Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kat & Roman Kostrzewski w sobotę w Graffiti. "Walczą we mnie dwie siły: radość i niechęć do pewnych instytucji"

Michał Dybaczewski
Kat & Roman Kostrzewski regularnie koncertują w Lublinie
Kat & Roman Kostrzewski regularnie koncertują w Lublinie Katarzyna Loth
Jego głos zna każdy fan muzyki metalowej. Budzi skrajne emocje: dla jednych jest legendą, dla drugich piewcą satanizmu. Teraz powraca z nową płytą „Popiór” i w sobotę wystąpi w klubie Graffiti. O nowym albumie, trasie koncertowej i zawirowaniach wokół zespołu rozmawiamy z Romanem Kostrzewskim

Kim jest tytułowy Popiór?

Często gdy siedzę nad tekstami znajduję się w świecie fantazji, wyobraźnia pracuje a moi bohaterowie są z twórczego kosmosu. Popiór to anioł, który usiadł na ziemskim padole i zaczyna korzystać z ludzkich podniet i rozkoszy. W końcu dostrzega, że z każdą taką rozkoszą wypada mu piórko.

„Baba zakonna”, „Głowy w dół spuszczone”, „Dali na mszę” - to tytuły nowych piosenek, które wskazują, że znowu obrywa od Ciebie Kościół katolicki. Dlaczego?

Kościół w Polsce uzurpuje sobie prawo do wielu rzeczy i wnika w sfery, które nie powinny go interesować. To instytucja, na którą idą olbrzymie pieniądze, a przecież można wydać je mądrzej i lepiej na inne cele. Religia jest człowiekowi potrzebna, ale na pewno nie formie w jakiej się nam ją serwuje.

Zasadne wydaje się na przykład pytanie: czy dzieci potrzebują religii w szkole? O tych problemach śpiewam już kilkadziesiąt lat i niestety muszę śpiewać dalej bo są nadal aktualne. Nie mogę milczeć, bo jestem człowiekiem, w którym walczą ze sobą dwie siły: radość i natura z niechęcią do pewnych instytucji, Kościół jest właśnie jedną z nich.

A jaka jest muzyczna strona „Popióra”?

Moim zdaniem blisko jej do „Bastarda” i „Róż miłości”. Ale oczywiście każdy może mieć swoją opinię na ten temat.

Niedawno odszedł z zespołu perkusista Irek Loth, człowiek który w Kacie był od zawsze. Jaki był powód tej decyzji?

Gdybyśmy mieli odgrywać wyłącznie stare utwory na koncertach to Irek mógłby zostać, ale chcieliśmy iść do przodu, rozwijać się. Płytę, która się właśnie ukazała planowaliśmy od trzech lat. W związku z jej wydaniem mieliśmy ustalone terminy, a za sprawą Irka ich nie dotrzymywaliśmy, on strasznie nawalał na tym froncie.

Na miejsce Lotha wskoczył Jacek Nowak (ex Virgin Snatch). Słychać go już na nowej płycie, a jak się sprawdza na koncertach?

Docieramy się. W trasie wychodzą pewne trudy koncertowe, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Pojawiają się głosy od fanów, że nasz sztandarowy utwór „Wyrocznia” po raz pierwszy od dawien dawna został zagrany w odpowiednim tempie. Niewątpliwie Jacek wzmocnił nasz potencjał koncertowy o czym świadczą także brawa jakie otrzymuje od publiczności.

Jak są odbierane na koncertach nowe utwory?

Z entuzjazmem reagują ci co już je znają z płyty, natomiast fani, którzy słuchają tych piosenek po raz pierwszy bywają czasem zaskoczeni. Generalnie odbiór jest pozytywny. Oczywiście zdarzają się też głosy bardziej krytyczne - szczególnie wśród publiki mającej sentyment do starych utworów Kata.

Twoi fani twierdzą, że Kat bez Romana jest jak piekło bez szatana. Trzymając się zasadności tego przesłania, powiedz, czy widzisz jakiekolwiek szanse reaktywacji oryginalnego Kata z Luczykiem na gitarze?

Nie da się zażegnać konfliktu, gdy istnieje jakaś wewnętrzna niemoc zrozumienia tego co się wydarzyło. W 2004 roku Piotr Luczyk wbrew umowom, które nas wiązały zakwestionował moje miejsce w zespole, a nawet autorstwo napisanych przeze mnie piosenek. Dlatego współpraca z Piotrem to rozdział zamknięty, którym w tym momencie nie zaprzątam sobie głowy.

Wasza nowa płyta została wydana także na winylu. Jak oceniasz trwającą już kilka lat modę na płyty analogowe?

To właśnie dzięki subkulturze metalowców winyl przetrwał trudne czasy. Fani metalu kochają i doceniają stare nośniki - do łask wracają przecież także kasety. Być może wkrótce również albumy Kata pojawią się na kasetach. Każdy nośnik ma swoje specyficzne brzmienie, a ludzie wychwytują niuanse, zauważają różnice.

Twoi fani słuchają teraz „Popióra”, a czego słucha Roman Kostrzewski?

Bardzo różnej muzyki: z różnych światów i przestrzeni czasowych. Patrzę na muzykę także w kontekście mojej solowej twórczości: planuję nową płytę, odmienną od tego, co robię z Katem. Będą to klimaty ambientowe, kontynuacja tego, co zaprezentowałem na wydanym w 2007 roku albumie „Woda”.

W Lublinie Kat & Roman Kostrzewski występuje regularnie, w zasadzie co roku. Masz jakieś szczególne wspomnienia związane z naszym miastem?

Jako młodziak bratałem się z lubelskimi studentami i w waszych akademikach spędziłem kilka nieprzespanych nocy. W czasach PRL, w którymś z lubelskich domów kultury zagraliśmy z Katem jeden z pierwszych koncertów. Dwie rzeczy mnie wtedy zaciekawiły: bardzo niedobra woda, cały czajnik pokryty był kamieniem, druga to człowiek, który przywiózł sprzęt nagłaśniający w bagażniku syrenki. Koncert brzmiał fatalnie (śmiech). Za każdym razem, gdy jestem w Lublinie szukam okazji by pospacerować po Starym Mieście: jest urocze w swoich barwach. Co najważniejsze, zawsze możemy tu liczyć na fantastyczną publiczność, która tłumnie przychodzi na nasze koncerty.

Kat & Roman Kostrzewski
Graffiti
sobota, godz. 20;
bilety 50/60 zł

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski