Kiedy będziemy zarabiać więcej?

W 2013 roku w Europie najwięcej zarabiali mieszkańcy Luksemburga - średnio 22.200 euro rocznie (są to wynagrodzenia netto, czyli tyle, ile pracownik dostaje już do ręki). W pierwszej trójce uplasowali się jeszcze Holendrzy - 19.000 euro i Szwedzi - 18.100 euro. Najniższy poziom wynagrodzeń był natomiast w Bułgarii - 1900 euro, w Rumunii - 2200 euro i na Litwie - 3100 euro. Jak widać, różnice są olbrzymie! Jak na tym tle mają się Polacy? U nas średni poziom wynagrodzeń wyniósł w tym samym okresie 3800 euro, a więc byliśmy na dole tabeli.

Zanim jednak zaczniemy narzekać na to, jak mało się u nas zarabia i jaki jest wyzysk pracowników, przyjrzyjmy się innemu parametrowi - wydajności pracy - określonemu wartością wytworzonego produktu krajowego na przepracowaną godzinę.
Najwyższy poziom wydajności w Unii jest (nomen omen) w Luksemburgu i wynosi 58,2 euro/h, kolejne miejsca zajmują: Dania 53,4 euro/h i Irlandia 48,8 euro/h. Zaraz za nimi są Holendrzy i Szwedzi. Na drugim końcu znajdują się Bułgarzy: 4,9 euro/h, Rumunii - 5,6 euro/h i Łotysze - 8,4 euro/h. W Polsce ten wskaźnik był na poziomie 10,6 euro/h.

Gdy zestawimy te dwa parametry razem, związek między nimi staje się oczywisty. Poziom wynagrodzeń jest ściśle uzależniony od poziomu wydajności. I nie ma innej drogi. Zarobki będą rosły, gdy będziemy poprawiać produktywność naszych firm i całej gospodarki. Jest to wciąż kwestia inwestycji, rozwijania nowoczesnych technologii, innowacji, lepszej organizacji pracy, likwidacji nieefektywnej działalności. To nie jest proces krótkotrwały i nie da się go przeprowadzić zaklęciami i obietnicami.

Droga do wyższych zarobków wiedzie tylko przez wzrost gospodarczy w Polsce i to powinien być priorytet myślenia i działania wszystkich, od rządzących, przez urzędników, pracodawców do pracowników.