Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już nie są na zakręcie. Założyli własny biznes we włoskim stylu

Gabriela Bogaczyk
Twórcami i pracownikami Pizzerii Al lago by Ivo są członkowie wspólnoty Emaus
Twórcami i pracownikami Pizzerii Al lago by Ivo są członkowie wspólnoty Emaus Anna Kurkiewicz
Marcin postanowił się otrząsnąć dla dobra dzieci. Ewa pozbierała się po poważnym załamaniu. Teraz razem z innymi osobami po przejściach pracują we włoskiej pizzerii. Gotować uczył ich Ivo Violante.

Twórcami i pracownikami Pizzerii Al lago by Ivo są członkowie wspólnoty Emaus, która od 20 lat pomaga wrócić do normalnego życia osobom po trudnych przejściach. Może to być np. niepełnosprawność czy bezdomność, spowodowana np. uzależnieniem lub niespodziewanym wypadkiem. Restauracja mieści się przy ul. Krężnickiej 178 A, niedaleko Zalewu Zemborzyckiego. Działa tam od dwóch tygodni.

Na miejscu pracuje m.in. 39-letni Marcin. Od prawie dwóch lat jest członkiem wspólnoty Emaus. Stara się naprawić swoje życie. - Trafiłem do stowarzyszenia z powodu problemów życiowych. Byłem uzależniony od alkoholu. Uciekałem w ten sposób przez wiele lat od kłopotów. Piłem głównie w towarzystwie, ale i samotnie. Pracowałem dorywczo na budowach - wspomina Marcin. I kontynuuje: - Otrząsnąłem się dopiero w momencie rozwodu. Postanowiłem się pozbierać dla swoich dzieci, na których najbardziej mi zależy - dodaje mężczyzna.

Marcin ma nadzieję, że uda mu się nadal żyć normalnie i wytrwać w trzeźwości. - Alkohol bardzo szybko uzależnia. Codziennie staczam walkę z uzależnieniem - dodaje. Dlatego teraz poświęca się nowej pracy w pizzerii. Nigdy nie spodziewał się po sobie zdolności kulinarnych. - To bardzo ciężka praca, trzeba pamiętać zamówienia po kolei, dbać o czystość, ale bardzo się cieszę, że dania, które przy-gotowuję, smakują gościom - mówi Marcin.

Ewa trafiła do wspólnoty 6 lat temu, z podobnych powodów co Marcin. Ma za sobą terapię uzależnień. Przed czterdziestką przeszła załamanie. - Życie mi się nie poukładało. To było pasmo nieszczęść spowodowanych codziennymi problemami. Nie dawałam rady. Dużo pracy i problemy rodzinne mnie pokonały. Psychika tego nie wytrzymała i się poddałam. Najłatwiej było uciec w uzależnienie - wspomina Ewa.

Na szczęście pomoc przyszła szybko. Trzeba było tylko z niej skorzystać. - Terapia to jedyne wyjście z tej sytuacji. Nie wszyscy od razu z niej korzystają. Znam takich, którzy potrzebują na ten krok nawet paru lat - opowiada.

Po terapii trafiła do wspólnoty Emaus. Ktoś jej podpowiedział, że takie miejsce znajduje się w Lublinie. - Mogłam tu mieszkać i pracować. Traktuję wspólnotę jako dom. Żyję tu jakby u siebie, razem z nastoletnią córką - dodaje.

Jak sama mówi, pomysły szefa wspólnoty są zawsze zaskakujące, ale chętnie bierze w nich udział. - Gdy Zbyszek Drążkowski przyszedł i powiedział: otwieramy pizzerię, to aż tak mocno mnie ten szalony pomysł nie zdziwił. Od razu powiedziałam, że w to wchodzę.

Dla Ewy praca w pizzerii to nowe doświadczenie. Wcześniej zajmowała się handlem, więc lubi pracę z ludźmi. - Praca w zespole i z gośćmi mnie motywuje. Na początku były obawy, ale z dnia na dzień jest lepiej. Bałam się, czy damy radę z organizacją i szybkim tempem obsługi. Ale wszystko się nam udało - mówi Ewa.

Jak nie my, to kto?

Szef wspólnoty Emaus w Lublinie Zbigniew Drążkowski podkreśla, że pizzeria to nie jest miejsce, które pomaga ludziom bezdomnym. - To jest miejsce, które do nich należy. Oni są tu gospodarzami - wyjaśnia. - To także nasz biznes, dzięki któremu są nowe miejsca pracy i źródła dochodów, pozwalające nam sfinansować koszty utrzymania wspólnoty.

Na pomysł stworzenia restauracji wpadł rok temu. - Przejeżdżałem tędy i zobaczyłem ogłoszenie o lokalu do wynajęcia. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, to że jeśli ktoś zrobi tu pizzerię, to będzie miał niezły biznes. Zaraz pojawiła się druga myśl: jeżeli ktoś, to czemu nie my? - mówi Zbigniew Drążkowski.

O pomoc poprosił Ivo Violante, znanego szefa kuchni, który prowadzi swoją restaurację na rogu ulic Staszica i Zielonej w Lublinie. - Po prostu do niego poszedłem, siedział akurat w ogródku restauracji i pił kawę. Przedstawiłem się, zaproponowałem pomysł. A on bez wahania odpowiedział, że z chęcią pomoże, bezpłatnie. I się zaczęło - wspomina.

Słynny szef kuchni przeszkolił załogę pizzerii przy Krężnickiej, zdradził swoje receptury, zaproponował oryginalne produkty. - Bardzo nam pomógł. Możemy na niego cały czas liczyć. W czasie otwarcia pracował jako pizzerman, bo było tylu gości. Ja robiłem za kelnera - śmieje się Drążkowski.

Zaraz po otwarciu restauracja przeżyła prawdziwe oblężenie. - Wydaliśmy około 60 pizz, a na drugi dzień prawie 120 - wylicza prezes wspólnoty Emaus w Lublinie.

Marcin przyznaje, że na początku miał obawy przed podjęciem pracy w restauracji. Nie wiedział, czy podoła w obcym dla siebie zawodzie. - Wtedy Ivo powiedział, że dam sobie radę. Uwierzyłem mu i staram się go nie zawieść - przyznaje.

Ewa dodaje, że pracownicy pizzerii starają się codziennie stosować do zaleceń Iva. - Nasza pizza jest lekka, ma mało składników. Oczywiście wszystkie są oryginalnie włoskie. Tajemnica smacznej pizzy tkwi w odpowiedniej ilości składników, czyli mąki, oleju, drożdży i wody - mówi Ewa.

Niestandardowa pomoc

Takie działania są nie do końca tradycyjną formą pomocy potrzebującym. - Nie chcemy mówić, że zajmujemy się pomocą bezdomnym czy niepełnosprawnym. To nie jest nasz schemat. Dla nas kluczową sprawą jest znaleźć sposob na życie - wyjaśnia Drążkowski. - Do wspólnoty przychodzą ludzie, którzy mają różne historie za sobą, np. bezdomność, często niepełnosprawność, niezaradność, uzależnienia. Przychodząc do nas, po jakimś czasie przestają być bezdomni - dodaje prezes.

Życie z własnej pracy
Wspólnota Emaus kieruje się trzema zasadami. Przede wszystkim panuje tam demokratyczna forma zarządzania. Członkowie wspólnie podejmują decyzje.

- Druga sprawa to autonomia finansowa. Żyjemy z pracy własnych rąk. Zaczęło się od zbierania mebli, sprzętu AGD, ich renowacji i sprzedaży. Zajmujemy się też produkcją komunalnych urządzeń, jak np. tablice, wiaty przystankowe, ławki. Teraz doszła do tego gastronomia - wylicza Drążkowski.

Trzecią zasadą jest solidarność. Członkowie wspólnoty pomagają innym osobom, które znalazły się w jakiejś nie-szczęśliwej sytuacji, np. zimą przygotowują i wydają za darmo posiłki na Starym Mieście.

- Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak cienka jest granica między normalnym życiem a bezdomnością. Wystarczy jakiś wypadek, choroba, nieszczęście i wszystko się zmienia - mówi prezes stowarzyszenia.

">


Eksmisje w Lublinie. ZNK będzie kontynuował walkę z dłużnikami

Egzamin radcowski 2016. W Lublinie przystąpiło do niego 175 osób (ZDJĘCIA)

Targi Edukacyjne w Lublinie: Uczelnie i pracodawcy w jednym miejscu ( ZDJĘCIA)

Stypendia prezydenta Lublina dla studentów i doktorantów (ZDJĘCIA)

Lubelski Festiwal Wielkanocny w Muzeum Wsi Lubelskiej (DUŻO ZDJĘĆ)

Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski