18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna Marciniak: Uparta, ambitna i pracowita wojowniczka na obcasach

Aleksandra Dunajska
Trenuje, zdobywa medale ale też uczy młodszych. Promuje karate, udziela się charytatywnie a wspólnie z Anną Lewandowską, żoną Roberta, prowadzi zajęcia fitness dla kobiet. Justyna Marciniak - lublinianka, mistrzyni świata w karate tradycyjnym i kobieta bardzo glamour. Pisze Aleksandra Dunajska.

Im trudniej tym lepiej

- Na trening przyprowadziła ją starsza siostra i od początku dała się zauważyć - nie ma wątpliwości Andrzej Maciejewski, trener Justyny Marciniak. - Miała predyspozycje, nie tylko motoryczne, ale też osobowościowe. Była bardzo wytrwała. Kiedy coś zaczynała, uparcie dążyła do celu. A im był on trudniejszy, tym bardziej była zmobilizowana. I taka jest do dziś - opisuje Maciejewski swoją podopieczną.

- Jest bardzo ambitna i pracowita. Ale ma też, a może przede wszystkim, talent. Bez niego nie odnosiłaby takich sukcesów - zauważa Daniel Iwanek, kolega z Lubelskiego Klubu Karate Tradycyjnego, także mistrz świata.

Sukcesy przyszły szybko. Justyna zdobywała kolejne laury: mistrzostwo Polski, Europy, kolejne Puchary Europy i Świata. Aż wreszcie w 2012 roku, jako 23-latka, sięgnęła po ten najważniejszy - została indywidualną mistrzynią świata w karate tradycyjnym. "Po drodze" została Lublinianką Roku, Najlepszym Sportowcem Lubelszczyzny, wygrała charytatywny "Taniec z VIP-ami", udzielała się w różnych akcjach dobroczynnych, m.in. w Szlachetnej Paczce. W czerwcu ub. r. skończyła studia magisterskie na lubelskiej WSEI, a 2 lutego została uznana za najlepszą zawodniczkę Polskiego Związku Karate Tradycyjnego.

- Mistrzostwo świata było nie tylko dopełnieniem medalowej kolekcji, ale też spełnieniem mojego największego marzenia - przyznaje Justyna. Kiedy jednak opadła euforia, pojawiło się pytanie: co dalej? - To takie dziwne uczucie. Przez wiele lat ciężko na coś się pracuje, a kiedy wreszcie się to zdobywa, jest oczywiście wielka radość, a zaraz potem myśl - do czego teraz dążyć? Taka też przemknęła mi przez głowę - przyznaje karateczka. Szybko znalazła nowy cel. - Bardzo mocno zaangażowałam się w trenowanie dzieciaków. Poza tym, że oczywiście sama ćwiczę, staram się też, żeby moi podopieczni wygrywali zawody. To wielka frajda patrzeć, jak są coraz lepsi i odnoszą zwycięstwa. Zwłaszcza że karate rozwija nie tylko sportowo, zwiększając m.in. ogólną sprawność. "Rzeźbi" także osobowość, uczy, że aby do czegoś dojść, trzeba na to zapracować. Pokazuje dobre wzorce, na które nie każdy może liczyć w domu. Udowadnia, że innych ludzi należy szanować. Kształci samodyscyplinę, systematyczność. Czasami nawet przekłada się dzięki temu na wyniki w nauce - wylicza Justyna.

Na trening zamiast na podwórko

Justyna Marciniak podkreśla, że karate ukształtowało także ją. Miała 9 lat, kiedy po raz pierwszy poszła na trening: - Od razu połknęłam bakcyla. Przez pierwsze trzy - cztery lata ćwiczyłam głównie z chłopcami, bo niewiele dziewczyn wówczas trenowało karate. Trener pozwolił mi pracować potrzy - cztery godziny dziennie.

Musiała pogodzić treningi z nauką, więc na zabawy z rówieśnikami na podwórku czy późniejsze spotkania towarzyskie nie miała zbyt wiele czasu. - Czasami nie było to akceptowane - przyznaje Justyna. - Niektórzy koledzy i koleżanki nie rozumieli dlaczego zamiast siedzieć z nimi bezczynnie, wolałam ćwiczyć. Czasami było to trochę przykre, ale jakoś to zniosłam. Pewnie dlatego, że tak naprawdę zawsze liczyło się tylko karate. Także w klubie znalazłam prawdziwych przyjaciół. Poza tym - nigdy nie chciałam się do nikogo dopasowywać tylko po to, żeby ktoś mnie lubił. Bo jeśli ktoś mnie ceni, to niech ceni za to, kim jestem, a nie za to, kogo udaję. A dzięki swojej wytrwałości, jestem teraz tu, gdzie jestem, z sukcesami i medalami. Nie wszyscy, którzy wtedy przesiadywali godziny marnując czas, mogą dziś to samo powiedzieć o sobie - zaznacza Justyna.

Już pierwsza rozmowa z nią pozwala stwierdzić, że jest bardzo pewna siebie. Sama mówi, że też uparta. Ale w karate zasady temperują nawet mocne charaktery. - Może nawet czasami z czymś się nie zgadza, ale głośno tego nie mówi. W karate osoba prowadząca zajęcia ma wyjątkową pozycję. Wymagane jest przestrzeganie etykiety - tłumaczy Maciejewski.

Justyna podkreśla, że nie ma z tym problemu. Ewentualne konflikty wyklucza charyzma trenera. - Sensei (mistrz - red.) nigdy niczego nie narzuca i nie zakazuje. Nie mówi na przykład: nie możesz jechać na wakacje, bo masz puchar. Ewentualnie sugeruje, jak jego zdaniem byłoby najlepiej. Ogromnie szanuję swojego trenera, więc liczę się z jego zdaniem i biorę pod uwagę każdą jego wskazówkę. Tego samego oczekuję od swoich uczniów- przestrzegania etykiety i szacunku: do trenera, do rodziców, do osób starszych - wyjaśnia.

Misja: "rozkarateryzować" warszawiaków

W połowie ubiegłego roku Justyna przeprowadziła się do Warszawy. Zaczęła nowy rozdział w życiu. Zajmuje się m.in. marketingiem w Polskim Związku Karate Tradycyjnego. - Pracuję nad tym, żeby wypromować karate i stworzyć w Warszawie modelowy klub sportowy, na wzór lubelskiego - opowiada Marciniak. Mimo wyjazdu do Warszawy nadal jest zawodniczką lubelskiego klubu . - Współpracuję też z lubelskimi firmami, przedsiębiorcami czy projektantami mody. Gdziekolwiek jestem, próbuję ich promować, wspierać swoimi kontaktami. W Warszawie czuję się jak rekin w oceanie, jednak moje serce należy do Lublina. Czuję się jego ambasadorką - podkreśla.

Jej plan zajęć jest napięty. - Jednego dnia jeżdżę po całej Warszawie w kimonie i prowadzę treningi dla dzieci i młodzieży. Drugiego pracuję w Akademii Karate jako osoba odpowiedzialna za marketing. Kolejnego - spotykam się z dyrektorami szkół, pokazując, jakie są korzyści z trenowania tej dyscypliny i oferując możliwość prowadzenia zajęć w ich placówkach - wylicza. Do tego oczywiście trenuje, chodzi na siłownię, biega. Wyjeżdża na zgrupowania kadry, współorganizuje obozy dla młodzieży. Ma kiedyś wolne? - Jestem świetnie zorganizowana. Tego też uczy karate. Oczywiście np. kiedy przygotowuję się do ważnych zawodów, nie ma mnie dla nikogo przez jakiś czas. Znajomi to wiedzą i to akceptują. Ale potem zawsze próbuję znaleźć czas, żeby się spotkać. Przyjaciele są w moim życiu bardzo ważni - tłumaczy.

Justyna promuje karate, ale podkreśla, że dla niej samej popularność nie jest najważniejsza. W Warszawie trenuje z Anną Lewandowską, żoną Roberta Lewandowskiego, piłkarza reprezentacji Polski i zawodnika Borussii Dortmund. Łączy je nie tylko karate, prowadzą także m.in. treningi fitness dla kobiet. We czwórkę, z Marią Deptą i Małgorzatą Zabrocką, zdobyły w grudniu ubiegłego roku drużynowy złoty medal na mistrzostwach świata w Pradze. Media pisały wówczas głównie o Lewandowskiej. Justynie Marciniak to nie przeszkadza. - Trudno się dziwić, skoro Ania ma tak znanego męża. Ale między nami nie ma rywalizacji - oczywiście poza sportową, nie ma zazdrości. Każda pracuje na swoje nazwisko, swoimi wynikami. W sportowym świecie właśnie to się liczy, a nie to, kto jest czyją żoną czy czyim dzieckiem - podkreśla. - Nawiasem mówiąc z Anią znamy się chyba nawet dłużej niż ona z Robertem. Spotkałyśmy się 11 lat temu, na obozie w Zamościu - dodaje Justyna.

Wojowniczka na obcasach

Trener mówi o niej: waleczna. Na matę powala także mężczyzn. - Na treningach nie unika walk z panami. Subtelność i delikatność to tylko pozór - zaznacza Andrzej Maciejewski.

Justyna Marciniak dba o wygląd. Delikatny makijaż ma na twarzy nawet podczas zawodów. Poza treningami lubi niebotyczne obcasy, sukienki podkreślające nienaganną figurę. Przyznaje, że chętnie odwiedza fryzjera, czasami oddaje się w ręce kosmetyczki.

- To, że kobieta trenuje sporty walki nie oznacza, że musi ciągle chodzić w dresie albo wyglądać jak facet - podkreśla. Dba o dietę. Na swoim profilu na Facebooku zamieszcza ostatnio zdjęcia posiłku na treningowy dzień: np. kawałek kurczaka (oczywiście niesmażonego) plus duża porcja warzyw gotowanych na parze. Unika słodyczy i alkoholu. Ale przyznaje, że zdarza się jej zaszaleć. - Nawet sportowcy są tylko ludźmi, nie robotami. Raz w tygodniu pozwalam sobie na coś słodkiego.
Inne małe przyjemności? - Kocham zakupy. Niestety, kompletnie nie mam na nie czasu. Ale jeśli już go znajdę, to z "łupami" czasami trudno mi się zmieścić w samochodzie.

Justyna nie lubi opowiadać o najbardziej prywatnych sprawach. Nie chce więc zdradzić, czy jest z kimś związana. - To sfera zarezerwowana tylko dla mnie - podkreśla. - Uważam, że dzięki temu, że nie mieszam życia prywatnego i zawodowego, moja praca jest skuteczna i efektywna. A właśnie praca jest teraz moim priorytetem. Wywróciłam ostatnio życie do góry nogami, mam milion planów na przyszłość i zamierzam wszystkie zrealizować. Gołąbki i serduszka odkładam więc na później - dodaje.

Marciniak rzeczywiście kipi pomysłami. Za kilka tygodni w Lublinie planuje ruszyć z projektem Sportowy Talent. - Będzie to program dla najbardziej uzdolnionych dzieci.Będzie dawał szansę każdemu, niezależnie od sytuacji materialnej. Dzieci, które się zakwalifikują, będą miały możliwość, przy współpracy z poszukiwanymi aktualnie sponsorami, trenować karate pod okiem moim i mojego trenera. Najlepsi wyjadą na dwa zgrupowania do Dojo - Starej Wsi (miejsce treningów kadry narodowej). W finale wyłonionych zostanie dziesięć najlepszych młodych zawodników, którzy wyjadą na Puchar Świata Dzieci do Szwajcarii - wyjaśnia Justyna. Inny plan ma być realizowany wspólnie z dwoma siostrami, również utytułowanymi karateczkami. - Szczegółów na razie nie zdradzę, ale to będzie coś wyjątkowego. Zupełnie tak jak nasza trójka - zaznacza.Justyna jest też w trakcie tworzenia bloga. - Mówiąc w dużym skrócie chcę radzić innym, jak osiągnąć w życiu sukces - zapowiada.
Karateczka zamierza też oczywiście walczyć o powtórkę medalowych sukcesów. Sensei Maciejewski przewiduje, że ich nie zabraknie. - W karate najlepszy wiek dla kobiet to 25-30 lat. Justyna dopiero zaczęła więc swój czas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski