Zupełnie nie rozumiem tego oburzenia, bo przecież wiadomo, że żadna telewizja nie jest obiektywna i robi to, co jej mocodawca każe, albo to, co redaktorzy uważają za stosowne. A ponieważ redaktorzy mają też swoje poglądy polityczne, to znajduje to swoje odzwierciedlenie w programie. Gwoli przypomnienia dodam, że gdy lata temu telewizją rządzili ludowcy, to w telewizji było zielono, a redaktorom nie umknęło żadne wydarzenie, jeśli brali w nim udział panowie i panie spod znaku koniczynki. Teraz jest akurat wszystko na niebiesko.
Piszę o tym dlatego, że kandydaci idą po prostu na łatwiznę. Uważają, że wystarczy zwołać konferencję prasową, a dziennikarze w te pędy pobiegną, by następnie puścić materiał na antenie czy w prasie. Zdarza się, owszem, że organizują spotkania, a magnesem mającym przyciągnąć na nie tłumy są tuzy z Warszawy. Efekt jest taki, że tłumy są, ale klakierów - partyjnych działaczy i sympatyków - a nie zwykłych ludzi, czyli mieszkańców, bo tych na ogół trudno ruszyć z domu. Jak przyjdą wybory, zagłosują kierując się partyjnym szyldem, gdyż kandydatów na ogół nie znają.
Dlatego kandydatom proponuję działanie odwrotne: nie zapraszajcie wyborców na spotkania tylko sami idźcie do nich. Tę metodę wymyślili już dawno Anglosasi - door to door. Wędrówki od drzwi do drzwi w swoim okręgu to wcale nie anachronizm. Telewizja, radio czy gazeta nie zastąpią spotkania twarzą w twarz. Tylko trzeba mieć odwagę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?