Kontrolę w Centrum Administracyjnym im. Ewy Szelburg-Zarembiny (podlegają mu cztery Domy Rodzinne, w których mieszkają wychowankowie) przeprowadzono w maju tego roku, po artykule w Kurierze Lubelskim. W czasie rozmów z kontrolerami pracownicy zarzucili dyrektorowi Jackowi Środzie m.in. konfliktowość i podejmowanie decyzji dotyczących wychowanków bez konsultacji z wychowawcami czy innymi specjalistami. „Były sytuacje nagłego zmieniania wychowawcy prowadzącego, liderów, opiekunów prawnych (…) nie ma też koncepcji pracy z rodziną biologiczną” - opisywał jeden z pracowników. Podobnie stwierdzali inni. Przyznawali też kontrolerom, że boją się wyrażać opinie odmienne od tych artykułowanych przez dyrektora: „Pójście na rozmowę z nim wiązało się z upomnieniem lub ustnymi uwagami” - mówił jeden z nich. Inni relacjonowali: „Nie mamy nic do powiedzenia w sprawach wychowawczych np. zmiana wychowawców prowadzących (…) Nie ma współpracy na linii Dyrektor -wychowawcy”. I dalej: „Jest napięta atmosfera w pracy i wychodzą u Dyrektora braki w wiedzy i doświadczeniu”. W mniejszości były opinie pozytywne, wskazujące, że dyrektor bierze pod uwagę zdanie pracowników.
Informacje z kontroli potwierdza pani Dorota (imię zmienione), która w Domu Dziecka przepracowała 20 lat. Niedawno rozstała się z instytucją. - Dyrektor zastrasza ludzi, stosuje mobbing, wystawia nagany z byle powodu - opowiada. Jak opisuje - jej samej dyrektor dał naganę dwa razy. - Raz kiedy wyszłam z Centrum Administracyjnego i pojechałam do jednego z Domów Rodzinnych pisać z wychowankiem program usamodzielnienia. Dyrektor uznał, że oddaliłam się z miejsca pracy. Kolejną otrzymałam, gdy złożyłam wniosek o dwudniowy urlop, jak zwykle, w księgowości. Wyraziła na niego zgodę zastępczynią dyrektora. Potem wniosek zniknął, dyrektor stwierdził, że go w ogóle nie było i zarzucił mi, że nie stawiłam się w pracy - opowiada. - Kolega dostał naganę za to, że założył zamkniętą grupę na Facebooku, gdzie wychowawcy mogli się konsultować w różnych sprawach. Inny za to, że przechowywał w pomieszczeniach służbowych prywatny sprzęt grający, chociaż miał na to zgodę poprzedniego dyrektora – wylicza pani Dorota.
"Wpływ na proces wychowawczy"
Pani Dorota podkreśla, że praca w domu dziecka nie jest łatwa, a wychowawcy potrzebują raczej codziennego wsparcia, niż ciągłych nagan. - Tymczasem konflikt dyrektora z podwładnymi wpływa negatywnie na pracę instytucji i odbijają się na wychowankach - ocenia.
Także kontrolerzy zwrócili uwagę, że złe relacje na linii kadra zarządzająca-pracownicy mają „zasadniczy wpływ na poziom realizowanych zadań pracowniczych oraz prowadzony proces wychowawczy na rzecz wychowanków”. W protokole z kontroli czytamy też, że konflikt „na tle stosowanych metod wychowawczych utrudnia współpracę i podejmowanie wspólnych i kompatybilnych działań dla dobra wychowanków”.
W rozmowie z Kurierem Lubelskim mówił też o tym jeden z byłych podopiecznych placówki: - Wszystkie dzieciaki widziały, co się dzieje. Panie nieraz chodziły zapłakane po rozmowie z dyrektorem. Albo było tak, że wychowawca nam na coś nie pozwalał, a potem szło się do dyrektora i on decydował inaczej. To nie było dobre, bo niektórzy potem mniej szanowali wychowawców.
Podopieczne w domu dyrektora
Pani Dorota zwraca też uwagę na opisaną w protokole z kontroli sytuację, kiedy dyrektor po pracy zabierał do swojego domu wychowanki, pomijając procedurę wypełnienia wniosku o urlopowanie. - Były w zasadzie trzy takie dziewczynki. To była dziwna sytuacja, nigdy wcześniej nie było to praktykowane. Dodatkowo – to był czas pandemii, ograniczone były wszelkie kontakty wychowanków nawet z rodzinami, a mimo ta trójka wychodziła. Proszę sobie wyobrazić, jak czuli się pozostali – opisuje pani Dorota.
Tak jedną z takich sytuacji opisuje w protokole z kontroli pracownik: „Dyrektor zabierał jedną wychowankę do siebie, do domu, prawdopodobnie wypytywał ją o to, co się dzieje na Domku. Czasami ona nie była zadowolona z tych wyjazdów, bo niektóre dzieciaki jej dogadywały „jedzie nas sprzedawać”".
Za mało szkoleń, za mało pracowników
Kontrolerzy MOPR zwracają też uwagę, że wychowawcy za rzadko uczestniczą w specjalistycznych szkoleniach oraz że jest ich za mało na popołudniowych dyżurach. - Pojedynczo pełnione dyżury nie zabezpieczają prawidłowo opieki nad wychowankami – czytamy w wystąpieniu pokontrolnym.
Poprosiliśmy dyrektora Jacka Środę o odniesienie się do zarzutów. - Wszelkich informacji dotyczących ustaleń protokołu pokontrolnego udzieliłem w złożonych wyjaśnieniach do instytucji nadzorującej (MOPR-red.). W powyższej sprawie temat uważam za wyczerpany - odpowiedział na nasze pytania Jacek Środa, dyrektor Centrum Administracyjnego im. Ewy Szelburg-Zarembiny. - Jednocześnie wyjaśniam, że wszelkie działania podejmowane w placówce mają na celu przede wszystkim dobro wychowanków i troskę o ich bezpieczeństwo oraz rozwój – zapewnił.
W wystąpieniu pokontrolnym MOPR skierował do dyrektora zalecenia do realizacji. Chodzi m.in. o działania mające na celu poprawę atmosfery i umożliwianie podejmowania wspólnych decyzji odnośnie wychowanków. Dyrektor ma dwa tygodnie na poinformowanie MOPR o działaniach podjętych w celu realizacji zaleceń.
- Używali ich nasi dziadkowie i rodzice. Skarby PRL-u mogą być Twoje!
- Moda po lubelsku. Czy lublinianie znają się na modzie? Zobacz codzienne stylizacje
- Wybory Miss Chmielaków 2021. Poznaj kandydatki
- Czy Magda Gessler odmieniła los tych lubelskich restauracji? Sprawdziliśmy
- „Mamy to, mamy 9 mln zł!” Armia Niny dziękuje i świętuje
- W tych miejscach Lublina może być niebezpiecznie. Zwłaszcza po zmroku!
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?