Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamila z Sanoka, czyli historia nastolatki, którą nikt się nie interesował

Dorota Kowalska
Kamila dostała od Andrzeja B. psa, mężczyzna nie odmawiał jej niczego. Odchodzić też nie chciał bez niej
Kamila dostała od Andrzeja B. psa, mężczyzna nie odmawiał jej niczego. Odchodzić też nie chciał bez niej Fot. archiwum
Takich jak ona jest pewnie całkiem sporo. Zapomina o nich szkoła, rodzice nie są w stanie sprostać wyzwaniom wychowawczym albo, jak w przypadku ojca i matki Kamili, ustępują, żeby w ogóle widywać córkę. O młodych ludziach, których tak jakby nie było - pisze Dorota Kowalska.

Sprawą strzelaniny w Sanoku media żyły przez kilka dobrych dni. Głośno było też o Kamili, dziewczynie gangstera, która razem ze swoim partnerem zginęła w mieszkaniu przy ul. Cegielnianej. Szczuplutką, filigranową wręcz blondynkę pamiętają mieszkańcy osiedla: spokojna, milcząca, wpatrzona w swojego mężczyznę, bardzo ładna. Listonoszka, która wręczała Kamili listy przed południem, nigdy nie zastanawiała się, dlaczego dziewczyna jest rano w domu, czemu nie chodzi do szkoły. - Wyglądała na starszą, dałaby jej troszkę ponad 20 lat - mówiła potem dziennikarzom. Kamila miała lat 17, od sześciu miesięcy mieszkała z Andrzejem B., 32-latkiem, od dwóch lat się z nim spotykała. Musiała już wtedy bywać na osiedlu, bo ludzie mówią, że widywali ją tu od 2011 r. Jak to się stało, że tak młodą dziewczyną nie interesowała się szkoła, przecież obowiązek nauki wciąż na niej ciążył? Dlaczego rodzice pozwolili, aby w wieku lat 15 związała się z dwa razy starszym do siebie mężczyzną, który rozbijał się po mieście nowiutkim bmw, chodził w markowych ciuchach i nie wydawał się osobą mocno zapracowaną? W każdym razie wszyscy domyślali się, z czego żyje.

Kamila, podobnie jak Andrzej B., pochodziła z Leska, to niewielka miejscowość na Podkarpaciu. Jeszcze jako mała dziewczynka, odwiedzając swoją babcię, która mieszka obok jego matki, widziała krzątającego się po podwórku mężczyznę. Sama wychowywała się w skromnym domu na przedmieściach Leska, za wszelką cenę chciała się wyrwać do innego świata. Była normalną nastolatką, ale - jak mówią jej koleżanki - w trzeciej klasie gimnazjum zaczęła się zmieniać. Na stadionie Sanovii zobaczył Kamilę Andrzej B., nie musiał zbyt długo jej zdobywać. Dalej historia potoczyła się, można by rzec, banalnie. On dorosły, bogaty, szastający kasą, ona - zapatrzona w niego nastolatka.

Kamila zakończyła swoją edukację na gimnazjum, do szkoły ponadgimnazjalnej już nie poszła, podobnie jak 10 procent jej rówieśników

- Dziewczynom w tym wieku łatwo wpaść w miłość do starszego mężczyzny. Może im imponować ich wiedza o świecie, także pieniądze - zauważa prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny. Takich miłości historia zna całe mnóstwo.

Po ukończeniu gimnazjum Kamila złożyła dokumenty do miejscowego technikum, ale szybko zmieniła plany, rzuciła szkołę i wyjechała do Sanoka, do Andrzeja B. Co na to rodzice nastolatki? - I tak postawiłaby na swoim. Woleliśmy się na to zgodzić, niż zupełnie stracić kontakt z córką - powiedział w Polsacie ojciec Kamili. Niby tak, chociaż trudno zrozumieć, jak można było pozwolić niepełnoletniej jeszcze dziewczynie odejść do człowieka, którego zajęcie nie była dla nikogo w Lesku tajemnicą. Nie bali się? Nie próbowali o córkę walczyć?

Jak podaje regionalny portal Esanok.pl, przeciwko Kamili Sąd Rodzinny w Lesku prowadził postępowanie o demoralizację. Dziewczyna 1 października 2012 r. została zatrzymana w Sanoku, gdy jako osoba niepełnoletnia kierowała samochodem najprawdopodobniej należącym do jej partnera.
- 17 grudnia 2012 r. kurator z leskiego sądu spotkał się z rodzicami 17-latki. Podczas wywiadu ojciec i matka nie poinformowali kuratora o tym, że ich córka nie mieszka w domu rodzinnym - mówi portalowi Artur Lipiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Krośnie. Sąd rodzinny zastosował wobec Kamili najłagodniejszy środek wychowawczy. Upomniał ją. Wywiad sporządzony przez kuratora sądowego kilka dni wcześniej nie wskazywał, aby ta rodzina miała kłopoty. Stan materialny i życiowy kurator określił jako dobry. Relacje łączące Kamilę z rodzicami - jako pozytywne. Żadnego alkoholu, awantur, patologii. Ot, zwyczajna rodzina, jakich w Polsce tysiące.

Ale już sędzia Krzysztof Jucha, wiceprezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie, nie rozgrzesza rodziców nastolatki.

- Sąd Rodzinny w Sanoku, jeśli jeszcze do tej pory tego nie zrobił, powinien zainteresować się sytuacją w rodzinie 17-latki, która w piątek zginęła razem z 32-letnim gangsterem podejrzewanym o zabójstwo - powiedział na antenie Polskiego Radia Rzeszów. I dodał, że wspólne zamieszkanie z dorosłym mężczyzną nie służyło dobru dziewczyny i mogło być dla niej demoralizujące.

A to rodzice są przede wszystkim odpowiedzialni za bezpieczeństwo i zachowanie dziecka i to oni mogą być w tej sprawie pociągnięci do odpowiedzialności. - W tej sprawie zapewne zawiodły instytucje, które powinny wychwycić nieprawidłowości mające miejsce w rodzinie dziewczyny - stwierdził wiceprezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie.

Kamila wracała do rodziców, by za chwilę uciekać do chłopaka. Ponoć Andrzej nie szczędził jej prezentów, zapewniał życie w luksusie, razem jeździli po kraju, doglądali jego tartaki na Ukrainie i willę z bali. Specjalnie dla niej kupił rasowego psa rasy shar pei. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę nikt się ta dziewczyną nie interesował: dla Andrzeja B. była tylko maskotką, rodzice nie potrafili o nią walczyć, instytucje państwowe o niej zapomniały. Tak, jakby Kamili nie było.

- Zawsze istniały grupy społeczne, które niespecjalnie interesowały się młodymi ludźmi. Zawsze też były obecne prostytucja i wyzysk młodych - zauważa prof. Zbigniew Mikołejko, filozof. - A jedyna zmiana między tym, co było dawniej, a co jest teraz, to taka, że dzisiaj takie przykłady nas niepokoją, kiedyś były traktowane z obojętnością. Tyle tylko, że nigdy ich nie zlikwidujemy - dodaje prof. Mikołejko.
Młodych ludzi, o których nikt się nie upomina, jest całkiem sporo. Grupki młodych chłopców w wieku szkolnym można spotkać pod supermarketami w całym kraju. Czekają tam na wychodzących klientów i za niewielką opłatą odnoszą wózki. Stają na stanowiskach już od rana. Na pytanie, czy nie powinni być w szkole, wybuchają śmiechem albo wzruszają pogardliwie ramionami.

- Można się domyślać, że mają słaby kontakt z rodzicami, chcą się wyrwać z domu. Żeby żyć, muszą albo kraść, albo pracować, może więc i chwalebne, że nie kradną, a odstawiają te wózki na swoje miejsce - zauważa prof. Janusz Czapiński.
Szkoła szuka zazwyczaj kontaktu z uczniem przez rodziców. Jeśli młody człowiek wyprowadza się z domu albo rodziców nie interesuje to, co robi - ten kontakt automatycznie się urywa albo w ogóle go nie ma.

Z "Raportu o stanie edukacji" przedstawionego w pierwszej połowie grudnia 2012 r. przez Instytut Badań Edukacyjnych wynika, że podczas gdy w 2003 r. do szkoły nie chodziło 4,8 proc. gimnazjalistów, w 2010 r. ta liczba wzrosła już do 6,1 proc. W przypadku uczniów w wieku ponadgimnazjalnym, a więc w wieku od 16 do 18 lat, absencja jest jeszcze wyższa i wynosi 10 proc.

Cóż, można by powiedzieć, że Kamila miała przynajmniej jednego, stałego partnera, manipulował nią, ale na swój sposób o nią dbał. Nastolatki w "Galeriankach", filmie w reżyserii Katarzyny Rosłaniec, szukają w galeriach centrów handlowych sponsorów, którym oferują seks w zamian za kupno odzieży, drobnego sprzętu elektronicznego bądź też za pieniądze. Traktują swoje zajęcie najnormalniej w świecie, w galerii radzą sobie przecież lepiej niż w szkole.

- Tacy młodzi ludzie są oczywiście widoczni, ale to nie jest patologia w skali społecznej. Nie ma potrzeby wprowadzania programu ratowania młodych Polaków - ocenia prof. Janusz Czapiński.

Pewnie tak, ale więcej wrażliwości, także w nas samych, bardzo by się przydało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kamila z Sanoka, czyli historia nastolatki, którą nikt się nie interesował - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski