Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Kiereś (trener Górnika Łęczna): Zespół znów dobrze zareagował na stratę bramki

KK
fot. KK
W 9. kolejce trwającego drugoligowego sezonu, Górnik Łęczna pokonał na wyjeździe Znicza Pruszków 2:1. Dla zielono-czarnych było to czwarte kolejne zwycięstwo, które pozwoliło drużynie awansować na pozycję wicelidera tabeli. Zadowolenia z takiego obrotu spraw nie kryje Kamil Kiereś, trener łęczyńskiego zespołu.

- Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa w Pruszkowie, ale też z faktu, że wygraliśmy po raz czwarty z rzędu - podkreśla Kiereś. - Pomimo tego, że przegrywaliśmy 0:1, to moim zdaniem zwyciężyliśmy zasłużenie, bo stworzyliśmy sporo sytuacji bramkowych. Mecz zaczął się z naszej perspektywy dobrze i mieliśmy przez początkowych dziesięć minut dużą przewagę. Graliśmy w ataku pozycyjnym i było naprawdę blisko bramki, chociażby po strzale w słupek. Jednak po pierwszym wypadzie Znicza do ataku już przegrywaliśmy. Wiadomo, że wtedy mecz robi się nie tyle trudny w aspekcie piłkarskim, ale przede wszystkim w głowach. Mieliśmy jednak przetarcie, bo w ostatnich spotkaniach z Resovią oraz Stalą Stalowa Wola też przegrywaliśmy, więc zespół znów dobrze zareagował na stratę bramki. Bardzo ważne jest to, że udało nam się wyrównać już do przerwy. Przed zmianą stron, w szatni musieliśmy sobie powiedzieć parę męskich słów. Znicz stworzył w pierwszej połowie sytuacje głównie za sprawą niechlujstwa z naszej strony. A przerwa służy temu, żeby eliminować pewne błędy i tak też się stało. W drugiej połowie staraliśmy się konsekwentnie dążyć do drugiego gola, ale po 70. minucie gry mecz wydawał mi się trudny, bo rywale też szukał swojej szansy bramkowej. Nie można powiedzieć, że gospodarze się cofnęli. Ogólnie, jestem trochę zaskoczony, bo spodziewałem się, że drużyna z Pruszkowa będzie grać bardziej otwarty i ofensywny futbol. Nie jest to moja krytyka tego zespołu, ale patrząc na wcześniejsze spotkania, to w tej drużynie dominował ofensywny styl, a w niedzielę to my dominowaliśmy w aspekcie piłkarskim i dłużej posiadaliśmy piłkę. To jednak o niczym nie świadczy, bo w piłce czasami się wygrywa mając mniejsze posiadanie. Kolejny raz dobrze zadziałała zmiana, bo Dominik Lewandowski wszedł na boisko i zdobył bramkę. Moim zdaniem cały zespół zasłużył na dobre oceny. Oczywiście, mieliśmy też w naszej grze mankamenty, szczególnie w pierwszej połowie, gdy trzy-cztery razy gubiliśmy w prosty sposób piłki, co też nakręcało akcje Znicza. Mamy już zalążki odpowiedniej gry, ale musimy jeszcze ciężko pracować, żeby to lepiej wyglądało i wyeliminować błędy - dodaje.

45-letni szkoleniowiec mógł mieć także powody do satysfakcji wynikające z faktu, że już w trzecim meczu z rzędu, zawodnik wprowadzony przez niego z ławki rezerwowych wpisał się na listę strzelców, zapewniając drużynie ważne punkty. Czy takie sytuacje można określić mianem "trenerskiego nosa"? - Nie będę się wymądrzał, bo na to nie ma recepty. Poprzez okres przygotowawczy i mecze starałem się poznać zawodników i ich energetykę. Pracujemy razem już trochę czasu i wiemy mniej więcej, jak gracze pierwszego składu znoszą mecz oraz w którym momencie trzeba dokonać zmian. To się jakoś zazębiło. Wiadomo, że nie chcę uchodzić za guru w tym temacie, bo szczęście też trochę dopisuje, ale w jakimś stopniu jest to efekt znajomości zespołu - kończy Kiereś.

ZOBACZ TAKŻE:

Górnik Łęczna - Resovia 2:1. Wygrana po niesamowitej końcówc...

Kibice na meczu Górnik Łęczna - Resovia. Zobacz zdjęcia

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski