Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komentarze po meczu Motor Lublin - Avia Świdnik (ZDJĘCIA)

KK
Wojciech Szubartowski
Motor Lublin pokonał u siebie Avię Świdnik 1:0 w meczu przedostatniej kolejki sezonu 2017/18 w IV grupie III ligi. Po końcowym gwizdku zawodnicy i sztab szkoleniowy żółto-biało-niebieskich nie byli jednak w dobrych nastrojach, bowiem z uwagi na inne wyniki, lubelski zespół nie ma już szans na awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Natomiast przedstawiciele Avii mówili, że spotkanie na Arenie Lublin było zacięte i wynik długo był sprawą otwartą.

Paweł Kaczmarek (Motor Lublin):
Wygraliśmy zasłużenie. Był to bardzo ciężki mecz, ponieważ przeciwnik zagrał defensywnie i musieliśmy jakoś to przełamać. Udało się w jednej akcji i z tego się cieszymy. Zostało tylko jedno spotkanie, ale ten sezon tak naprawdę się już dla nas skończył. Jest to przykre, ale taka jest prawda. Choć ostatni mecz rozgrywek też chcemy wygrać. Żaden zawodnik nie chce sobie zgotować takiego końca sezonu, ale niestety tak się stało i musimy się z tym zmierzyć. Kibicom dziękujemy za wszystkie miłe słowa i doping. Gdzie widzę siebie w kolejnym sezonie? Jest za wcześnie, żebym teraz odpowiadał na to pytanie.

Sebastian Orzędowski (Avia Świdnik):
To było wyrównane spotkanie. My jednak od dwóch, albo i od trzech meczów nie potrafimy strzelić bramki mimo bardzo dogodnych okazji. Później dostajemy bramkę i przegrywamy. Mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej, gdybyśmy przed przerwą wykorzystali choć jedną z naszych sytuacji. Skąd nasza słaba forma w końcówce sezonu? Szczerze mówiąc nie wiem, co powiedzieć. Może zeszło z nas powietrze po tym, jak zapewniliśmy sobie utrzymanie? Na początku wiosny byliśmy na fali i wygrywaliśmy kolejne spotkania. Nagle ta fala opadła i mamy duże problemy ze zdobywaniem punktów. Trudno to wyjaśnić. Na pewno brakuje nam skuteczności.

Dominik Bednarczyk (trener Avii Świdnik):
Chciałem pogratulować gospodarzom zwycięstwa, choć domyślam się, że nie smakuje ono tak, jak miało smakować. Cóż, życie toczy się dalej, a piłka nie lubi próżni. Chcieliśmy zagrać tutaj dobry mecz i wywieźć jakieś punkty. Nie udało nam się, ale trudno. Na pewno chciałem podziękować swoim chłopakom. W środę graliśmy mecz w Daleszycach i chcieliśmy się przełamać po serii czterech porażek. Udało nam się połowicznie, a to spotkanie dużo nas kosztowało. Przyjechaliśmy do Lublina troszeczkę podmęczeni. Wiadomo, że Motor był cały tydzień "luźniejszy" i widać było na boisku, że dominowali fizycznie i w końcówce mogło być różnie. Mimo wszystko uważam, że z naszej gry i po naszym występie kibice Avii nie powinni się wstydzić. Następne mecze Avia z Motorem będzie miała okazję grać w przyszłym sezonie i postaramy się, żeby były one równie emocjonujące jak ten dzisiejszy.

Piotr Zasada (trener Motoru Lublin):
Cóż, tak jak powiedział trener Avii, to chyba było najmniej smaczne zwycięstwo na przestrzeni całego sezonu. To był mecz o specyficznej randze. Lokalne derby z piękną otoczką przygotowaną przez kibiców, które miało bardzo duży wydźwięk. Pomimo tego, że zgarnęliśmy całą pulę, to już wiemy, że celu sportowego nie osiągniemy. Kolejny rok z rzędu Motorowi awans przechodzi koło nosa. Nawet sam przebieg spotkania i moje spostrzeżenia są chyba mniej istotne. Teraz bardzo duża grupa ludzi myśli, co będzie dalej jeśli chodzi o prowadzenie tego klubu. To już są kompetencje prezesa, rady nadzorczej i miasta. Od dłuższego czasu żyliśmy w takiej sytaucji, że każdy kolejny mecz może być tym ostatnim. No i pomimo tego, że znów wygraliśmy, to było to nasz ostatni mecz. To spotkanie było dosyć trudne. Avia, w szczególności przed przerwą, się umiejętnie broniła i to w wielu momentach pięcioma obrońcami. Chciałbym skierować słowa pochwały do moich zawodników, za to, że wykazali się bardzo dużą dozą cierpliwości. W takich meczach to jest bardzo trudne. Myślę, że mało osób sobie zdaje z tego sprawę co siedzi w głowach zawodników przed takim spotkaniem. Uważam, że w żaden sposób ten mecz nas nie przerósł. I cieszy też to, że zawodnicy do końca potrafili być zjednoczeni i podeszli do zawodów z bardzo dużą determinacją. Mecz był zacięty, bardzo wyrównany, ale przynajmniej na to jednobramkowe zwycięstwo Motor dzisiaj przynajmniej zasłużył. Chcę bardzo podziękować wszystkim kibicom. Od samego początku mojego pobytu tutaj mówiłem, że sympatycy Motoru to niezwykła grupa ludzi, która potrafi bardzo wiele wiatru w żagle dodać naszej drużynie. Niejednokrotnie było tak, że to dzięki nim wygrywaliśmy w końcówkach meczów. Z drugiej strony, czuje się też odpowiedzialny za to, by ich przeprosić. Mogę się tylko domyślać tego, co w ich głowach siedzi i jaki żal mają do nas o to, że ten awans ponownie nie został osiągnięty. Jestem w takiej sytaucji drugi rok z rzędu. A jeżeli ktoś patrzy na to trzeci, czwarty lub piąty rok, to może być naprawdę frustrujące. Dlatego z jednej strony dziękuję, a z drugiej przepraszam. Zobowiązuje się, że będziemy do końca sezonu jak najbardziej godnie reprezentować klub i to miasto. Dlaczego Dmytro Kozban zszedł tuż po golu? Wszystko rozgrywało się w dłuższym okresie. Dima nie grał z nami tydzień temu, gdyż doznał urazu w meczu z Wólczanką. Dlatego też musiał wcześniej opuścić boisko. Nie udało nam się go przywrócić do pełni sił na mecz z Orlętami. W tym tygodniu, na początku wyglądało to lepiej, potem gorzej. Dima podjął sam decyzję, że z drobnym urazem, ale chce zagrać i pomóc drużynie, za co serdecznie mu dziękuję, bo okazał się to trafiony ruch. W momencie, gdy przyspieszył do piłki w sytuacji bramkowej nie wyhamował przed trybuną, czyli jest szybki (śmiech). Zaraz potem poprosił o zmianę, bo już był bardzo mocno "zatejpowany".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski