MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Kiedyś podczas pokazu stanąłem w płomieniach i wszyscy myśleli, że to część show". Rozmowa z Marcinem Lipskim

Anna Chlebus
Jego głos i charyzmę zna każdy, kto choć raz przeszedł się w wakacyjny wieczór lubelskim deptakiem. Z Marcinem Lipskim - tancerzem z ogniem, performerem i sztukmistrzem z Lublina rozmawiamy o tym, jak smakuje ogień, co sprawiło, że zmiękło mu serce, o najdziwniejszych występach w jego karierze i tajemniczych hecklerach.

I jak tam, pozbierałeś się już po Carnavalu? To musiał być dla ciebie bardzo intensywny czas.
Tak, ale mój każdy dzień tak wygląda. Cały lipiec i sierpień, czasami też czerwiec i wrzesień. To dobry moment, żeby trochę w całej Polsce powystępować, każdego dnia w innym mieście.

Codziennie? Żadnego dnia przerwy?
Jeśli nie pada deszcz i nie jest przymusowa, to sam z siebie nie robię przerw.

Ile ty się w takim razie opijesz tej parafiny! (śmiech)
No, trochę tego będzie... Parafina na pewno nie robi zbyt dobrze na zdrowie, no ale cóż - taka praca (śmiech).

Jak ona smakuje? Jak smakuje ogień?

To zdecydowanie najczęstsze pytanie, jakie dostaję na pokazach. Nie udało mi się jednak do tej pory opracować żadnej kreatywnej odpowiedzi. Nie wiem, czy to dlatego, że mam już "przeżarte" kubki smakowe, czy może ona po prostu nie ma zbyt mocnego, zdecydowanego smaku. Jest cierpka, trochę gorzka. To nic przyjemnego, choć wyobrażam sobie, że to na pewno lepsze niż benzyna. Nie używam jej w ogóle do takich celów, bo ona zapala się cała, razem z oparami - wtedy ogień miałbym też w ustach, na twarzy, wszędzie, gdzie się polałem, a to zbyt niebezpieczne nawet jak na mnie. A w przypadku parafiny pali się tylko ta mgiełka, którą wypluwam, jeśli robię to dobrze, to ogień nie sięga moich ust.

Zdarzyło ci się kiedyś przypadkiem się podpalić?

Raz, około 6 lat temu, kosztowało mnie to później pół roku rekonwalescencji. Cały się zająłem ogniem i nikt mi nie pomógł, bo wszyscy myśleli, że to część show. Kiedy się tylko zorientowałem, co się dzieje, od razu się odsunąłem od wszystkich i jakoś udało mi się to ugasić. Priorytetem było dla mnie bezpieczeństwo ludzi, o które bardzo dbam. To było dawno, wyciągnąłem wnioski.

Plucie ogniem pluciem ogniem - ja jestem pod ogromnym wrażeniem, że potrafisz utrzymać swoją ekscytację i energię na tak wysokim poziomie podczas każdego występu, choć przecież z twojej perspektywy są takie same. Czy ty wpadasz w jakiś trans?

Staram się nie, staram się być obecny podczas każdego show. Triki trikami, sztuczki sztuczkami - to jest jedno, ale kiedy patrzę na innych artystów, to triki totalnie mnie nie jarają, bo widziałem mnóstwo podczas mojej 10-letniej kariery cyrkowca, sztukmistrza. Teraz zwracam uwagę na interakcję z widownią, na reagowanie, na łapanie okazji. W tym roku Cesco [laureat konkursu na najlepszego buskera podczas Carnavalu Sztukmistrzów 2024, przyp. red.] był w tym języku niezwykle biegły. Dużo z nim potem rozmawiałem. Nie po to się robi spektakl uliczny, żeby nie zauważyć czegoś, kiedy ktoś coś krzyknie, ktoś przejdzie z psem... Nie możesz jako host twojego własnego show stracić tej energii, musisz to trzymać wszystko "za mordę". żeby Ci się nie wymknęło.

Przejmij kontrolę nad sytuacją?

Jeśli ktoś rozmawia przez telefon to mu go zabierz. Jeśli, jakieś dzieci coś opowiadają to przerwij i z nimi porozmawiaj, bo one na pewno mają coś fajnego do powiedzenia.

Czyli uliczny występ to taki trochę stand-up.

Tak, komedia ludzi z ludu i dla ludzi z ludu. Ja jestem osobą ekstrawertyczną, widownia mnie bardzo ładuje. Ludzie nie boją się nas, bo czują, że jesteśmy jednymi z nich, nie ma tej dysproporcji pozycji. Nierówności relacji.

Jak na przykład w teatrze podczas spektakli z interakcją z widzem.
Ostatnio miałem taką sytuację, że byłem już naprawdę padnięty i chciałem już kończyć, a tutaj podchodzi do mnie mała dziewczynka i pyta, czy jeszcze będzie jeszcze jakiś pokaz? Odpowiedziałem jej, że nie, że już nie mam siły, a ona świeczki w oczach i mówi: bo ja bym tak bardzo, bardzo chciała zobaczyć... Zmiękło mi serce, no jak ja mam teraz jej powiedzieć, że nie! Obiecałem, że choćby już nikt więcej nie przyszedł, to zrobię pokaz tylko dla nich. To jest dla mnie prawdziwa wymiana energii, ja coś daję, ale też ja coś dostaję. Tą chęcią do bycia da się podzielić. Jakby to mi tyle nie dawało, to bym poszedł do normalnej pracy.

...i zwariował drugiego dnia. (śmiech)

Prawdopodobnie (śmiech). Ludzie są tak wdzięczni, że to wynagradza wszystko. Ja bardzo często mam poczucie, że jestem intruzem, że zakłócam spokój danego miejsca, bo przyszedłem i zaraz będę tutaj wrzeszczał na gołębie. A jak już przychodzi do samego pokazu, to dzieje się tak dużo magii, tyle osób odchodzi uśmiechniętych i szczęśliwych... Kiedy masz spektakl teatralny, to przeglądasz się w wizji reżysera, który ci wciąż doradza. Na ulicy możesz zobaczyć siebie tylko oczami widowni. Dlatego taki spektakl dopracowuje się miesiącami, latami, sprawdza każdy dowcip, co "siada", a co nie "siada", co dopracować, a co całkowicie zmienić. Czasem wystarczy zmienić chociażby szyk zdania i już działa. Teraz moje show jest trochę bardziej dopracowane, a w nim jak we Friendsach co 15 sekund pada dowcip, żeby tą uwagę widza utrzymać, żeby padał dopaminowy strzał.

A zdarza ci się, że spektakl po prostu "nie siada"? Że na przykład ktoś wtargnie poza linę i ci go całkiem rozwali?

Większość występów jest udana. Są dla mnie w głowie jak taki koncert ulubionego artysty - może nie pamiętam każdej piosenki i twarzy osób, które stały obok mnie, ale wiem, że się świetnie bawiłem. Kiedyś ktoś nagrał filmik, na którym widać, jak jego dziecku rozszerzają się oczy, gdy patrzy na mnie. Często słyszę, że dzieciaki są tak rozemocjonowane, że nie chcą iść spać i ciągle opowiadają o panu Marcinie. Ale wiadomo, trafiają się i przeszkody. Mój kumpel tuż przed pluciem ogniem został uderzony przez pijaną osobę w brzuch i zassał parafinę, też musiał trafić na kilka miesięcy do szpitala. Przy takim stażu jak nasz błędy najczęściej wynikają z czynników zewnętrznych. Dlatego właśnie w trakcie pokazu staram się być tak bardzo czujnym, żeby nic mnie nie zaskoczyło. W trakcie finału mam obowiązek zadbać o bezpieczeństwo swoje i innych - również w ten sposób, że jeśli wtargnie mi ktoś pijany, to muszę się go jak najszybciej pozbyć, żeby nie zrobił nikomu krzywdy, jeśli dziecko się zgubi to muszę znaleźć jego rodziców, muszę ocalić ludzi i show, jeśli trafi się heckler.

Heckler?

Czyli w naszym żargonie ktoś, kto przeszkadza. Kiedyś miałem taką ponad półgodzinną przeprawę z mężczyzną, który był pod wpływem narkotyków. Najpierw chciał się ze mną bić, potem zaczepiał dzieci. Nikt z publiczności nie reagował przez cały ten czas, już naprawdę nie miałem pojęcia co z nim robić, bo próbowałem się jakoś go pozbyć na wszystkie sposoby. W końcu jeden z widzów, ogromny dwumetrowy chłop wyszedł na środek, złapał go po prostu "za chabety" i wyrzucił siłą z okręgu. Dostał ogromne brawa, bo wszyscy już mieli tego gościa już dość. Takie rzeczy się na ulicy niestety czasem dzieją. Mój kolega z Filipin, Magic Mark, który z resztą był w Lublinie na Carnavalu kilka lat temu właśnie w ten sposób stracił oko - wdał się w bójkę ze złodziejami, którzy ukradli mu głośnik. Dlatego teraz chodzi z opaską - bo ktoś mu rozbił butelkę na głowie.

Czy jest jakiś bezpieczny sposób na poradzenie sobie z takimi potencjalnie agresywnymi heklerami?
Ja po prostu przerywam pokaz. Teraz już inaczej reaguję na takie sytuacje, jestem bardziej doświadczony. Do takiego np. narkomana nie dochodzą słowa, oni nie mają pojęcia, gdzie się znajdują. Można sobie żartować, improwizować i próbować coś szyć, ale to stwarza ryzyko, że ktoś może zostać skrzywdzony. Takim ludziom po prostu nie wolno dawać atencji, której oni szukają.

Co buskerzy robią w zimie? Zapadają w sen jak niedźwiedzie czy odlatują do ciepłych krajów?
Albo występują za granicą, albo po prostu w zimie - tylko trzeba uważać, bo parafina jest bardzo zimna i mrozi usta (śmiech). Są jarmarki bożonarodzeniowe, są miejsca, gdzie jest wielu turystów, są imprezy firmowe, są wesela... W naszym zawodzie tak naprawdę nie ma prawdziwego końca sezonu, w tym roku w zimie planuję wybrać się na festiwal artystów ulicznych do Australii na Fringe.

Czy masz czas na jeszcze jakąś inną działalność? Bo widziałam cię w jednej z produkcji GF Darwin - a więc jesteś także aktorem?

Tak, dodatkowo pracuję ze swoją grupą ToTo Impro z moimi kolegami m.in. z Łódzkiej Filmówki, którą ostatnimi czasy ukończyłem, czasem zdarzają się też reklamy i seriale. Z Michałem Michalskim, który właśnie z GF Darwin współpracuje, tworzymy kolektyw N. O. C. Film, w którym wraz z innymi pasjonatami z Lublina kręcimy filmy. Na te produkcje przeznaczam moje wszystkie oszczędności. Miesiąc temu razem z Michałem wzięliśmy udział m. in. w 48H Film Project, w którym w 48 godzin trzeba nakręcić cały film. Zwykle biorą udział w nim wielkie ekipy, a my zrobiliśmy to z Michałem tylko we dwóch. To było tragiczne (śmiech) – strasznie ciężkie, ale bardzo satysfakcjonujące i piękne. Razem prowadzimy też podcast N.O.C. Cast.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zobacz Q&A z Mandaryną !

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski