Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety z Lublina, o których pamięta historia

Gabriela Bogaczyk
Słynne lublinianki
Słynne lublinianki archiwum
Wielkie lublinianki zasłynęły z odwagi, intelektu i talentu pisarskiego. Łączy je też miłość do naszego miasta. Kim były niezwykłe kobiety, które zapisały się w dziejach?

Gdy tylko patrzymy na fotografię Anny Henryki Pustowójtówny, widać, że mamy do czynienia z wyjątkową osobowością. Była jedną z tych kobiet, które walczyły w powstaniu styczniowym. Nie ma wątpliwości, że Anna Pustowójtówna jest jedną z najdzielniejszych i najbardziej walecznych kobiet związanych z Lublinem. Przyszła powstańczyni urodziła się w 1838 roku w Wierzchowiskach.

Opowieści o słynnych lubliniankach będzie można posłuchać już w niedzielę podczas specjalnego spaceru. Zwiedzanie organizuje lubelski PTTK. Spacer rozpocznie się o godz. 14 przy Trybunale Koronnym. Bilety w cenie 20 złotych można kupić w Biurze Obsługi Ruchu Turystycznego PTTK przy Krakowskim Przedmieściu 78. Więcej informacji pod numerem telefonu: 81 532 87 04.

Później przyjechała uczyć się w szkole wizytek w Lublinie. Mieszkała u babci Brygidy, która wychowywała ją w duchu patriotyzmu. Po ukończeniu Instytutu Wychowania Panien w Puławach zaangażowała się w działalność religijno-patriotyczną w Lublinie. - Sytuacja na terenie kraju była napięta. Na ulicach miast odbywały się demonstracje tłumione przez wojska. W samym Lublinie, w czasie obchodów rocznicy unii lubelskiej na pl. Litewskim, wojsko zablokowało uczestnikom manifestacji możliwość złożenia kwiatów pod pomnikiem. Anna Pustowójtówna przedarła się jednak przez kordon żołnierzy i położyła kwiaty, dzięki czemu zjednała sobie szacunek wśród lublinian - opowiada Barbara Klimczak, przewodniczka PTTK w Lublinie, która w niedzielę będzie opowiadać wszystkim chętnym o słynnych lubliniankach.

Odważna i charyzmatyczna patriotka uczestniczyła w demonstracyjnym śpiewaniu pieśni narodowych w miejscach publicznych oraz zajmowała się organizowaniem procesji kościelnych z okazji rocznic narodowych. Najsłynniejszym jej wystąpieniem było płomienne przemówienie z balkonu kamienicy przy Królewskiej w 1861 roku.

- Miała wtedy zaledwie 23 lata. Podziwiam ją za odwagę. Musiała być niezwykle odważna. Nawet represje ze strony władz nie były jej straszne - dodaje przewodniczka.

Później, na równi z mężczyznami, ubrana w męski strój, brała udział w powstaniu styczniowym. Dołączyła do oddziału Mariana Langiewicza. Ukrywała się pod pseudonimem „Michał Smok”. Następnie trafiła do aresztu razem z dyktatorem powstania. Po klęsce narodowego zrywu nie wróciła już do ojczyzny. Wyemigrowała do Francji, gdzie wzięła ślub z lekarzem Stanisławem Loewenhardem. Doczekali się czwórki dzieci. Jednak Anna niespodziewanie zmarła z powodu ataku serca, mając zaledwie 43 lata.

Salon literacki przy ul. Złotej 2

Franciszka Arnsztajnowa to kolejna silna i niezależna kobieta z Lublina. Jej dom przy ul. Złotej 2 słynął w mieście jako miejsce spotkań i rozmów artystycznych. - Ona sama, poetka Młodej Polski, świetnie dogadywała się ze sporo młodszymi od siebie literatami - przedstawicielami awangardy. Nazywali ją „staruszką” - przypomina dr Jarosław Cymerman, kierownik Muzeum Czechowicza w Lublinie.

Franciszka pochodziła z zasymilowanej rodziny żydowskiej. Matka - powieściopisarka, ojciec - zamożny kupiec, dyrektor Towarzystwa Kredytowego Miasta Lublina, brat - filozof. Poetka była silnie związana z Polską. W swoim domu przechowywała archiwum organizacji wojskowych, a w podziemiach domu znajdowało się umundurowanie, broń i amunicja.

Patriotyzm odzwierciedlał się także w jej twórczości poetyckiej czy dramatycznej. Swoje wiersze publikowała też w takich czasopismach, jak: „Życie”, „Kurier Warszawski” czy „Tygodnik Ilustrowany”.

Jej słynna przyjaźń z Józefem Czechowiczem przełożyła się m.in. na założenie Lubelskiego Związku Literatów w 1932 roku. Wydali także razem tomik „Stare kamienie” poświęcony Lublinowi.

- Z upływem lat Arnsztajnowa coraz gorzej słyszała. Trudno było się z nią porozumieć, więc Czechowicz zaczął pisać do niej karteczki i przekazywać w ten sposób informacje - dodaje dr Cymerman.

Kilka lat przed wojną, ze względu na stan zdrowia, Franciszka przeprowadziła się do córki, która mieszkała w Warszawie. Jednak, jej los jeszcze nieraz splótł się z młodszym literatem. - Mamy ich ostatnią wspólną fotografię. Stoją w grupie wpływowych ludzi z Lublina. Zdjęcie zostało wykonane z okazji Dni Lublina i Lubelszczyzny w czerwcu 1939 roku. Prawdopodobnie był to ostatni przyjazd Arnsztajnowej do Lublina - mówi kierownik Muzeum Czechowicza.

Wyjątkowa historia wiąże się też z wrześniem 1939 roku, kiedy to w drugim numerze czasopisma literackiego „Pióro”, ukazał się poetycki dwugłos Arnsztajnowej i Czechowicza. Mówił o smutku przemijania i o udręce artystycznego tworzenia. - Zachował się jeden egzemplarz tego numeru czasopisma. Jest tym bardziej niepowtarzalny, bo przestrzelony kulą - dodaje dr Cymerman. Przed wybuchem wojny, poetka zdążyła się jeszcze ochrzcić. Akt chrztu odnalazł niedawno w jednym z warszawskich kościołów jej prawnuk Andrzej Titkow.

- Arnsztajnowa i jej córka poszły do getta. Co do jej śmierci, pojawia się wiele domniemań. Wedle jednej z historii, ubrała się w swą najlepszą czarną suknię, przypięła order Polski Odrodzonej i zażyła truciznę - mówi kierownik Muzeum Czechowicza.

Dziewczynka, która chciała zostać dorożkarzem

W 1888 roku urodziła się w Lublinie Janina Porazińska, późniejsza poetka i pisarka, która zasłynęła z twórczości skierowanej do dzieci i młodzieży. - Porazińska spędziła pierwszych dwanaście lat życia w Lublinie. Niezwykle pięknie wspomina swoje dzieciństwo w książce „I w sto koni nie dogoni”. Mieszkała w kamienicy przy ul. Noworybnej - przypomina Barbara Klimczak, przewodniczka PTTK.

Pisarka pochodziła z bogatego domu, jej ojciec był urzędnikiem bankowym.- Z domu wyniosła skromność. W jej rodzinie nie żyło się wystawnie. Słynęła z miłości do zwierząt, w szczególności do koni - dodaje przewodniczka. Podobno nauczyła się liczyć dzięki numerom dorożek w Lublinie. Marzyła, by zostać dorożkarzem. Jako mała dziewczynka, sprzedawała czasem kostki cukru woźnicom, którzy rozwozili węgiel.

Lubiła przesiadywać w oknie kamienicy przy pl. Rybnym u swojej babci. Widok obejmował Psią Górkę, gdzie szwendało się sporo psów. - Siedząc w tym oknie, lubiła marzyć, miała olbrzymią wyobraźnię. Po sąsiedzku mieszkała żydowska rodzina Rosenblatów. Ojciec rodziny zawsze chodził w kapeluszu i miał długą brodę. Ona wyobrażała go sobie jako króla krasnoludków - opowiada Barbara Klimczak.

W swoich wspomnieniach, Porazińska opisuje Lublin jako miasto lamp naftowych i nosiwodów. 12-letnia Janina wraz z rodziną Porazińskich wyprowadziła się za Warszawę. Później kształciła się na Wydziale Przyrodniczym Uniwersytetu Jagiellońskiego.

W 1917 roku założyła pismo „Płomyk”. Inspiracje do pisania książek czerpała z przypowieści, baśni i legend. Przez ponad pół wieku publikowała swoje opowieści dla dzieci. Zmarła w 1971 roku w wieku 83 lat.

Literacka terapia

Anna Langfus, laureatka francuskiej Nagrody Goncourtów, urodziła się w 1920 roku w żydowskiej rodzinie. - Była powieściopisarką i dramaturgiem, autorką tekstów o Zagładzie i dramacie ocalałych. Jako jedna z pierwszych poruszała te kwestie w literaturze - przypomina Agnieszka Zachariewicz z Ośrodka „Brama Grodzka-Teatr NN”.

Wychowywała się w kamienicy przy ulicy Lubartowskiej 18, dzisiaj 24. Uczyła się w Gimnazjum im. Unii Lubelskiej. Maturę zdała w 1937 roku. Zadebiutowała jeszcze w czasach szkolnych, publikując opowiadanie w młodzieżowym piśmie „Filomata”. Szybko wyszła za mąż za Jakuba Rajsę, z którym wyjechała zaraz na studia inżynierskie do szkoły włókienniczej w Belgii. Co ciekawe, była jedyną kobietą na roku.

- Studiowali tylko jeden rok, bo wrócili do Lublina na wakacje w 1939 roku, a w rodzinnym mieście zastała ich wojna. Ci, co nie zdali egzaminów w pierwszym terminie, wspominają, że mieli więcej szczęścia, bo zostali w Belgii, by uczyć się do poprawek we wrześniu - dodaje Zachariewicz.

W 1942 roku, rodzina Anny przedostała się do Warszawy, gdzie przebywała w getcie. Jej i mężowi udało się uciec na aryjską stronę. - Później trafili do więzienia gestapo w Nowym Dworze Mazowieckim. Przedstawili swoje sfałszowane dokumenty na inne nazwiska. Jej mąż jako Żyd nie uniknął rozstrzelania, a Annę odesłano do więzienia w Płońsku - opowiada Zachariewicz.

Po wyzwoleniu, Anna wróciła do Lublina. Jednak nie odnalazła żadnych bliskich, czuła się tu nieszczęśliwa. Zdecydowała się na wyjazd do Francji. Wyszła za mąż za Arona Langfusa, znajomego z Lublina, który też ocalał z Zagłady. Szlifowała tam swój talent aktorski i pisarski. - W swoich powieściach relacjonowała wojenne przejścia. Wykorzystując m.in. kanwę współczesnego romansu, przedstawiała cierpienie ocalałej z Zagłady, niezdolnej do powrotu do świata - wyjaśnia Agnieszka Zachariewicz z Ośrodka „Brama Grodzka-Teatr NN”.

Po wyjeździe do Francji, nigdy już nie wróciła do Lublina. Zmarła na zawał w wieku 46 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski