Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Juan Carlos Cano: Scena jest moim żywiołem

Agata Wójcik
Juan Carlos Cano (po lewej): rockman, wokalista  zespołu Enclose, który powstał pod koniec 2011 roku. Poza nim w skład grupy wchodzi dwóch Meksykanów i dwóch Polaków. Grają w klimatach post grunge i hard rocka.Juan pochodzi z małej miejscowości Cuauhtemoc w stanie Chihuahua na północy Meksyku. Przyjechał do Lublina za swoją miłością i żeby spróbować spełnić marzenie, którym jest granie własnej muzyki.Ponad rok temu wygrał IV edycję programu muzycznego ,,The Voice of Poland”.
Juan Carlos Cano (po lewej): rockman, wokalista zespołu Enclose, który powstał pod koniec 2011 roku. Poza nim w skład grupy wchodzi dwóch Meksykanów i dwóch Polaków. Grają w klimatach post grunge i hard rocka.Juan pochodzi z małej miejscowości Cuauhtemoc w stanie Chihuahua na północy Meksyku. Przyjechał do Lublina za swoją miłością i żeby spróbować spełnić marzenie, którym jest granie własnej muzyki.Ponad rok temu wygrał IV edycję programu muzycznego ,,The Voice of Poland”. mat. zespołu
Juan Carlos Cano niedawno wrócił z trasy koncertowej po Meksyku, w którą wyruszył ze swoim zespołem Enclose. Teraz pracuje nad płytą. O popularności, życiu w Polsce i planach na przyszłość opowiada Agacie Wójcik.

Minął ponad rok, odkąd wygrałeś czwartą edycję „The Voice of Poland”. Co nowego u Ciebie słychać?Wraz z moim zespołem Enclose jesteśmy teraz w trakcie nagrywania naszego autorskiego materiału. Od wygranej nie mieliśmy na to za dużo czasu. Od zakończenia programu graliśmy non stop koncerty. Lipiec spędziliśmy w moim kraju, w Meksyku, również w trasie. Teraz poświęcamy naszą uwagę przede wszystkim nagrywaniu płyty. I miejmy nadzieję, że już niedługo ponownie wyruszymy w trasę koncertową.

Czy Twoje życie ciągle wygląda tak samo jak w pierwszych tygodniach po wygranej? Czy ludzie dalej rozpoznają Cię na ulicy?
Tak. Podchodzą, chcą porozmawiać, proszą o zdjęcie i autograf. Dzięki udziałowi w programie dużo uwagi skupiło się na mnie i moim zespole. Mamy dużo pracy. Staliśmy się rozpoznawalni nie tylko w Polsce, ale także i w Meksyku. Naszą muzyką zainteresowali się nowi ludzie, zyskaliśmy duże grono fanów.

Wspomniałeś, że zaczęli Cię rozpoznawać także w Meksyku? Jak to się stało?
Meksykanie także oglądali program, transmitowany na żywo w internecie. O tym, że biorę w nim udział, stało się bardzo głośno w moim kraju. Początkowo nie miałem o tym pojęcia. Dowiedziałem się dopiero, gdy przyjaciele zaczęli podsyłać mi linki do programów telewizyjnych i informacji w prasie. Tak to już jest, gdy ktoś zaczyna odnosić sukces za granicą. Wówczas robi się o nim głośno. Już po wygranej rodacy mieli szansę mnie zobaczyć także w „La Voz Mexico”, czyli meksykańskim odpowiedniku „The Voice of Poland”. Miałem okazję wystąpić w nim jako gość. Odbiór tego programu jest bardzo duży. Ogląda go średnio dwadzieścia sześć milionów ludzi. I ponownie zrobiło się bardzo głośno o mnie w całym kraju. Również podczas odwiedzin u rodziny w Stanach, w supermarkecie podchodzili do mnie ludzie, całe rodziny i gratulowali wygranej. Nawet Filipińczycy oglądali „The Voice of Poland”. Pisali do mnie. To już było po nagraniach. Oni jednak myśleli, że program ciągle trwa. Życzyli mi powodzenia i mówili „Wygrasz ten program”. I mieli rację. Tyle że wygrałem go kilka tygodni wcześniej. To było niesamowite.

Co chciałbyś osiągnąć jako muzyk?
Chciałbym żyć z tego, co robię. Poświęcić temu całe życie. Robić karierę i odnosić sukcesy. Jak każdy muzyk marzę o tym, by moje piosenki stały się hitami. By ludzie śpiewali je na koncertach. Chcę robić to, co kocham najbardziej.

Czym dla Ciebie jest muzyka? Wyobrażasz sobie, że mógłbyś zajmować się czymś innym?
Nie, nie wyobrażam sobie tego. Od kiedy pamiętam, zawsze chciałem zajmować się muzyką. Kiedyś marzyłem o tym, by grać na perkusji. Później zrozumiałem, że najlepiej czuję się śpiewając. Oczywiście, miałem wiele normalnych prac, ale to nie dla mnie. Kocham być na scenie.

Kiedy zacząłeś swoją przygodę z muzyką?
Pochodzę z bardzo muzykalnej rodziny. Mój tata gra na wielu instrumentach, na gitarze, pianinie. Bardzo ładny głos miała też moja mama. Zawsze byłem zafascynowany tym światem. Od dziecka śpiewałem. Nie ulega jednak wątpliwości, że jako samouk muszę się jeszcze wiele nauczyć.

Jak w ogóle znalazłeś się w Polsce?
Do mojej miejscowości przyjechali ludzie z wymiany studenckiej. Pewnego dnia przyszli do baru, gdzie występowałem. Wśród nich była tam też ona - Kamila. Wpadła mi w oko. To dla niej tu przyjechałem. Po raz pierwszy w 2006 roku, żeby poznać jej rodzinę. Przyjeli mnie bardzo ciepło. Spędzałem tu każde wakacje, aż w 2013 roku zdecydowałem się tutaj zamieszkać na stałe. Nie żałuję swojej decyzji. Jedenaście lat później ciągle jesteśmy razem.

Nie bałeś się tutaj przyjechać?
Nie. Od zawsze marzyłem o podróży na stary kontynent. Chciałem podróżować po Europie i zwiedzić jak najwięcej miejsc. Byłem więc bardzo podekscytowany, kiedy nadarzyła się ku temu okazja. Pierwsza podróż samolotem do Polski trwała bardzo długo. To były ponad dwadzieścia cztery godziny i trzy przesiadki. Byłem bardzo zmęczony, ale i szczęśliwy.

Jakie było pierwsze wrażenie po przylocie do Polski?
Zimno… Kiedy przyleciałem, było prawie dwadzieścia pięć stopni na minusie. To była jedna z mroźniejszych zim w Polsce. Z tego, co pamiętam, od przylotu przez trzy tygodnie nie widziałem słońca, bo ciągle padał śnieg i było pochmurno. Ale szybko się zaaklimatyzowałem, poznałem wielu wspaniałych ludzi. Miałem też szansę wystąpić w jednym z lubelskich barów, gdzie zostałem bardzo ciepło przyjęty przez publiczność. Pokochałem Polskę od samego początku.

Co chętnie zabrałbyś z Meksyku do Polski, żeby czuć się tu jak w domu?
(śmiech) Jedzenie! Meksykańskie jedzenie. Jestem wielkim miłośnikiem pierogów i schabowego, ale jestem też bardzo przywiązany do moich narodowych potraw. Kuchni meksykańskiej nie można porównać do żadnej innej. To doskonała kombinacja smaków. Z tej tęsknoty nauczyłem się nawet robić tortillę… Oczywiście chciałbym zabrać tutaj też swoich przyjaciół. W Polsce czuję się jednak dobrze, nie brakuje mi zbyt wielu rzeczy. Jestem w o tyle komfortowej sytuacji, że regularnie odwiedzam swój kraj, cały czas jestem w kontakcie z rodziną i znajomymi. Teraz Polska jest moim drugim domem.

Czy, Twoim zdaniem, Lublin zmienił się od Twojej pierwszej wizyty?
Jest o wiele ładniejszy niż dziewięć lat temu. Wiele budynków zostało odnowionych, a obok nich powstało wiele nowych obiektów. Zmieniła się cała infrastruktura. Zmienili się także ludzi. Są bardziej otwarci dzięki temu, że do Lublina przyjeżdża coraz więcej obcokrajowców. Mają szansę na obcowanie z różnymi kulturami. Za pierwszym razem byłem jedynym ciemnoskórym gościem w tłumie. Ludzie patrzyli na mnie z ciekawością. Teraz nikt się tym nie przejmuje.

Gdzie spędzasz obecnie więcej czasu w Polsce czy w Meksyku?
Ostatnie dwa lata ze względu na program spędziłem w Polsce. W minione wakacje nadarzyła się jednak okazja, by wrócić w rodzinne strony. To było niesamowite. Pojechałem do mojego miasteczka. Nie zdawałem sobie sprawy, że stałem się tam taki popularny. Razem z Enclose graliśmy tam koncert na pełnym kilkutysięcznym stadionie. Byłem bardzo szczęśliwy. Zostałem zaproszony na różne festiwale, dzieliłem scenę m.in. z Deep Purple. Przyjęli mnie tam jak gwiazdę. Ciężko było gdziekolwiek pójść, by nie być rozpoznanym. Czasami myślę, że chciałbym przyjeżdżać tu na lato, a zimę spędzać w Meksyku. Jak ptak, który odlatuje do ciepłych krajów (śmiech).

Jak dostałeś się do polskiego programu?
Na jednym z portali społecznościowych zobaczyłem post o przesłuchaniach, który udostępniła nasza znajoma. Długo zastanawiałem się, czy to dobry pomysł, nie byłem do końca przekonany. W końcu jednak się zdecydowałem i nie żałuję. Podobało mi się, że nikt nie chciał mnie kreować na osobę, którą nie jestem. Byłem sobą. Kamery skupiały się na moich występach, a nie na moim życiu. Tak powinno być.

W programie śpiewałeś piosenki po polsku, nie sprawiało Ci to dużego problemu? Uczysz się polskiego?
Było bardzo ciężko. Śpiewanie piosenek jest jednak łatwiejsze niż mówienie po polsku. To naprawdę trudny język.

Ciągle próbuję się go nauczyć. Rozumiem już większość z tego, co mówią do mnie inni. Tak że jestem na dobrej drodze.

Czy polski rynek muzyczny różni się czymś od meksykańskiego?
Wbrew pozorom, są bardzo podobne. Wszędzie jest ciężko z muzyką rockową. W stacjach radiowych i telewizjach grany jest głównie pop. W Meksyku jednak powoli się to zmienia.

Słyszałam, że chcesz, by na Twojej płycie znalazły się piosenki śpiewane po polsku?
Mam taką nadzieję. Mamy już kilka pio-senek, ale ciągle się zastanawiamy, czy powinniśmy je nagrać. Zobaczymy w studio. Jeżeli wyjdzie dobrze, to znajdą się na płycie. Nie chcemy bowiem, by brzmiało to jak żart. Nie będę nigdy brzmieć jak Polak, ale mam nadzieję, że nie będzie tak źle.

Jak chcesz, by w przyszłości wyglądało Twoje życie?
Chciałbym ciągle tworzyć nową muzykę i przestać być kojarzony tylko z programem. Oczywiście, to on pomógł mi zaistnieć i wypromować mój zespół, ale chciałbym zrobić kolejny krok.

Rozmawiała Agata Wójcik


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski