Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Mucha: - Nie będę w rządzie "ładną buzią"

DUN
Joanna Mucha
Joanna Mucha Jacek Babicz
- Zawsze uważałam, że ministrem edukacji nie musi być nauczyciel, a szefem MON - generał. W ministerstwie trzeba umieć zarządzać ludźmi, którzy z kolei powinni być dobrze przygotowani i znać swoje zadania. Moja nieznajomość tematyki może być nawet atutem. Patrzę na wszystko świeżym okiem, będę miała szansę pewne skostniałe sytuacje zakwestionować i ich model wymyślić na nowo. Jestem przekonana, że dam sobie radę - mówi Joanna Mucha w wywiadzie dla Kuriera Lubelskiego.

Zaskoczyła Panią decyzja premiera Donalda Tuska o powierzeniu Pani stanowiska ministra sportu?
Nie. Dużo wcześniej dowiedziałam się, że jakaś propozycja może mi być złożona. Kiedy okazało się, który to będzie resort, zaczęłam się przygotowywać - czytać w internecie o sporcie, ale też o ministerstwie, jego strukturze, działaniu. Przestudiowałam ustawy. Ostateczna rozmowa z premierem odbyła się na dwa dni przed powołaniem.

Musiał Panią bardzo przekonywać?
Nie. Czekałam na zadanie. To tak jakby dostać glinę do rąk i móc ją wyrzeźbić.

Nie przeraziło Pani, że to "glina" sportowa?
Zupełnie nie. Jak tylko się zorientowałam, w jaki sposób działa ministerstwo, byłam zadowolona, że akurat ten resort dostaję pod opiekę. Będę miała dużą swobodę działania.

Jest Pani przecież ekspertem od ekonomiki służby zdrowia..
Zawsze uważałam, że ministrem edukacji nie musi być nauczyciel, a szefem MON - generał. W ministerstwie trzeba umieć zarządzać ludźmi, którzy z kolei powinni być dobrze przygotowani i znać swoje zadania. Moja nieznajomość tematyki może być nawet atutem. Patrzę na wszystko świeżym okiem, będę miała szansę pewne skostniałe sytuacje zakwestionować i ich model wymyślić na nowo. Jestem przekonana, że dam sobie radę.

Napisała Pani na stronie internetowej, że karate daje pewność siebie. Nadal Pani trenuje?
Nie. Mam problemy z biodrem. Ale sportu mi brakuje, więc dbam o to, żeby dwa, trzy razy w tygodniu mieć czas na aktywność fizyczną.

Jakie będą Pani pierwsze decyzje jako ministra sportu?
Nie chcę jeszcze o nich mówić. Moją wizję działania resortu i plany chciałabym najpierw na spokojnie przedyskutować ze współpracownikami. Dopiero później ogłoszę je publicznie.

Co Pani uważa za największe bolączki polskiego sportu?
Jak wyżej. Zdiagnozowałam je, ale więcej będę mogła powiedzieć za około dwa tygodnie, po rozmowach z pracownikami resortu.

Z jednym problemem już musiała się Pani zmierzyć. Działacze PZPN zarzucają Grzegorzowi Lacie korupcję przy budowie siedziby związku. Przedstawili nagrania, które mają tego dowodzić. Zawiadomiła Pani prokuraturę i CBA...
Nie mogłam wykonać ani kroku mniej i ani kroku więcej. Nie wypowiadam wojny PZPN-owi, zrobiłam tylko to, do czego mnie zobowiązuje prawo. Poprosiłam też związek o wyjaśnienia. Jest to dla mnie trudna sytuacja, ale w pewnym sensie pozytywna. Na zmiany w PZPN czekało wielu ministrów, a ja być może początek zmian dostanę w prezencie.

Pojawiły się już opinie, że sprawa nieprzypadkowo wyszła na jaw właśnie teraz. Że chodziło o zapewnienie Pani "dobrego wejścia".
Nie sądzę. Ta sytuacja z całą pewnością narastała, ten wrzód musiał kiedyś pęknąć.

Będzie kurator w PZPN?
W myśl nowych przepisów, to nie ja go wyznaczam, mogę jedynie złożyć wniosek do sądu w tej sprawie. Dopóki nie otrzymam wyjaśnień od PZPN i informacji od prokuratury, nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
Ktoś powiedział, myśląc m.in. o PZPN i środowisku działaczy sportowych w ogóle, że wkracza Pani w "gniazdo os". Czy to nie zastopuje Pani planów dotyczących zmian?
Mam świadomość, że mam silnych przeciwników, z międzynarodowymi umocowaniami, wyposażonych w instrumenty finansowe. Próba sił przypominałaby walkę Dawida z Goliatem, ale jestem przekonana o tym, że jest duże pole do współpracy i możliwość wypracowania takich zasad, które będą dobre dla polskiej piłki.

Czy są jeszcze jakieś sprawy wśród zadań ministra sportu, które już dziś ocenia Pani jako szczególnie trudne?
Jest ich co najmniej kilka. Ale nie chciałabym jeszcze teraz o tym mówić.

Główne zadanie stojące przed Panią, to koordynacja ostatnich przygotowań Polski do Euro 2012. Czy uda się wszystko zrealizować na czas?
Na pewno. W minionym tygodniu przekopałam się przez stosy dokumentów dotyczących przygotowań. Są oczywiście opóźnienia i wiemy już dziś, że niektóre rzeczy się nie powiodą - chodzi np. o infrastrukturę drogową. Ale jestem przekonana, że nie wpłynie to na dobrą organizację mistrzostw.

Prezentując skład nowego rządu premier Tusk powiedział, że od nowego ministra sportu oczekuje m.in., że będzie dobrze reprezentował Polskę podczas Euro 2012. Nie obawia się Pani, że będzie postrzegana tylko jako "ładna buzia", która ma być gwiazdą mediów i dobrze się prezentować np. podczas uroczystości otwarcia mistrzostw?
Takie oceny pewnie się pojawią, ale puszczam je mimo uszu. A premier powiedział też, że na stanowisku ministra sportu ważne są zdolności dyplomatyczne. Dyplomacja nie oznacza dobrej aparycji. Przez najbliższe miesiące konieczne będzie wypracowanie dobrych kontaktów, również zagranicznych, od których w dużej mierze zależeć będzie powodzenie różnych przedsięwzięć związanych z Euro 2012.

Jest Pani pierwszym od lat konstytucyjnym ministrem z Lublina. Czy region może w związku z tym liczyć na jakieś profity? Może np. znajdą się pieniądze na basen olimpijski?
Gdybym powiedziała, że moim priorytetem jest wypełnienie zobowiązań lokalnych, byłabym zdziwiona, gdyby premier mnie natychmiast nie zdymisjonował. Ale wiadomo, że bliższa ciału koszula... Pamiętajmy też o dwóch sprawach. Po pierwsze, ściana wschodnia jest niedoinwestowana pod względem infrastruktury sportowej. Po drugie, minister może działać nie tylko w sprawach związanych ze swoim resortem.

Kogo wybierze Pani na swoich najbliższych współpracowników? Czy będzie wśród nich ktoś z naszego województwa?
Tak. Ale szczegółów na razie nie zdradzę. Oprócz jednego - będzie mi pomagała Anna Glijer, moja była asystentka.

Jak wygląda dzień pracy ministra sportu?
O godz. 8 wychodzę z domu. Mieszkam blisko ministerstwa, więc o 8.07 jestem na Senatorskiej. Wtedy wydaję pierwsze dyspozycje. Do godz. 9 są rozmowy ze współpracownikami i lektura prasy. Potem zaczynają się spotkania. We wtorki o godz. 11 jest posiedzenie Rady Ministrów, w środy o godz. 9 - narady kierownictwa resortu. Do tego dochodzą posiedzenia Sejmu, bo będę oczywiście chodzić na głosowania. Z pracy wychodzę ok. godz. 19, ale jeszcze jakieś dwie godziny w domu siedzę nad dokumentami. Taki pewnie będzie standard mojej pracy co najmniej przez najbliższy rok. Wiem, że jeśli tego, co chcę zrobić, nie zrealizuję jak najszybciej, później już się nie uda.

Pewnie trudno to wszystko pogodzić z rolą mamy?
Niestety. W Lublinie będę tylko w weekendy. Chłopcy zostali na miejscu z tatą. Na szczęście nie są już maleńcy, mogą odwiedzać mnie w Warszawie, rozmawiamy dużo przez telefon czy skypa. Rozłąka jest jednak dla mnie bardzo trudna, szczególnie jeśli chodzi o młodszego syna, 11-letniego Krzysia, bo starszy Staś już trochę chodzi własnymi drogami. Bardzo tęsknię. Oni też.

* Lubelska posłanka Joanna Mucha została ministrem sportu


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski