Od ponad 20 lat pracuję w centrum miasta. W różnych budynkach, ale wszystkie są położone w promieniu jakichś dwóch kilometrów, od ul. Królewskiej do Radziszewskiego. To odcinek, który noga za nogą, oglądając witryny księgarni i wystawy sklepowe, przechodzi się w ciągu 20 minut. Od dawna jestem więc świadkiem zmian organizacji ruchu. Czasy, gdy deptakiem, który nie był jeszcze deptakiem, jeździły samochody osobowe i trolejbusy wcale nie wydają mi się zamierzchłe.
"Od zawsze" jednym z ulubionych miejsc do parkowania była wąska uliczka oddzielająca plac Litewski od budynków uniwersyteckich. Teraz przechodzę nią prawie codziennie. Jeszcze zupełnie niedawno, o ile ktoś nie przyjechał o siódmej rano, miał marne widoki na pozostawienie samochodu. Kwadrans po siódmej była już zapchana zderzak w zderzak - i tak aż do późnych godzin popołudniowych. Od kilku tygodni można tu parkować o dowolnej godzinie, bo trzeba zapłacić. Nie ma co się zżymać - tak jest we wszystkich europejskich miastach. Zastanawia mnie jednak, gdzie te wszystkie samochody się podziały? Bo nie bardzo wierzę, że ludzie masowo przesiedli się do autobusów i trolejbusów albo przypomnieli sobie, że mają nogi. Poranne i popołudniowo-wieczorne korki na to nie wskazują. Więc co z tymi samochodami? Rozpłynęły się?
Bardzo kibicuję władzom miasta, które topornie, niezdarnie, ślamazarnie, ale jednak konsekwentnie rugują ruch prywatnych samochodów z centrum. Czy ktoś jeszcze pamięta, że kilkanaście lat temu można było parkować na chodniku przy ul. 3 Maja, od strony pl. Litewskiego? Od lat nie można, samochodów jest znacznie więcej, a jakoś wszyscy żyją. Przeżyją więc i kolejne restrykcje. Powiem brutalnie tak: kogo stać na samochód - dla jasności dodam, że mnie stać i mam - tego musi być też stać na paliwo, ubezpieczenia, przeglądy i opłaty parkingowe.
Domyślam się, że moją antysamochodową fobią rozwścieczę wielu Czytelników. Trudno. W tej kwestii jestem bezlitosny. Tak jak nie lituję się nad niektórymi moimi kolegami (koleżankami zresztą też), cieszącymi się pełnią zdrowia i młodszymi ode mnie o 20 lat, którzy jęczą, gdy muszą przespacerować się z pl. Litewskiego na miasteczko akademickie, albo dla których problemem jest wejście po schodach na drugie piętro. Wolą czekać kilka minut na windę. W gruncie rzeczy nie miałbym nic przeciwko temu, żeby za windę płacili. Za wjazd na I piętro, powiedzmy, złotówkę, na drugie 80 gr, na III 50 gr. Od czwartego, niech już będzie, za darmo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?