Kobieta potrącona w Lublinie. Odjeżdżając krzyknął, że „mogłaby uważać”

W ostatni piątek po godz. 16 pani Jolanta spieszyła się do okulisty. W biletomacie przy przystanku „Perłowa 02” na ul. Jana Pawła II chciała kupić bilet. Gdy odwróciła się, żeby dojść do czekającego już autobusu, poczuła uderzenie.

- Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że rowerzystów było dwóch lub nawet trzech. Raczej młodzi chłopcy. Jechali bez świateł, więc prawdopodobne jest, że mnie nie zauważyli. Jeden uderzył mnie silnie na wprost, drugi najprawdopodobniej zaczepił kierownicą. Upadłam do tylu, waląc głową o chodnik. Żaden się nie zatrzymał. Usłyszałam tylko, że „mogłabym uważać” - opowiada lublinianka.

Kobiecie bardzo zależało na zaplanowanej wizycie, więc zebrała się w sobie i wsiadła do autobusu. Stamtąd zadzwoniła do córki, której opowiedziała o całym zajściu.

- Po chwili mama zaczęła mówić, że nie wie, gdzie jedzie, nie wie co się stało. Poprosiłam ją, żeby wysiadła pod KUL-em i tam wezwałam karetkę. Zjawiła się też policja – opowiada pani Paulina, córka poszkodowanej.

Świadkowie zdarzenia na ul. Jana Pawła II proszeni są o kontakt z policją. Pani Jolanta przyznaje, że chciałaby, żeby ktoś wytłumaczył młodym rowerzystom, że swoim zachowaniem stwarzają poważne zagrożenie. - Dobrze byłoby też, żeby rodzicie mieli świadomość, jak ich dzieci spędzają czas - zaznacza.

Pani Jolanta i jej córka podkreślają, że są też zaskoczone znieczulicą – zarówno pasażerów autobusu, który stał na przystanku, kiedy doszło do potrącenia, ale też kierowcy pojazdu. - Nikt nie zareagował, a jest prawdopodobne, że ktoś to widział. Poza tym - mama opowiadała w autobusie o całym zajściu przez telefon. Była wzburzona, więc pewnie mówiła dość głośno. Ale ani jedna osoba nie zaproponowała pomocy – ubolewa pani Paulina.