Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konfrontacje Teatralne: Miasto bez makijażu (recenzja)

Andrzej Z. Kowalczyk
Ilość spektakli prezentowanych w programie Konfrontacji Teatralnych powoduje konieczność dokonywania wyborów. Sam stanąłem przed nią u progu festiwalu. Ze środowego programu wybrałem spektakl Teatru Arabesky "Radio. Osiem opowieści o Jurze Soyferze. I nie żałuję, bo naprawdę było warto.

Przedstawienie ukraińskiego teatru zostało zainspirowane - jak wskazuje tytuł - losami i twórczością Jury Soyfera. To postać stosunkowo mało u nas znana, ale z pewnością warta poznania. Emigrant z Ukrainy po rewolucji bolszewickiej, a jednocześnie socjalista i marksista. Wybitny dziennikarz polityczny, ceniony autor piosenek kabaretowych w międzywojennym Wiedniu, a także obiecujący dramatopisarz, walczący o teatr polityczny, w założeniach bliski Brechtowskiemu. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że niektóre z owych biograficznych informacji - te mówiące o lewicowości - brzmią źle w dzisiejszej Polsce i trudno sobie wyobrazić, by o takiej postaci powstał u nas spektakl. Ale może właśnie dlatego tym bardziej warto było zobaczyć przedstawienie Ukraińców.

Myliłby się bowiem ten, kto by się spodziewał politycznej agitki. Choć w nurcie teatru politycznego "Radio…" jakoś się mieści. Dla mnie jednak to fascynujący szkic do portretu wielkiego miasta, ukazujący przede wszystkim te jego strony, którymi nikt nie chwali się w folderach i przewodnikach. Rzec można bez liftingu i makijażu. Aktualny tak w czasach Soyfera, jak i teraz, bo mechanizmy rządzące owym drugim, ukrytym życiem miejskim nie zmieniły się radykalnie przez lata. Gdybym miał doszukać się jakiegoś odpowiednika w literaturze polskiej, wskazałbym "Bal w operze" Tuwima, do którego wracam często i zawsze po lekturze uważnie rozglądam się wokół siebie. To skojarzenie jest zresztą tym bardziej zasadne, że tekst Serhiya Zhadana to także poezja bardzo wysokiej próby.

Walory tekstu, wspartego rewelacyjną muzyką grupy Kharkiv Klezmer Band, świetnie wykorzystała reżyserka Svitlana Oleshko oraz występujący w spektaklu aktorzy. Powstało przedstawienie nawiązujące do stylistyki międzywojennego kabaretu, z delikatną wszakże nutą pastiszu. Drapieżne i ostre, ale też nie pozbawione też momentów zadumy i refleksji. Bardzo dobrze zagrane i wzbogacone songami niejednokrotnie nie ustępującymi tym Weillowskim. Krótko mówiąc - "Radio…" warto było zobaczyć i usłyszeć, bo może się okazać, iż będzie to jeden z najlepszych spektakli tegorocznej odsłony festiwalu.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski