jak mocna więź łączy ich z matką.

Marta Kaczyńska, jeśli trzeba, zawsze stawała obok wuja. Wspierała go podczas kampanii wyborczej i, jak twierdzą eksperci, ta młoda, wykształcona kobieta przyciągnęła wielu wyborców PiS

Zresztą, Jadwiga Kaczyńska cały czas mieszkała z Jarosławem w ich w żoliborskim mieszkaniu. I nawet, kiedy prezes PiS wyjeżdżał gdzieś w teren, codziennie kontaktował się z matką. Wypytywał o zdrowie, zbierał recenzje swoich publicznych wystąpień. Strata, jaką odczuwa po odejściu najbliższej mu przecież osoby, musi być więc wielka. - Kiedy słuchałem słów Jarosława Kaczyńskiego w kościele Świętego Krzyża, było mi bardzo przykro. To musi być dla prezesa PiS ogromny stres, wielki ból - mówi Wiesław Gałązka, konsultant i doradca polityczny.
Dlatego też natychmiast zaczęto się zastanawiać, co dalej z Jarosławem Kaczyńskim. Czy zostanie w polityce, czy może postanowi odejść. Identyczne pytanie zadawano sobie zresztą w 2010 r., kiedy w katastrofie smoleńskiej zginął Lech Kaczyński, brat bliźniak Jarosława. Razem z Lechem doskonale się uzupełniali. Lech Kaczyński przyznał kiedyś w wywiadzie dla "Polityki", że brat jest od niego lepszy w tworzeniu idei, koncepcji, programów, jest lepszym mówcą i polemistą. On ma za to większą od brata umiejętność nawiązywania kontaktów. Bo bracia, choć tak podobni, różnili się zasadniczo. Różniły ich też poglądy polityczne. Lech Kaczyński był bardziej centrowy od brata, a w sprawach społecznych miał ciągoty socjalizujące. On sam wolał mówić, że brat jest bardziej na prawo od niego.

Już wtedy jednak, w 2010 r., tuż po katastrofie smoleńskiej, i polityczni przeciwnicy, i zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego mówili jednym głosem: "To twardy zawodnik. Podnosił się wielokrotnie".

Wspominali wtedy chociażby rok 1993 r., kiedy rozpadało się Porozumienie Centrum, a wielu postawiło na Kaczyńskim krzyżyk. Ale żaden inny polityk nie ma takiej zdolności reaktywacji i nie potrafi tak skutecznie wykorzystywać okazji, które się nadarzają. W siedzibie PC wyłączono telefony, członkowie składali legitymacje, a Jarosław Kaczyński z kamienną twarzą mówił, że nie da się robić polityki abstrakcyjnie, nie wdając się przy tym w realne spory. I radził sobie. W 1997 r. wszedł do Sejmu z list Ruchu Odbudowy Polski, bo kontestował kolesiostwo w AWS. Jego bliski współpracownik Ludwik Dorn wszedł wtedy do Sejmu z list AWS. Po wyborach Kaczyński opuścił Ruchu Odbudowy Polski, a Dorn AWS, i działali w Sejmie jako polityczny duet. Sam Kaczyński był jednak coraz bardziej sfrustrowany polską polityką, w której ewidentnie nie mógł znaleźć miejsca. Udzielał nawet wywiadów, w których zapowiadał wycofanie się z niej. Ale wbrew tym zapowiedziom czekał, a kiedy przyszedł odpowiedni moment, wyszedł z cienia. Wykorzystał popularność swojego brata Lecha, który jako minister sprawiedliwości zyskał sympatię Polaków, i na jej bazie stworzył Prawo i Sprawiedliwość, którego kośćcem było Porozumienie Centrum. A kiedy afera Rywina potwierdziła w oczach Polaków dużą część jego diagnoz, PiS zyskało poważną popularność, by w 2005 r. dojść do władzy.

Nawet przeciwnicy Jarosława Kaczyńskiego mówią, że to twardy gracz i silny człowiek. Polityka jest jego zawodem i pasją, i bardzo mało prawdopodobne, aby to miało się zmienić

Bo, jak mówią przy Wiejskiej, Jarosław Kaczyński posiada to, co w polityce najważniejsze: potrafi czekać, a kiedy wyczuje dogodny moment, przechodzi do działania.

- To twardy lider, wytrawny gracz polityczny, posiada pewien rodzaj charyzmy, bez niego partia nie istnieje - uważa Wiesław Gałązka.

Tyle tylko, że w tym wypadku nie chodzi o gry polityczne, ale o uczucia związane ze stratą dwóch najbliższych osób. - Jarosław Kaczyński nie może odejść z polityki, to jego pasja i praca - uważa prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny. - Otrząsnął się po śmierci brata, otrząśnie się i teraz - dodaje prof. Czapiński.
I trudno się z tą diagnozą nie zgodzić, bo polityka rzeczywiście od zawsze była wielką pasją Jarosława Kaczyńskiego.

Terasa Torańska, zmarła kilka tygodni temu znakomita dziennikarka i publicystka, w 1994 r. wydała zapis rozmów, jakie z nim przeprowadziła. Jarosław Kaczyński opowiadał jej o tym, czym jest dla niego polityka i jaką ma jej wizję. W 1989 r., już po wyborach czerwcowych, uważał, że porozumienia Okrągłego Stołu straciły swoją historyczną legitymację, że należy rozbić stare układy, zdekomunizować Polskę, Wojciecha Jaruzelskiego ukarać. Dokończyć rewolucję solidarnościową. Właśnie te hasła przyświecały Porozumieniu Centrum, które stworzył w 1990 r. Opowiadał o polityce z zacięciem, w każdym razie wyłania się z tych rozmów obraz człowieka, któremu naprawdę zależy na tym, co robi. - Dla Jarosława Kaczyńskiego polityka zawsze była wszystkim. Dzisiaj niewiele mu poza nią pozostało. Nie ma żadnych obciążeń, bo choroba matki na pewno go w pewien sposób rozpraszała. Wielce prawdopodobne więc, że teraz będzie tę politykę traktował jako misję - ocenia prof. Kazimierz Kik, politolog. To zdaniem profesora może oznaczać powrót radykalnego Kaczyńskiego, bo dzisiaj została mu partia, polityka i właśnie misja.

Jest jeszcze Marta Kaczyńska, na którą w wielu sprawach Jarosław Kaczyński pewnie może liczyć. Pozostała najbliższą jego krewną, córką ukochanego brata.

Tragedia smoleńska, w której straciła obojga rodziców, ponoć bardzo ją zmieniła, zawsze była perfekcyjnie zorganizowana, spokojna, dojrzała, ale dzisiaj jeszcze bardziej zdystansowała się do życia i tego, co się wokół niej dzieje.

Jej publiczne wypowiedzi czy nieliczne wywiady, jakich udzieliła, zawsze odbijają się szerokim echem. Młoda, wykształcona, atrakcyjna, przyciąga do siebie ludzi. Chociaż sama Marta Kaczyńska w sytuacjach publicznych nie czuje się ponoć najlepiej. Z zawodu prawniczka, zawsze trzymała się z dala od warszawskich salonów, a od Pałacu Prezydenckiego wolała Juratę. Nigdy też nie zabiegała o popularność. Nie uczestniczyła w życiu prezydenta w sposób oficjalny, nie było jej w mediach. Spędzała czas z rodziną, dwiema córkami i drugim mężem Marcinem Dubienieckim w Trójmieście. Po tragedii smoleńskiej jej życie mocno się jednak zmieniło. Marta Kaczyńska nie mogła dalej pozostawać w cieniu i siłą rzeczy stanęła na pierwszej linii frontu. Wszyscy patrzyli, jak wita trumny rodziców na lotnisku na Okęciu, jak ich żegna na Wawelu i jak potem wspiera Jarosława Kaczyńskiego podczas jego kampanii prezydenckiej. W tym czasie pojawiła się ze swoją rodziną na okładkach dwóch pism kobiecych. Siłą rzeczy, jej życiem zaczęły interesować się tabloidy, donosząc o rodzinnych kłopotach czy planowanym rozstaniu z mężem. Potem nagle Marta Kaczyńska zniknęła. Nie na długo jednak.

Rok temu w Brukselii oceniła stan śledztwa smoleńskiego, nie pozostawiając złudzeń, jakie ma o nim zdanie.
- Polska jako członek Unii powinna się spotkać z solidarnością pozostałych państw i uzyskać odpowiednie wsparcie. Jedyną nadzieją na rzetelne wyjaśnienie tej straszliwej katastrofy jest powołanie międzynarodowej komisji, która w sposób niezależny wyjaśni, dlaczego prezydent i jego żona, moi rodzice, oraz 94 przedstawicieli naszego kraju musieli zginąć - mówiła córka prezydenta Lecha Kaczyńskiego zagłuszana gromkimi brawami. Jej wystąpienie relacjonowały wszystkie ogólnopolskie media, odniósł się do niego szef europarlamentu Jerzy Buzek i prezydent Lech Wałęsa.

- Propozycję wyjazdu do Brukseli na wysłuchanie publiczne otrzymałam od pana prof. Ryszarda Legutki. Uznałam, że powinnam tam być przynajmniej z kilku względów. Postępowanie w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, w której zginęli moi rodzie, prowadzone jest opieszale, w sposób niewłaściwy, mamy nawet dowody na mataczenie strony rosyjskiej w śledztwie - tłumaczyła potem w rozmowie z "Polską" Marta Kaczyńska. - Uznałam moją obecność w Brukseli za obowiązek w stosunku do rodziców, pozostałych ofiar katastrofy oraz wszystkich tych, którzy podobnie jak ja uważają, że w tej sprawie należy dążyć do rzetelnego wyjaśnienia przyczyn tej straszliwej tragedii - dodała.

Jeszcze ostrzejsze słowa w związku z katastrofą smoleńską padły kilka miesięcy później, w grudniu 2012 r. "Pasażerów tupolewa po prostu zabito. Dziś pytanie nie brzmi, czy do zamachu doszło, ale czy są jakieś dowody, że go nie było" - powiedziała Marta Kaczyńska w wywiadzie dla pisma "W Sieci". "Cała wiedza, jaką mamy, prowadzi do logicznego wniosku, że pasażerów tupolewa po prostu zabito, że doszło do dwóch wybuchów i to spowodowało tragedię" - stwierdziła. Nie ma więc wątpliwości, że w sprawie smoleńskiej Jarosław Kaczyński może liczyć na wsparcie bratanicy. W wielu innych kwestiach także, bo już raz Marta Kaczyńska wsparła wuja w czasie kampanii prezydenckiej. Śmierć Jadwigii Kaczyńskiej, matki Jarosława, babci Marty Kaczyńskiej, pewnie jeszcze bardziej zbliżyła tych dwoje. I choć opinie o relacjach ich łączących są różne, niektórzy twierdzą, że nie są to relacje zbyt ciepłe, to politycznie bliżej im do siebie niż dalej.

Marta Kaczyńska przed katastrofą smoleńską unikała rozgłosu i niechętnie uczestniczyła nawet w oficjalnych uroczystościach, po 10 kwietnia 2010 r. to się zmieniło

- Chyba nie powinniśmy pytać o to, czy Jarosław Kaczyński wróci do polityki, ale o to, w jakim stylu to zrobi po tej, kolejnej już stracie - zauważa prof. Janusz Czapiński. A zbliżające się wybory, tak do parlamentu, jak te prezydenckie to dla prezesa PiS spore wyzwanie.

- Ja widziałbym dla niego jedno niebezpieczeństwo: bo mam wrażenie, że za jego plecami młodzi przygotowują się do skoku. Mają dość getta politycznego, a dla nich Jarosław Kaczyński to izolacja - mówi prof. Kazimierz Kik, politolog. Nikt oczywiście otwarcie przeciw prezesowi nie wystąpi, ale zdaniem prof. Kika przed wyborami scena polityczna zacznie pękać i mogą się dziać różne rzeczy. - PiS ma problem ewentualnego koalicjanta, bo z samym Prawem i Sprawiedliwością wielu by się dogadało, ale z Jarosławem Kaczyńskim nie dogada się nikt - mówi.

Na razie jednak PiS jest wciąż w ofensywie i nic nie wskazuje na to, aby Jarosław Kaczyński zamierzał odpuścić. Tym bardziej, że ma opinię człowieka bezkompromisowego, otwartego w wyrażaniu swoich poglądów, czasami wręcz bezwzględnego. I co najważniejsze jako doskonały strateg ma zawsze przygotowane scenariusze B, C i D. Pewnie więc zniknie na kilka dni, może tygodni, a potem powróci, by walczyć o swoją wymarzoną Polskę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jarosław Kaczyński nie jest sam: Bratanica zawsze go wspierała [ZDJĘCIA] - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski