Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncerny farmaceutyczne ujawniają, ile płacą lekarzom za współpracę

Gabriela Bogaczyk
123RF/zdjęcie ilustracyjne
Tylko co piąty lekarz w Polsce wyraził zgodę na publikowanie tych informacji. Firmy farmaceutyczne przekonują, że przeznaczają na współpracę z medykiem 2,7 tysiąca złotych rocznie. Średnio oczywiście.

W internecie dostępny jest dla wszystkich zainteresowanych Kodeks Przejrzystości. Dotyczy on ujawnienia szczegółów współpracy koncernów farmaceutycznych z lekarzami. Do tej inicjatywy zdecydowało się przystąpić 31 zagranicznych firm farmaceutycznych działających na terenie Polski. Wśród nich są m.in.: Bayer, Ipsen, Janssen Cilag, Merck, Novartis, Roche. - Ta pionierska inicjatywa umożliwia zaprezentowanie opinii publicznej informacji dotyczących wartości i zakresu współpracy innowacyjnej branży farmaceutycznej ze środowiskiem medycznym - przekonuje Marzena Smolińska, manager ds. komunikacji Infarmy. I zaraz dodaje: - Podnosząc poziom wiedzy na temat tej współpracy, kodeks przyczynia się do poprawy wzajemnego zaufania pomiędzy wszystkimi uczestnikami systemu ochrony zdrowia.

Konferencje i badania kliniczne
Zgoda na publikację kwot jest dobrowolna. Dlatego na razie tylko 22 procent polskich lekarzy zdecydowało się upublicznić pod nazwiskiem szczegóły współpracy z koncernami.

W raportach znajdziemy informacje na temat wysokości wynagrodzeń za prelekcje, szkolenia, analizy oraz inne świadczenia. Chodzi np. o pokrycie opłat rejestracyjnych, podróży i zakwaterowania w czasie konferencji medycznej. - Ciężar postępu w medycynie spoczywa dziś w ogromnym stopniu na barkach innowacyjnych firm farmaceutycznych. Bez współpracy z lekarzami byłby on jednak niemożliwy. Dlatego społeczeństwo musi wiedzieć, jaki jest zakres i wartość tej współpracy, zarówno w wymiarze finansowym, jak i niefinansowym - wyjaśnia Dorota Hryniewiecka-Firlej, prezes zarządu Infarmy. Według Kodeksu Przejrzystości, firmy farmaceutyczne przeznaczyły w sumie 623 miliony złotych na realizację badań klinicznych oraz inne formy współpracy ze środowiskiem medycznym. Z tego 395 mln zł obejmują wynagrodzenia zarówno dla badaczy, jak i ośrodków, w których realizowane są badania kliniczne.

W raportach można znaleźć także lekarzy z Lublina i województwa lubelskiego. - Nie mam żadnych tajemnic w tej kwestii. Drugi raz postąpiłabym tak samo. Uważam, że społeczeństwo powinno wiedzieć, jak ta współpraca z koncernami wygląda i nie ma w tym nic złego, bo wyobrażenia na ten temat są bardzo różne w Polsce - wylicza swoje motywy Magdalena Krzywonos, kardiolog ze szpitala przy alei Kraśnickiej, której firma Bayer pokryła koszty podróży i zakwaterowania w czasie konferencji naukowej, co w sumie kosztowało 1,1 tys. zł.

Zdecydowana większość lekarzy z Lublina ma jednak opory, by publicznie i pod nazwiskiem opowiadać o szczegółach współpracy z koncernami farmaceutycznymi. - Firma zapłaciła za mój udział w konferencji naukowej. Uważam, że takie informacje powinny być jawne i przejrzyste, by uniknąć fałszywych plotek. Nie chcę jednak, by moje nazwisko pojawiło się w Kurierze, bo jestem pewna, że od razu wywoła to negatywne skojarzenia - tłumaczy lekarka z Lublina, dlaczego prosi o niepodawanie jej imienia i nazwiska. Z informacji, które znajdują się na stronach Kodeksu Przejrzystości, wynika, że jedna z firm farmaceutycznych ufundowała jej udział w zjeździe naukowym. Koszt 500 złotych.

Z opublikowanych informacji wynika, że koncerny fundują lubelskim lekarzom nie tylko udział w konferencjach, ale także zwracają koszty podróży czy zapewniają zakwaterowanie. Ile to kosztuje? Różnie. Kwoty wahają się od 300 do 4 tysięcy złotych rocznie. Średnio współpraca z jednym lekarzem pochłania 2,7 tys. zł. Rocznie. Z kolei wynagrodzenia za prowadzenie szkoleń, prelekcji czy wykonanie ekspertyz sięgają nawet 20 tys. złotych.

Koncerny farmaceutyczne dbają o współpracę nie tylko z pojedynczymi lekarzami, ale także ze szpitalami, stowarzyszeniami oraz fundacjami.

Przykładowo, Lubelskie Stowarzyszenie na rzecz Przeciwdziałania Kamicy Moczowej otrzymało w zeszłym roku 6 tys. zł w ramach darowizny od firmy Lilly Polska. - Przeznaczyliśmy te środki na organizację sympozjum naukowego w Zamościu - wyjaśnia prof. Krzysztof Bar, prezes stowarzyszenia.

Z kolei Towarzystwo Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego otrzymało od tej samej firmy ponad 12 tys. zł. - Jest to dla nas duże wsparcie, tym bardziej, że utrzymujemy się tylko ze składek członkowskich. Planujemy przeznaczyć te środki na promocje w mediach, by poinformować mieszkańców Lubelszczyzny o badaniach - podkreśla Irena Woźnica, członek towarzystwa.

Najwięcej wsparcia w zeszłym roku otrzymało Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Firma Roche przekazała darowiznę o wartości 336 tys. złotych. - To nie była gotówka - zastrzega Maciej Kondratowicz-Kucewicz, p.o. dyrektora COZL. - Otrzymaliśmy darowiznę w formie leków. Dzięki temu NFZ nie musiał refundować leków dla pacjenta np. w czasie trzydniowej hospitalizacji u nas - przekonuje Maciej Kondratowicz-Kucewicz.

Polacy wiedzą, ale nie wszystko
Specjaliści podkreślają, że Kodeks Przejrzystości to nic nowego. W krajach Europy Zachodniej już od dawna funkcjonują podobne rozwiązania. - Im więcej jawności, tym lepiej. Wydaje mi się, że każdy obywatel powinien mieć prawo wglądu do tego, na jakiej zasadzie lekarze współpracują z koncernami farmaceutycznymi - nie ma wątpliwości prof. Włodzimierz Piątkowski, socjolog medycyny z Lublina.

Prof. Piątkowski zwraca też uwagę na to, że firmy z branży farmaceutycznej nie zawsze bezinteresownie sponsorują lekarzom wyjazdy na konferencje czy udział w szkoleniach. - Jest to swoiste wkupienie się w łaski i korumpowanie świata nauki. To jakiś sposób na łapówkarstwo, ale nie wprost. Niby lekarz jedzie na konferencję naukową do Honolulu, z czego 90 minut spędza faktycznie na wykładach, a pozostały czas na plaży - dodaje prof. Piątkowski.

Jego zdaniem, w ten sposób koncerny mogą kupować sławy naukowe, które swoim nazwiskiem sygnują pewne leki. - Interesy koncernów wcale nie muszą być zgodne z interesami pacjentów. Chodzi o to, że wybitny lekarz, który otrzymuje wynagrodzenie od firmy farmaceutycznej, będzie w stanie przeforsować np. wpisanie danego leku na listę leków refundowanych - uważa socjolog medycyny.

KODEKS PRZEJRZYSTOŚCI TO ZABIEG PIAROWSKI
Marek Stankiewicz, rzecznik prasowy Lubelskiej Izby Lekarskiej

Czy Kodeks Przejrzystości to słuszna inicjatywa?
Zależy z jakiego punktu widzenia. Na pewno przejrzystość w życiu publicznym bardziej nas zbliża do standardów światowych aniżeli oddala. Pojawia się tylko pytanie, dlaczego tak się dzieje wyłącznie w stosunku do lekarzy, a nie wszystkich pracowników służby zdrowia, tzn. również farmaceutów czy diagnostów laboratoryjnych. Warto też zwrócić uwagę na różnicę między ujawnianiem a upublicznianiem dochodów. My ujawniamy nasze dochody w zeznaniach podatkowych, natomiast upublicznianie ich do wiadomości ogólnej jest czymś innym. Proszę zauważyć, że szef firmy farmaceutycznej nie upublicznia swoich dochodów, to dlaczego lekarz, który wykonał pracę np. wygłosił wykład, wykonał ekspertyzę, wziął udział w badaniach klinicznych, ma je upubliczniać.

Jak na lekarzach odbije się ten kodeks?
Wydaje mi się, że coś tu jest zrobione na pokaz, by zadowolić środowiska plotkarskie, które bardzo chętnie podważają zaufanie do lekarzy. I po raz kolejny sprawia się wrażenie, jakoby zawód lekarza był szczególnie dotknięty korupcją. Według mnie upublicznianie wynagrodzeń przez koncerny sprawi tylko to, że zawód lekarza będzie jeszcze gorzej postrzegany niż dotychczas. Bardzo często ten kontakt lekarzy z firmami farmaceutycznymi budzi u ludzi jakieś dziwne podejrzenia, że np. za te pieniądze ktoś pojechał do SPA albo wylegiwał się na Dominikanie. Nikt nie wie, że np. skorzystał z ważnej konferencji medycznej, na którą bardzo często tego lekarza po prostu nie stać. Warto też zaznaczyć, że dzięki firmom farmaceutycznym przez wiele lat lekarze mogli korzystać z cennych konferencji, czym zupełnie nie była zainteresowana administracja ochrony zdrowia, dyrektorzy szpitali czy NFZ. Nikt z nich nie przeznaczył na to ani grosza.

Czy izby lekarskie będą namawiać lekarzy, by przyłączyli się do Kodeksu Przejrzystości?
Myślę, że nie. To są indywidualne decyzje każdej osoby. Dochody są sprawą osobistą i nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Na przykład w drużynach piłkarskich, koledzy z boiska nie wiedzą, ile zarabia piłkarz grający obok na pozycji. I całe szczęście, bo jedni graliby lepiej, a drudzy gorzej. A nie o to chodzi.

Jakie będą efekty Kodeksu Przejrzystości?
Moim zdaniem, nie przyniesie on dobrych skutków. Znowu podzieli społeczeństwo. Powstanie kolejne pęknięcie w więzach społecznych. Ani lekarz nie pyta pacjenta, ile on zarabia i nie uzależnia od tego procesu leczenia. Tak samo powinno być w drugą stronę. To obnażenie naszych finansów jest pewnym znakiem czasu i zmiany obyczajowości. Czy efekty będą korzystne? Obawiam się, że nie. Z całą pewnością jest to próba nadania sobie transparentności przez firmy farmaceutyczne. Uważam, że jest to zabieg czysto piarowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski