Z dr. Januszem Kaczmarkiem rozmawia Dorota Abramowicz
Po czternastu latach od śmierci generała Marka Papały prokurator oznajmia, że szefa polskiej policji zastrzelił przypadkowo złodziej samochodu. Był Pan w szoku, słysząc o takim rozwiązaniu jednej z największych kryminalnych zagadek III RP?
W szoku? Nie, miałem szczerą chęć pogratulować prokuratorom i funkcjonariuszom tego sukcesu. Oczywiście z zastrzeżeniem, że dowody potwierdzą w pełni wersję kolejnego świadka koronnego, a sąd podzieli ostatecznie wersję prokuratora.
Czyżby podchodził Pan do zeznań świadka koronnego z pewnym dystansem?
To nie jest dystans, ale pamięć o nie zawsze dobrych doświadczeniach. Trzeba bardzo ostrożnie traktować takie zeznania. W czasach, gdy kierowałem Prokuraturą Apelacyjną w Gdańsku, kilku osobom odmówiliśmy przyznania statusu świadka koronnego.
Nie można takiemu świadkowi zaufać?
W latach 90. wprowadzenie do polskiego prawa instytucji świadka koronnego było niezwykle potrzebne. Trzeba sobie przypomnieć o działających w tamtym czasie zorganizowanych grupach przestępczych, o porwaniach, zabójstwach, podkładaniu ładunków wybuchowych pod samochody, o zastraszaniu prywatnych przedsiębiorców. Przyznanie statusu świadka koronnego w wielu przypadkach pozwoliło na likwidację grup przestępczych. Z drugiej jednak strony nie można zapominać, ze mamy do czynienia z umową między państwem a osobą, która za swoje zeznania otrzymuje bezkarność. Niestety, okazało się, że niektórzy skruszeni przestępcy wprowadzali w błąd organy ścigania, by w ten sposób zemścić się na prokuratorach, policjantach lub konkurentach.
Czytaj też: Borusewicz chce wyjaśnień ws. użycia jego zdjęcia w śledztwie dotyczącym Papały
W sprawie Papały także korzystano z zeznań "skruszonych". Nie zweryfikowano ich?
Na pewno próbowano weryfikować zeznania. Okazało się jednak, że takim właśnie świadkiem koronnym była osoba, która teraz - obciążona przez kolejnego świadka koronnego - staje się podejrzanym. To pokazuje tragikomizm tej sytuacji.
Niektórzy już podważają, by z tak banalnego powodu, jak obrona służbowego auta, mógł zginąć szef policji...
Mogło tak być. Równocześnie należy pamiętać, że bardzo rzadko dochodzi do sytuacji, gdy złodziej samochodów zabiera ze sobą na akcję broń palną z tłumikiem. I jeszcze rzadziej, że strzela do osoby, niekoniecznie będącej wysokim rangą policjantem, która próbuje ten samochód obronić przed kradzieżą. Jeśli jednak sąd potwierdzi taką wersję wydarzeń, to można mówić jedynie o ogromnym sukcesie śledczych, którzy po 14 latach doprowadzą do skazania winnych tego zabójstwa.
Paradoksalnie sukces ten może obnażyć ogromną słabość pracy operacyjnej polskich służb
Przez 14 lat rozpatrywano aż 11 takich wersji. Nie jest to gorzki sukces?
Paradoksalnie sukces ten może obnażyć ogromną słabość pracy operacyjnej polskich służb. Jeśli od 1998 roku żaden z informatorów, agentów, ludzi ze świata przestępczego nie przekazał prowadzącym go policjantom tak istotnej informacji, to można mówić o porażce "operacyjnych".
Mówi się także o "szkolnych błędach" warszawskich prokuratorów. Jako prokurator krajowy próbował Pan doprowadzić do ekstradycji polonijnego biznesmena z USA Edwarda Mazura, którego podejrzewano o zlecenie zabójstwa gen. Papały. Były ku temu podstawy?
Pamiętam doskonale, że prokuratorzy pracujący wówczas nad tą sprawą byli przekonani, że to Mazur nakłaniał do zabójstwa generała. Nie można im też odmówić zaangażowania i wiary w sukces. Przedstawiali jednak wówczas dowody, które dziś stoją w sprzeczności z ostatnią wersją prokuratury. Nie można wobec tego wykluczyć, że popełniono błąd w sztuce. Na pewno jednak nie można zarzucić im niedbalstwa.
To skąd ów błąd?
Osobiście słyszałem wypowiedź tych samych łódzkich prokuratorów, którzy twierdzą, że gen. Papała zginął w wyniku napadu rabunkowego. Nie wykluczyli oni złożenia ponownego wniosku o ekstradycję Edwarda Mazura. Te dwie wypowiedzi tych samych osób stoją dziś ze sobą w sprzeczności. Chyba że przyjmiemy, iż Mazur nakłaniał do zabicia generała innych przestępców, którzy tego ostatecznie nie zrobili.
A co stanie się z jedynymi oskarżonymi do tej pory w sprawie śmierci generała osobami - Ryszardem Boguckim i Andrzejem Z. o pseudonimie Słowik. Ich proces przed warszawskim Sądem Okręgowym właśnie dobiega końca...
Mogę to skomentować krótko - sąd będzie miał z tą sprawą poważny zgryz prawny.
Czy losy śledztwa w sprawie śmierci Marka Papały mogą nas czegoś nauczyć?
Na pewno powinny nauczyć pokory. Finał taki, jak zakładają prokuratorzy z Łodzi, okaże się fiaskiem wszystkich spiskowych teorii, w których brano pod uwagę służby informacyjne, biznesmenów, ludzi działających w tzw. szarej strefie, polityków. Podtrzymywał te wersje m.in. Artur Zirajewski, ps. Iwan. I kiedy Zirajewski zmarł po tym, jak próbując uciec z gdańskiego więzienia zatruł się lekami nasennymi, kolejni dziennikarze i politycy sugerowali, że Zirajewskiego zabito, bo wiedział za dużo.
Spiskowe teorie bardziej przemawiają do nas, niż wersja o złodzieju zabójcy.
Pamiętam, że w początkowym okresie śledztwa funkcjonariusze UOP sugerowali, że trzeba szukać wersji najprostszej. Odsądzono ich wówczas od czci i wiary.
CZYTAJ TEŻ:
* Sprawa Papały. Zarzut zabójstwa dla Igora M. i Mariusza M. Obciążył ich świadek koronny
* Gowin: Wymiar sprawiedliwości zawiódł ws. Papały. Policjanci i prokuratorzy dali się zwieść
* Głowacki: Czy są w policji ludzie, którzy nie chcieli prawdy o śmierci Papały?
* Ćwiąkalski o sprawie Papały: Casem najbardziej nieprawdopodobna wersja okazuje się prawdziwa
* Sensacyjne zeznania ws. zabójstwa gen. Papały. "Rosjanom pomógł policjant"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?