Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kawałki skał i lodu mogły przynieść życie z Kosmosu

Piotr Nowak
Przyszłość człowieka tkwi w gwiazdach. - Jako cywilizacja musimy sobie uświadomić, że wszystko na Ziemi będzie zmierzało ku końcowi - mówi prof. Krzysztof Murawski. Astrofizyk z UMCS opowiada o Kosmosie, który fascynuje, ale też budzi obawy.

Przy dobrej pogodzie będziemy mogli podziwiać dziś wspaniałe widowisko. Czym są Perseidy, które pojawią się na niebie?
Pochodzą ze składającej się z lodu i pyłu komety, która co 133 lata pojawia się w okolicach Ziemi. Przelatując w pobliżu Słońca zabrudzony lód przekształca się w gaz z okruchami stałej materii. Jeśli te okruchy wpadną do atmosfery Ziemi, tarcie spowoduje, że zaczną się one spalać tworząc spektakularne warkocze świetlne. Do powierzchni Ziemi zwykle nic nie dolatuje. Perseidy wpadają w atmosferę Ziemi z ogromną prędkością pozostawiając spektakularny ogon, długi nawet na kilkadziesiąt kilometrów.

Gdzie i kiedy najlepiej je obserwować?
Najlepiej znaleźć stanowisko do obserwacji znajdujące się z dala od źródeł światła. Meteory wylatują z gwiazdozbioru Perseusza, stąd ich nazwa, znajdującego się niedaleko gwiazdozbioru Kasjopeja, który tworzy charakterystyczny kształt litery W. Maksimum roju znajduje się w gwiazdozbiorze Perseusza, na niego więc musimy około północy skierować swój wzrok, czyli w kierunku na wschód. Spodziewamy się kilkudziesięciu meteorów, a może nawet stu na godzinę.

Obok meteorów występują jeszcze meteoryty i komety. Czym się różnią od siebie?
Meteor znajduje się w górze. Jeśli spadnie na Ziemię to nazywamy go meteorytem. Sam życzyłbym sobie, żeby coś takiego spadło, najlepiej bezkolizyjnie, na spadochronie, obok mojego samochodu. W Stanach Zjednoczonych były takie przypadki, że meteor wbił się w maskę samochodu. Właściciel nie dość, ze dostał odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej, to jeszcze zarobił bardzo dużo na sprzedaży meteorytu.

A skąd biorą się meteory?
Wszystko zaczyna się od komet. To one są winne temu, że mamy rój meteorów. Gdy kometa, zbudowana głównie z lodu, zbliża się do Słońca, rozgrzewa się i paruje. Wraz z parą wodną unoszą się wszelkiego rodzaju zanieczyszczenia. W ich skład wchodzą odłamki skalne i pyły. Grawitacja ziemska stara się przyciągnąć je do siebie. Z tym, że pył kosmiczny ma swoją prędkość i spadając, na skutek tarcia ze składnikami atmosfery, rozgrzewa się. Takie meteory zwykle zostawiają na niebie jasny pasek. Drobiny wielkości ziarna grochu lub większe nieraz tworzą kule ogniste. Ostatnie prognozy mówią, że w tym roku będziemy mieli do czynienia z prawdziwym pokazem fajerwerków.

Idźmy dalej. Skąd się biorą komety?
Jest ich mnóstwo na obrzeżach Układu Słonecznego w pasie Kuipera i obłoku Oorta. Jak daleko od Ziemi? Jeśli Neptun znajduje się około 30 jednostek astronomicznych dalej od Słońca niż Ziemia, to Pas Kuipera znajduje się tuż dalej, ale obłok Oorta jest już dwieście tysięcy jednostek astronomicznych dalej. Komety unoszą się tam swobodnie, bo są pozbawione wpływów grawitacji słonecznej. Czasem tylko gwiazda przeleci w pobliżu i wprawi je w ruch. To tak, jakbyśmy szli krawędzią wysokiej góry i nagle powiał wiatr. Momentalnie tracimy równowagę. Podobnie komecie wystarczy niewielka zmiana w grawitacji, żeby zaczęła spadać w kierunku Słońca. Takich obiektów jest bardzo dużo. To, że mamy oceany jest spowodowane prawdopodobnie tym, że w przeszłości takie kawałki lodu uderzały w powierzchnię Ziemi. Bo skąd nagle miałoby się jej wziąć tak dużo. Oczywiście można ją znaleźć na Marsie, można cienką warstwę zeskrobać z Księżyca, ale na Ziemi jest niej nieporównywanie więcej.

Czy Perseidy też przynoszą coś ze sobą?
Oczywiście. Wystarczy podstawić wiadro pod rynnę, później odparować wodę i wziąć magnes, żeby znaleźć kawałki meteorytów. Chociaż trzeba przyznać, że im większy dach, tym większe szanse. Według jednej z teorii naukowych komety przyniosły na Ziemię życie. Okazuje się bowiem, że w ich pobliżu zachodzi bardzo wiele reakcji, tworzą się skomplikowane związki nieorganiczne. To właśnie one, po spadnięciu na Ziemię, mogły rozpocząć reakcje prowadzące do powstania pierwszych organizmów.

Modele Układu Słonecznego często przypominają płaski talerz, na którym kręcą się planety. Czy ich orbity naprawdę są takie płaskie?
Nie, planety nie leżą w jednej płaszczyźnie. Ich orbity są lekko zakrzywione. Nie podążają też po doskonałych elipsach. Sama Ziemia nie obraca się idealnie z zachodu na wschód, ale porusza się jak bączek. To też wpływa na pozycję biegunów i pole magnetyczne naszej planety. Szacuje się, że biegun przesuwa się o nawet 2 km w ciągu roku. Warto dodać, że w pobliżu Ameryki Południowej mamy anomalię, gdzie pole magnetyczne jest bardzo małe. To oznacza, że w przyszłości bieguny zamienią się miejscami. Możemy sobie tylko wyobrazić w jaką konsternację wprawi to ptaki i inne zwierzęta, które wędrują wzdłuż linii pola magnetycznego. Jednak to najmniejszy kłopot. Gorzej na tym może ucierpieć ochrona Ziemi, bo pole magnetyczne chroni nas od negatywnego wpływu cząstek wiatru słonecznego. On nas w większości omija. Najgorzej mają Eskimosi, którzy są najsłabiej chronieni, ale za to mogą obserwować piękne zorze polarne. Na pewno zdrowiej jest je obejrzeć w telewizji.

Na początku roku astronomowie z Kalifornii ogłosili, że znaleźli dziewiątą planetę Układu Słonecznego. Jest położona czterokrotnie dalej od Słońca niż Pluton. Czy oficjalnie możemy się chwalić nową planetą?
Nie do końca. Znamy duże planety i ostatnią z nich jest Neptun. Dalej zaczynają się planety karłowate o skomplikowanych układach. Pluton ma na przykład porównywalnych rozmiarów księżyc - Charona. Kolejne planety karłowate są odkrywane. Ale ważniejsze dla naszej cywilizacji jest to, żeby w dalekiej przyszłości wyprowadzić się z Zmieni na inną planetę z dala od Słońca. Bo żyjemy nieopodal gwiazdy, która przestanie nas „karmić” swoją energią. Wybuchnie za około 3,5 mld lat i prawdopodobnie pochłonie Ziemię. To jednak i tak nie ma większego znaczenia, bo do tego czasu nie będzie na niej warunków do życia. Stąd też z pewnością będziemy próbować zaadoptować inne miejsca, może księżyc Jowisza. Ma już nawet swojską nazwę - Europa. Mamy tam lód i prawdopodobnie ocean pod spodem. Wkrótce możemy się o tym przekonać, bo NASA planuje tam wysłać misję, która to sprawdzi.

Podróże w inne miejsca Układu Słonecznego to nasza przyszłość?
Człowieka planuje się wysłać na Marsa w perspektywie 30 lat, ale tę datę ciągle się przesuwa. Chyba nie jesteśmy przygotowani mentalnie na 9-miesięczną podróż w jedną stronę. Pierwsze próby zrobione przez Amerykanów wykazały, że napięcia pomiędzy uczestnikami uniemożliwiły kontynuowanie podróży. A powrót byłby jeszcze trudniejszy.

Psychika to jedno, a jak 9-miesięczną rozłąkę z grawitacją wytrzymałby ludzki organizm?
To jest problem, który musimy rozwiązać. Na razie możemy spać spokojnie, ale musimy się do tego wyzwania powoli przyzwyczajać. Jako cywilizacja musimy sobie uświadomić, że wszystko na Ziemi będzie zmierzało ku końcowi. Z drugiej strony nadal utrzymuje się zagrożenie ze strony komet. Jak to powiedział Gene Schumacher „Pytanie nie brzmi czy, ale kiedy uderzy w nas kometa”. Takie wypadki zdarzały się już w przeszłości. Zatoka Meksykańska i półwysep Jukatan to skutki właśnie takiego uderzenia. Potrafimy urządzeniami wykryć ciała, które się nagle zjawią między Ziemią a Księżycem. Budżet na takie badania przeznacza rząd Stanów Zjednoczonych. Jako ludzie mamy ze sobą szereg problemów do rozwiązania. Nadal istnieje wiele antagonizmów między nami i to też jest zagrożeniem dla cywilizacji. A kto będzie pierwszy? Wybuchające Słońce? Komety, które w nas mierzą? Czy my sami? Obyśmy się nigdy nie przekonali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski