Wszystko za sprawą awantury o Konfrontacje Teatralne. Jeszcze jako Józefczuk dziennikarz napisał Januszowi Opryńskiemu, dyrektorowi festiwalu, że jest tyran i prowincję robi. Między innymi nie daje dziennikarzom wody mineralnej, tylko sam pije i patrzy jak im się biednym oczy świecą. Janusz Opryński odpowiedział, że Józefczuk nie powinien pisać o kulturze, a poza tym chodzi po knajpach i tam indoktrynuje lubelskie środowisko kulturalne. Tak uroczo panowie korespondowaliby dalej, ale do akcji wkroczył Łukasz Drewniak - krytyk teatralny "Przekroju" i "Dziennika“ . I powołał nowy byt wśród lubelskich dziennikarzy. Bytowi temu na imię: "Józefczak“.
Wysmarował bowiem Drewniak pismo o objętości w sam raz na jakieś partyjne plenum. Uporczywie zwracał się do niejakiego Grzegorza Józefczaka, aby nie szedł tą drogą i nie krytykował rodzimego festiwalu. A co na to Józefczuk? Nie wiadomo. Pewnie przerabia "u“ na "a" w dowodzie. Bo jak sam Łukasz Drewniak powiedział, że Józefczak, to Józefczak.
FLESZ: Elektryczne samoloty nadlatują.