Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazik Staszewski: Korzystajmy z piękności życia i nie bójmy się

Anita Czupryn
Bartek Syta/Polskapresse
- Nie czuję się komentatorem politycznym. Dosyć wyraźnie określam się na ostatniej płycie - idę prosto, nie identyfikuję się z żadną z opcji politycznych - mówi w szczerej rozmowie z Anitą Czupryn lider Kultu Kazik Staszewski.

Głowiłam się nad tym, jak rozpocząć naszą rozmowę, ale kiedy przesłuchałam najnowszą płytę Kultu "Prosto", zrozumiałam, że nie ma co kombinować, bo to ona narzuca tematy. Po pierwsze - po raz kolejny firmujesz swoim utworem określony rodzaj kina. Wcześniej był to "Czarny czwartek" Antoniego Krauzego, teraz "Układ zamknięty" Ryszarda Bugajskiego. Nie dajesz o sobie zapomnieć, mimo że od ostatniej płyty Kultu minęły cztery lata. Nadal czujesz się komentatorem sytuacji politycznej w Polsce?
Od razu sprostuję - ostatnia płyta ukazała się rok temu, tylko że nie firmowałem jej jako Kult, a KNŻ. Jeszcze wcześniej, bo dwa lata temu, była płyta "Bez prądu". Ale rzeczywiście, jeśli chodzi o płyty studyjne Kultu, to się zgadza, cztery lata dzielą nas od ostatniej. Nie, nie czuję się komentatorem politycznym i bardzo się zżymam, kiedy rozmawiam z różnymi dziennikarzami i większość pytań dotyczy polityki. Dosyć wyraźnie określam się na ostatniej płycie - idę prosto, nie identyfikuję się z żadną z opcji politycznych.

I dajesz temu wyraz, śpiewając dosadnie w tytułowym utworze płyty: "Idę prosto, mam w dupie obie wasze Polski".
Politykom nie wierzę, tylko przez pewien czas o tym zapomniałem. Nie oznacza to, że w ogóle w polityce nie uczestniczę, bo oczywiście można deklarować, że się nie idzie do wyborów, polityka mnie nie interesuje i nie obejmuje, ale jednakowoż płacąc podatki, pozostaję obywatelem. Niestety, nie widzę na obecnej scenie politycznej nikogo z kim mógłbym się identyfikować. I właściwie nie widziałem nikogo przez ten cały czas, odkąd jestem na świecie. Tylko czasami o tym zapominałem. Czasami kierowałem się pojęciem mniejszego zła, ale przypomniałem sobie, że to pojęcie zdołał mi obrzydzić generał Jaruzelski 13 grudnia 1981 roku. Natomiast o tyle, o ile jestem obywatelem tego kraju, zresztą, będąc obywatelem każdego kraju, to chcąc nie chcąc, z polityką się w końcu zetkniesz. Wystarczy, że zachorujemy, będziemy mieli styczność z tą sparaliżowaną i kompletnie nieudolną służbą zdrowia - i już ta polityka na nas w jakiś sposób wpływa.

Ale Ty o tej naszej polskiej rzeczywistości śpiewasz już od 30 lat! Co czujesz dzisiaj? Nie jest Ci gorzko?
Jest nieco gorzko, ale też jestem daleki od demonizowania sytuacji, że jest u nas tak wyjątkowo perfidnie. Bywam często w Hiszpanii, w której takie analogiczne pęknięcie, jak ma to miejsce u nas, widoczne jest tam od dłuższego czasu. Ktoś kiedyś tak pięknie mówił, że marzy mu się hiszpanizacja Polski po upadku komuny, bo tam, gdy generał Franco umarł, wszyscy się pięknie pogodzili i Hiszpania kwitnie. Tak nie jest. Po pierwsze, kryzys ekonomiczny uderzył w Hiszpanię z bardzo mocną siłą, a po drugie bardzo trudno jest tam spotkać człowieka, z którym można by bez emocji i zacietrzewienia z jego strony porozmawiać o podziale, który u nich istnieje. Wulgaryzując i upraszając: pół kraju to komuna, drugie pół to falanga. U nas może ten podział jest bardziej dramatyczny, chociaż wydarzenia które temu towarzyszą aż tak dramatyczne nie są. A w Hiszpanii dochodziło do tego, że wojsko wpadało do parlamentu i strzelało w sufit dla uspokojenia Kortezów i z chęcią przywrócenia starego porządku. U nas jeszcze wojsko do parlamentu nie wpadło. Natomiast jest to o tyle symptomatyczne i smutniejsze, że o ile u nich ten podział przebiega z dwóch pni, to u nas, jak śpiewam, "z jednej babki to są wnuki". Przypomnę, że jeszcze parę lat temu coś takiego jak PO-PiS marzyło się niejednemu z nas.

Wcześniej byłeś bardziej zaangażowany w politykę. Sympatyzowałeś z Unią Polityki Realnej Janusza Korwina-Mikke, kłóciłeś się z Adamem Michnikiem. Czułeś się wtedy bardziej artystą, czy niespełnionym politykiem?
Nigdy się nie czułem politykiem. A poza tym, jak ja się mogłem kłócić z Michnikiem? Michnik jest tak wyszczekany, że rozjechał mnie jak czołg pancerny żołnierza piechoty schowanego w okopie. Co prawda jeden z dziennikarzy powiedział: "Nie dziw się, że ciebie w kółko o to pytają, bo nie jesteś Ireną Santor, która nie śpiewa o polityce, a ty cały czas zaczepiasz." No, więc zaczepiam, ale generalnie robię to z perspektywy obywatela, na którego polityka ma wpływ taki, jak na każdego z nas. Poprzez to, że żyjemy we wspólnocie i musimy się z regułami panującymi w zorganizowanej rzeczywistości tej wspólnoty stykać. Są to bardziej reakcje szeregowego obywatela na różne bezeceństwa, które są mu serwowane. A są serwowane moim zdaniem, dlatego, że robi się spektakl, w którym nakręcają się różne osobowości polityczne przy współgraniu mediów. Ale jest też inny świat. Wczoraj byłem w przedszkolu na przedstawieniu swojej wnuczki. Nagle znalazłem się w zupełnie innym świecie. Te śliczne dzieciaczki, które grały w przedstawieniu o krasnoludkach. Ci mili rodzice, piękne mamy, przystojni ojcowie, wszyscy uśmiechnięci! Myślę, że ten spektakl wzajemnej nienawiści, tych wszystkich bezeceństw i coraz większej wulgarności wynika z tego, że tłuszcza potrzebuje coraz bardziej radykalnej rozrywki. Więc ją dostaje. Kanałów w telewizji są setki, portali internetowych również, a gazety muszą robić wszystko, żeby walczyć przed nieuchronną śmiercią, niestety. Myślę, że się zgodzisz z faktem, że jesteś przedstawicielką…

… wymierającego gatunku?
Może nie gatunku, ale umierającego rodzaju zakładu pracy, czyli gazety papierowej. Zatem wszyscy równają jak najniżej, tego tłuszcza chce, bo inaczej jest nudno.

A Ty, jak śpiewasz, jesteś Kazik, co po ulicach łazi, idziesz prosto, nie bierzesz jeńców żadnych. To ma oznaczać, że nie zbierasz swojego elektoratu?
Nie. Chodzi o to, że się idzie do przodu i nie zbiera się tych, co się po drodze poddają. Jak armia, która, jak idzie, to nie bawi się w zakładanie obozów jenieckich, tylko odsyła ich na tyły i podąża naprzód.

Do jakiej armii Ty należysz?
Do armii Kultu (śmiech).
Śpiewasz za to, że największa armia świata to alkoholicy.
Przeczytałem ostatnio, że jedna trzecia społeczeństwa ma do czynienia z alkoholizmem. Nie znaczy, że sami są alkoholikami, ale mają z nimi do czynienia. W naszym etosie alkoholikiem to jest tylko menel, który stoi w bramie od rana i nagabuje przechodniów: "Kaziu, poratuj".

Ratujesz?
Nie ratuję. Kiedyś ratowałem, ale kolega psychoterapeuta powiedział mi, że to jest najgorsza rzecz, jaką można zrobić. W ten sposób wbija się alkoholikowi gwóźdź do trumny. Jak mówi, że jest głodny, to trzeba z nim pójść i kupić w barze mlecznym posiłek. Nie dawać mu do ręki pieniędzy. W naszym etosie kulturowym jest tak, że na alkohol jest ogromne przyzwolenie. Złapanie chłopaka z lufką marihuany stygmatyzuje go niemalże jako narkomana, a facet, który codziennie wlewa w siebie pół litra, ale generalnie dotrzymuje kroku, pracuje, funkcjonuje, skądinąd na najwyższych szczeblach państwowych, jest szanowany.

Jak oceniasz swoich kolegów artystów, którzy szli za Donaldem Tuskiem jak panny za mundurem, a teraz się wycofują i ogłaszają, że nie będą głosować na PO. Uznali, że już przy Tusku nie będzie konfitur?
Nie mam pojęcia. Mimo wykształcenia socjologicznego jestem daleki od oceniania kolegów artystów. U każdego to jest indywidualna decyzja i trudno mi wnikać w przesłanki takich a nie innych wyborów. Zakładać, że był to koniunkturalizm, byłoby kretynizmem. Na pewno wielu wśród nich ma określone poglądy polityczne i chcą je w taki a nie inny sposób zamanifestować. A że się rozczarowują, to… No, po prostu, tak bywa z różnymi politykami. Przeważnie…

… przeważnie politycy rozczarowują.
No, przeważnie. Przyszedł mi teraz do głowy ten katastrofalny prezydent Francji, który pokonał Sarkozy’ego i w ciągu paru miesięcy utracił niemal całe poparcie. Uchylam się więc od odpowiedzi. Nie chcę wchodzić w indywidualne intencje poszczególnych ludzi. Mogę powiedzieć o swoich doświadczeniach w tej kwestii. Głosowałem w 2007 roku na Platformę Obywatelską, ale nie z miłości, tylko kierowany trochę strachem przed zostaniem Prawa i Sprawiedliwości u władzy. Ale to był czas, w którym zapomniałem, że żadnej opcji politycznej nie należy ufać.

Dałeś się uwieść?
Dałem się uwieść. Kto się nie dał? (śmiech).

Teraz w sondażach zwycięża PiS. Co zrobisz, jeśli prezes Kaczyński wróci do władzy?
To wróci. Jeśli wygra, będzie premierem. Chociaż nie wiadomo, bo gdyby nie wygrał bezwzględną większością, to mógłby nie stworzyć koalicji.

Nie planujesz, że wtedy wyjedziesz na swoją Teneryfę?
Dlaczego miałbym wyjeżdżać? Na Teneryfę to ja jeżdżę w gości. Tu jest mój dom, tu jest moje gniazdo. Stąd te moje reakcje, czasami zbyt gwałtowne i zbyt lekkomyślne, ale nie zawsze, na różnego rodzaju zdarzenia, które się u nas dzieją. Bo dotyczą one mojego gniazda, czyli miejsca, z którym czuję wspólnotę, którego etos kulturowy i tradycję rozumiem. Do Hiszpanii przyjeżdżam na fajną kolację, fajny obiad i mało mnie interesuje to, czy gospodarz właśnie przed chwilą pożarł się z żoną. A tu mnie interesuje, czy gospodarz kraju żre się ze swoją żoną. W cudzysłowie oczywiście.

Jak oceniasz akcję patriotyczną "Orzeł może", pod patronatem prezydenta i m.in. radiowej Trójki? Nowoczesny patriotyzm powinien być radosny i uśmiechnięty, czy może ta akcja sprowadziła ideę do jakiejś błazenady?
Chodzi o czekoladowego orła, tak? Patriotyzm wesoły, patriotyzm ponury? Patriotyzm jest i taki, i taki. To poczucie przynależności do pewnej wspólnoty, kod kulturowy. Mam kolegę, który ma żonę Niemkę, mieszkają za granicą. Kiedy do niego przyjeżdżam i wychodzimy porozmawiać, jego żona pyta: "Dlaczego mnie nigdy nie zabierzecie?" Kolega tłumaczy: "Dlatego, bo po pierwsze nie mówisz po polsku, a nawet, jakbym ci tłumaczył, to trzeba by ci jeszcze tłumaczyć wszystkie te rzeczy, które my chwytamy w lot i mamy je zakodowane, wiemy co to jest." To jest patriotyzm - świadomość przynależności do wspólnoty. A czy ktoś jest smutny, czy wesoły, to absolutnie inna sprawa. Są powody, żeby być wesołym i są powody, żeby być smutnym. Czynienie z patrioty kogoś wesołego i mówienie: "Polak potrafi", jest nadużyciem i zaklinaniem rzeczywistości. Nie bez kozery mówię, że wyraz "schadenfreude" powinien pochodzić z polskiego, bo nikt się tak nie cieszy z porażek rodaków, jak my sami. Widać to zwłaszcza wyraźnie w krajach, w których Polacy stanowią znaczącą mniejszość narodową. Momentalnie glanują kogoś, komu za dobrze poszło. I teraz nagle deklarowanie, że oto, weseli patrioci? Tego się nie zadekretuje, jak nie zadekretuje się powszechnej szczęśliwości i miłości.

Maria Peszek w swojej piosence "Sorry Polsko" oświadcza: "Nie oddałabym ci Polsko ani jednej kropli krwi". Czym dla Ciebie jest taka postawa?
Odpowiem tak: bardzo jestem szczęśliwy, że życie oszczędziło mi takich wyborów w sytuacjach ekstremalnych, jakich musieli dokonywać 20-letnie chłopaki katowane przez gestapo, albo NKWD, którzy mieli do wyboru albo umrzeć, albo ocalić życie, wydając kolegę. Nie chciałbym się znaleźć w takiej sytuacji i mam nadzieję, że do niej nie dojdzie.
Podoba Ci się to, co robi Palikot, uderzając w kościół katolicki?
Mnie się nie podoba nic, co robi Palikot. Najpierw był konserwatywnym liberałem, a jak mu się na tej działce nie powiodło, to uderzył z innej mańki. To koniunkturalista czystej wody i będzie robił to, co publika kupi. Zresztą sam się z tym nie krył, mówiąc, że wprowadzenie 40 posłów do parlamentu kosztuje 40 milionów. To cyniczna diagnoza. Ale specjalnie się nie interesuję rolą kościoła, atakami na niego, czy - z drugiej strony - jego ingerencjami w różne sfery życia społecznego. Jestem ze szkoły Świadków Jehowy, bardziej mówię o uniwersalistycznej roli Boga, o Bogu, którego poszukuję i do tego kościół nie jest mi potrzebny. Potrzebuję wiary, jak dżdżu, a dzisiaj jestem jej pozbawiony.

Wiara koi przemijanie?
Ułatwia bardzo wiele, więc i przemijanie też koi. Ale ja nie mam takiej dogłębnej świadomości i smutku z powodu przemijania. Nie jestem pierwszej młodości, ale jestem w takim wieku, że przemijanie to nie jest główny mój problem.

A co jest Twoim głównym problemem?
To są sprawy nie do prasy.

W jednym się z Palikotem zgadzałeś. W sprawie depenalizacji narkotyków. Zmieniłeś zdanie?
Nie zmieniłem. Uważam, że żyjemy w stanie kompletnej nielogiczności. Silne narkotyki typu papierosy i alkohol są dostępne powszechnie, a inne nie są. Albo więc zalegalizować wszystko, albo zdelegalizować wszystko.

Masz swoją futurystyczną wizję Polski? Rozmienimy się w Europie, czy stworzymy silne państwo oparte na odrębnej tożsamości?
Wsiedliśmy do pociągu pod tytułem Unia Europejska, więc co się stało, to się nie odstanie. Ale myślę, że jesteśmy w stanie, w tym pociągu, bardzo wyraźnie podkreślić własną odrębność i chodzi o to, aby w tej jedności zachować różnorodność. Ale czy mam jakąś wizję? Zaczynam się obawiać, czy kreowanie jakichkolwiek wizji na najbliższych parę lat ma sens. Wszystko zapieprza tak szybko, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak, nie tylko Polska czy Europa, ale świat, będzie wyglądał za lat pięć. Pięć lat temu nikt by nie powiedział, że będzie wyglądał tak, jak teraz wygląda.

Wracajmy do płyty "Prosto". Z jednej strony są na niej utwory tego buntownika, którego znamy z poprzednich płyt i outsidera, który idzie prosto, a z drugiej - śpiewasz jednak sporo o przemijaniu. I w bardzo ciepły sposób akceptujesz przemijający czas, to, że jesteś już dziadkiem. Myślisz o starości?
Czuję się zaskakująco młodo jak na swój wiek. Jak na dziadka to w ogóle jestem młody. Ale to wynika z tego właśnie, że param się takim nie do końca poważnym zajęciem. To zresztą nie jest definicja moja, tylko jednej mojej nauczycielki. Długo po ukończeniu podstawówki - Nr 75 im. Marii Konopnickiej, ul. Niecała 14 - mieszkałem obok niej, ściana w ścianę niemalże. Do tej szkoły chodzili też moi synowie. No i raz spotykam panią Raś od rosyjskiego. A może to była moja wychowawczyni, pani Zielińska? Byłem już wtedy gębą mocno rozpoznawalną i ona mówi: "Kaziu, no fajnie, że sobie śpiewasz, ale kiedy Ty się czymś poważnym zajmiesz? Odpowiedziałem: "Proszę pani, jeszcze trochę pośpiewam i się zajmę czymś poważnym." Druga sprawa to fakt, że obracam się w kręgu ludzi sporo młodszych ode mnie, może poza paroma kolegami w Kulcie. Ale nawet w Kulcie już się pojawili ludzie, którzy, na dobrą sprawę, gdybym się sprężył, mogliby być moimi synami. Tak więc to też wpływa na samopoczucie. Po trzecie, 2-3 lata temu zacząłem dbać o siebie. Od strony fizycznej. Zgubiłem ze 20 kilo…

Dieta czy ćwiczenia?
Jakie tam ćwiczenia. Ćwiczenia to, co najwyżej, na scenie mam. Jestem zwolennikiem biernego odpoczynku i sobie to chwalę, bo wszyscy moi koledzy, którzy się sportem, czy amatorsko, czy wyczynowo zajmowali, to teraz im to zaczyna wychodzić bokiem. Kolejna sprawa: w ubiegłym roku zrobiłem sobie kompleksowe badania. Kardiolog stwierdził, że mam organizm 25-latka, co jest dla mnie zaskakujące, ale też bardzo radosne z uwagi, że nie uważałem (śmiech). Nie za bardzo higieniczny tryb życia wcześniej prowadziłem. Tak czy owak czuję się młodo. Aczkolwiek nachodzi mnie czasem refleksja, że jest już bliżej niż dalej, ale niespecjalnie widzę różnicę pomiędzy sobą sprzed 10 lat a obecnie. No, może energii jest trochę mniej. I to nie takiej energii, że nie mogę czegoś zrobić, tylko - nie chce mi się. Coraz częściej mi się nie chce. A kiedyś mi się wszystko chciało.

Nigdy nie pomyślałeś: "Kazik, może weź się za jakąś uczciwą robotę, zostań stolarzem"?
Kiedyś tak myślałem! Kiedyś tak myślałem! Kiedyś właśnie w tym celu wyjechałem do Anglii, żeby się jakiegoś fachu nauczyć. Widziałem siebie w budowlance. To były czasy schyłku komuny, chociaż nikt jeszcze nie wiedział, że to jest schyłek. Ja na przykład byłem tak mało przewidujący, że jeszcze praktycznie na początku 89 roku myślałem, że dokonam żywota w komunie.

Nie wierzyłeś, że system padnie?
Nie. Myślałem, że będą jakieś reformy wewnątrz systemowe, z jakimś zelżeniem, ale jednak że będzie to jakaś reforma realnego socjalizmu. Dopiero jak zobaczyłem Michnika w telewizji i zdjęcia Michnika i Kuronia w jakiejś gazecie, to do mnie dotarło, że coś, być może, zostanie utargowane i zmienione. Ale wcześniej to się żyło i myślało, że tak się będzie żyło aż do śmierci.
Przypomniałam sobie, że kiedyś już śpiewałeś o śmierci. To była piosenka "W południe", z tekstem Kazimierza Grześkowiaka, którą uwielbiam. Myślisz, że na następnej płycie znajdzie się Twoja piosenka o śmierci?
Nie mam zielonego pojęcia, co się znajdzie na następnej płycie. Te teksty powstają tak…

Broń Boże, nie pytam, jak powstają Twoje teksty! Za takie pytanie możesz "zakurwić z laczka i poprawić z kopyta".
(Śmiech) Sam o tym mówię, bo powstawały w taki sposób, że trochę na nie czekałem, inspirując się muzyką. I czasem przychodziły samoczynnie i bezwiednie, i szybko, a czasem czekałem długo. A było i tak, że czekałem na coś i wydawało się, że już tuż, tuż, a tu nagle przychodziło coś innego. Tak było z utworem "Dobrze być dziadkiem". To miała być piosenka o czymś zupełnie innym.

Ale dobrze jest być dziadkiem? I nosić spodnie w kratkę?
Dobrze, dobrze. Akurat dzisiaj jestem w dresie, ale spodnie w kratkę mam. Dobrze jest być dziadkiem, ponieważ jest to zupełnie innego rodzaju rola społeczna niż bycie rodzicem. Rodzice też oczywiście spijają miód i mają masę radości i żyją pełnią miłości, ale też jest cały bagaż obowiązków i zobowiązań. Muszą te dzieci nakarmić, wychować. A dziadkowie spijają sam miód.

Nie masz poczucia, że Ty też chciałbyś tym swoim wnuczkom coś przekazać, pokazać, dać?
Coś tam przekazuję. Ale wiesz, my się nie chcemy wtrącać w to, co robią rodzice. Jestem trochę jak moja mama: sam nie dzwonię. Czekam na telefon. Jeśli jest potrzeba, to jesteśmy do dyspozycji. Już sam fakt, że bardzo blisko siebie mieszkamy może generować trochę niezdrową sytuację. A jak zauważyłem, rodzice chcą być samodzielni w wychowaniu dzieci. O ile zostanę poproszony o jakąś pomoc, to jestem do usług. Ale sam się nie będę wtranżalał.

A jeśli już zostajesz poproszony, to co robisz?
Na razie pozostają zabawy. Ekstremalne, na które babcia nie ma siły, a rodzice są zbyt zmęczeni. Zabawy rysunkowe, w chowanego, pójście na spacer. No, takie trywialne. Jak to z dziadkiem.

Kilkanaście lat temu wyszły Twoje płyty "Tata Kazika", "Tata Kazika 2". Czy nie masz teraz takiego uczucia, że wszedłeś w buty swojego ojca - masz synów, dla których jesteś tatą Kazikiem i oni mogliby już śpiewać Twoje piosenki?
Nie. Starszy syn nie ma ciągotek ku robieniu, wykonywaniu muzyki. Bardziej zajmuje się organizacją różnych zespołów, przez co stał się swego rodzaju mentorem i moim wychowawcą, bo ja współczesnej sceny muzycznej kompletnie nie ogarniam. Mam więc takiego moderatora, który wyławia perełki, ma siłę i energię, żeby to przyjmować, dzięki temu jestem w iluś procentach na bieżąco. Z kolei młodszy syn siedzi w zupełnie innej muzyce. Od początku pisał swoje teksty, robił swoją muzykę, bardzo szybko ogarnął programy komputerowe do jej tworzenia. Raczej nie widzę szans, aby tego rodzaju kontynuacja mogła nastąpić.

Deklarujesz przywiązanie do tradycyjnych wartości. Na czym ten twój konserwatyzm polega, w sensie obyczajowym. Zgadzasz się na dawanie klapsów dzieciom, jesteś za wychowaniem seksualnym przedszkolaków, czy uważasz, że sześciolatki powinny iść do szkoły?
Zacznijmy od końca, bo w tej ostatniej kwestii mam zdecydowane poglądy. Moja żona jest nauczycielką i mam wiadomości z pierwszej ręki. Sześciolatki w szkole to jest kompletny idiotyzm. Po pierwsze to dzieci, które są jeszcze całkowicie nieprzygotowane psychicznie do tego, żeby czegokolwiek się uczyć, przynajmniej w takim natężeniu, w jakim serwuje to szkoła. One chcą się bawić. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ja do nich należę, poszedłem do szkoły w wieku 6 lat. Pamiętam, że zdawałem jakieś testy, sprawdzające czy się w ogóle do szkoły nadaję, musiałem przyporządkować jakieś kółka do czegoś. No, ale nieskromnie rzecz ujmując należałem do tych wyjątków. Poza tym szkoły są zupełnie nieprzystosowane do sześciolatków. Rzuca się jakąś kretyńską ustawę, czy rozporządzenie, zupełnie nie dbając o to, w jaki sposób będzie to wprowadzone w życie. To jak rozpoznanie bojem. To pojęcie Rosjan z frontu wschodniego: puszczali mały oddział pod ogień niemieckich karabinów maszynowych i kiedy już wiedzieli, ile tych karabinów strzela, dopiero wtedy ruszały konkretne siły. I tak dokładnie dzieje się w tym przypadku. Zrobiono rozpoznanie bojem, a szkoły nie są przygotowane do przyjęcia sześciolatków i edukowania ich w jakikolwiek sposób. O co jeszcze pytałaś?

O klapsy.
Raz w życiu dałem w dupę mojemu młodszemu synowi. Jak mi się wyrwał i wyskoczył prosto pod samochód. Jakiś lekarz mi kiedyś powiedział, że uderzenie dziecka jest uprawomocnione tylko i wyłącznie w wypadku, kiedy zachowa się w sposób, który zagraża jego życiu. I z tym bym się zgodził. W każdej innej sytuacji nie wolno. Nie wolno bić, bo dziecko nie może oddać. Mam kolegę, którego ojciec strasznie lał, terroryzował dom, jak ten "mój mąż niezadowolony był codziennie wciąż" z mojej piosenki. Aż w końcu syn dorósł, wpierdolił ojcu i zmienił się król w domu. Ale to są paranoidalne i chore sytuacje. Nie wolno pod żadnym pozorem, pomijając tę jedną sytuację, dziecka uderzyć.

Trzecia rzecz to wychowanie seksualne.
Sześciolatków? Myślę, że wychowanie seksualne powinno być. Inicjacja wśród młodzieży jest coraz wcześniejsza, ale czy to miałyby być sześciolatki, czy ośmiolatki? Trudno mi powiedzieć. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żebym ze swoją wnuczką Hanią, która ma pięć lat, miał rozmawiać na te tematy. Jednak krępowałbym się mocno.

A z własnymi dziećmi rozmawiałeś na te tematy?
Ale nie w wieku sześciu lat.

Dzień Matki - jak ważny jest dla Ciebie?
A kiedy jest Dzień Matki?
26 maja. Za trzy dni.
O Jezu, muszę pamiętać. No, sam Dzień Matki to dla mnie jedno z takich nie za bardzo mądrych świąt, jak Dzień Kobiet, czy Dzień Ojca. Ale mama jest dla mnie bardzo ważna. Dała mi w życiu tak mocne oparcie mimo że nie zawsze jej się podobało to, co robiłem. Na początku to marzyła, żebym był, tak jak tata, architektem mimo mojego braku zdolności do nauk ścisłych i rysowania. Potem chciała, żebym studia skończył, których w końcu nie skończyłem. Moją drogę muzyczną akceptowała, traktując ją jako hobby, ale nie zawód. Jednak nigdy nie starała mi się uniemożliwić robienia tego, co chciałem. Dziś ma 82 lata, a jeszcze pracuje i to na dosyć odpowiedzialnym stanowisku - jest prezesem spółdzielni mieszkaniowej. Wszyscy twierdzą, że jest jedyna, która ogarnia całość zagadnienia, bo poprzedni prezes nie ukończył kadencji. Oby żyła jak najdłużej.

Na płycie śpiewasz: "Dziś jest naszej córki wesele". Płakałeś na ślubie swojego syna?
No jasne. Jak bóbr ryczałem. Ale jeśli chodzi o tę piosenkę, to wszyscy mówią, że to taka biesiadna przyśpiewka. Oczywiście od strony muzycznej, to jakby ją przearanżować, to mógłby z tego wyjść Bregović. Natomiast jest to ważny tekst. Jak go pisałem, to aż gęsiej skórki dostałem. Bo o córki weselu można gremialnie, wesoło pośpiewać, ale nagle przyszło mi do głowy, że na tym weselu kogoś nie ma. Konkretnie nie ma jej brata. Rodzice są szczęśliwi, ale też bardzo nieszczęśliwi, bo brat, jak wynika z tekstu, został wysłany na wojnę. Przez polityków. Mówiliśmy o obronie ojczyzny, czy oddaniu życia za ojczyznę, a to bardzo dyskusyjna sprawa, bo czasami partykularne interesy polityków są ubierane w te słowa. A to są interesy stricte polityczne jakieś grupy ludzi. I o tym jest ta piosenka - że system może uderzyć w rzeczy najintymniejsze i najdroższe.

Na płycie jest też i taki utwór, w którym zastanawiasz się, dlaczego tak tu jest? Dlaczego dach Stadionu Narodowego się nie zamyka, kiedy trzeba, dlaczego na kierowców czyhają radary, dlaczego nowe lotnisko trzeba zamknąć, dlaczego chaos panuje w PKP i dlaczego "pani nie jest w moim typie". Nawiasem pytając, ta pani to Platforma?
Nie. Tak mi się zrymowało. Ale podoba mi się twoja interpretacja. Jesteś pierwsza, która w ten sposób pojechała, ale dobre, dobre. Tak będę mówił (śmiech).

No więc dlaczego tak tu u nas jest?
Boże kochany, skąd ja mam wiedzieć, dlaczego tak tu jest? Nigdzie nie jest różowo.

Ale śpiewasz też, że życie jest piękne i opowiadasz się za miłością. Miłość to dla Ciebie jedyna pewna wartość?
Dwie ostatnie piosenki na płycie "Opowiadam się za miłością i "Życie jest piękne" traktuję łącznie, bo na płycie tekstowo dzieją się różne rzeczy, raz jest smutno, raz wesoło, raz jest gniewnie, raz prześmiewczo, natomiast podsumowanie jest takie, że bardzo wiele historii w naszej rzeczywistości i historii ludzkości w ogóle wynika ze strachu. Wszelkie niegodziwości generowane są strachem. Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, tylko strach. Nienawiść jest formą strachu. Im więcej miłości tym mniej strachu. Im więcej strachu, tym mniej miłości. O ile byłoby piękniej, żeby ludzie przestali się nakręcać, żeby się ich bano, żeby się sami nie bali, ale żeby się kochali. Mam poczucie, że, przepraszam za wyrażenie, czas zapierdala coraz szybciej. Życie jest piękne, ale krótkie. Delektujmy się nim, korzystajmy z piękności życia i nie bójmy się.

Dla mnie jedną z piękniejszych piosenek o miłości jest Twój utwór "Do Ani". Czy dzisiaj jesteś w stanie odczuwać te same emocje, jakie lata temu włożyłeś w pisanie jej?
To były inne emocje. Miałem 20 lat, byliśmy z Anią narzeczeństwem. Bardzo ją kocham cały czas, ale miłość po 29 latach życia małżeńskiego jest inna. Bardziej dojrzała. Lepiej się znamy i miłość nasza jest taka codzienna i mądra. Nie wyobrażam sobie, że ja, albo ona wyjeżdżamy gdzieś na długo i przez parę miesięcy jesteśmy osobno. Jakkolwiek bym się nie starał, nie potrafię sobie wyobrazić życia bez Ani. To by było na maksa nie fajne.

Ile czasu jeszcze chcesz śpiewać?
Jak Bóg da zdrowie, to chciałbym, ile się da. To jest zajęcie niezwykle miłe, lekkie, łatwe i przyjemne i uwielbiam to robić. Dopóki audytorium będzie raczyło mnie słuchać, to będę to robił. Kiedyś wydawało mi się, że mało smaczne jest oglądanie kogoś na scenie, kto ukończył 30 lat. Potem - 40, a teraz to już nie myślę w tych kategoriach. Już za długo to trwa, żebym potrafił sobie wyobrazić siebie w jakiejś innej roli.

Czujesz się spełniony?
Nie. Jeszcze nie. Jako głowa rodziny, jako dziadek i jako szef paru zespołów uważam, że jestem w stanie dokonać czegoś więcej.

Rozmawiała Anita Czupryn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kazik Staszewski: Korzystajmy z piękności życia i nie bójmy się - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski