Pewien krakowski aktor, na popularnej jak świat szeroki „wigilii firmowej” w swoim teatrze, został znienacka zaczepiony przez swojego dyrektora pytaniem związanym z nadchodzącą premierą: „No, jak tam idą próby?” Aktor uśmiechnął się szeroko, a że był już nieźle rozochocony (bynajmniej, nie opłatkiem), poklepał dyrekcję po policzku i wesoło odpowiedział: „W pyteczkę, dyrektorku!” Oj, nie powąchał on pierwszej obsady w nowym sezonie, oj nie.
Jeśli się rozejrzeć dokoła w naszym światku, wszystko wydaje się być w pyteczkę. „Pięćsetplusy” roją się jak meszki w sierpniu, kto wcześniej wstanie, ten pierwszy obiecuje. Najbardziej w pyteczkę wydaje się być minister od edukacji. Myśli o nauczycielach dniami i nocami, pcha reformę przez wiry i porohy, a tu jej środowisko kłody pod nogi rzuca i w nic już nie wierzy. W swoim najnowszym liście pani minister obiecuje dalej to, co obiecywała, tylko mniej, oraz wycofuje się z tego, co pedagodzy oprotestowali jeszcze przed wejściem ustawy, tylko wolniej.
W pyteczkę jest również w służbie zdrowia. Kolejki w przychodniach się zmniejszają, bo zgodnie z planem pacjenci wymierają. Lekarzy brakuje, bo jadą tam, gdzie nie jest w pyteczkę, tylko obrzydliwie normalnie. Pielęgniarki zajmują sie tym, czym powinny zajmować się salowe i sanitariusze, bo nikt za pielęgniarki tego nie zrobi, a jakoś dziwnie zależy im na pacjentach.
W pancerną pyteczkę jest w wojsku. Po Bałtyku zamiast Marynarki Wojennej hula wiatr, a premier przybija złotą blachę do większego kawałka blachy, sugerując rozpoczęcie jakiejś budowy w Stoczni Szczecińskiej. Złotą blachę odcięto i gdzieś schowano, a większy kawałek zardzewiał i nie wiadomo, gdzie jest. Śmigłowców nie kupiono, z wyjątkiem dwóch dla policji. Obiecują nadal śmigłowce ze Świdnika, bo będą polskie! Oczywiście, tak jak polski jest Mercedes kupiony w salonie w Lublinie. Za ciężkie (dla nas, prostaczków) miliony zakupiono w dużej liczbie kawałki rur, zwane szumnie lekkimi moździerzami i rozdano je „terytorialsom”.
W pyteczkę mają rolnicy, bo przecież samo im rośnie, a oni wyjeżdżają na autostrady i tam stoją. Źle zrozumieli dokładanie do świnki, bo rządowi chodziło o oszczędzanie, a nie o dopłacanie do własnych hodowli.
Z blaskiem bombek, marketową muzyką i „Kevinem samym w domu” idą najfajniejsze w roku święta.
Niech nie będą w pyteczkę, tylko normalne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?