Kontrola w domu dziecka w Lublinie nie wykazała nieprawidłowości. Wychowanek: „Pięknie jest tylko na papierze”

Zarzuty, jakie pod adresem pracowników Domu Dziecka im. Ewy Szelburg-Zarembiny w Lublinie kierują byli, pełnoletni wychowankowie tej placówki, opisywaliśmy w maju. W liście skierowanym do mediów wymieniali m.in. popychanie, poszturchiwanie, uderzenia, wykręcanie rąk. Na jednym z nagrań przesłanych redakcji widać było, jak mężczyzna (można się domyślić, że to wychowawca) trzyma leżącego chłopaka w silnym uścisku i przez około minutę przygniata kolanem. Potem miał tłumaczyć, że to chłopak rzucił się na niego pierwszy. Byli podopieczni domu skarżyli się też na czytanie ich prywatnych wiadomości, straszenie wyrzuceniem z placówki, a także brak wsparcia na drodze do samodzielności.

Po doniesieniach kontrolę w Centrum Administracyjnym im. Ewy Szelburg-Zarembiny (tak brzmi zmieniona w 2011 roku nazwa, podlegają mu cztery Domy Rodzinne, w których mieszkają wychowankowie) wszczął MOPR. - Zespół kontrolerów szczegółowej analizie poddał dokumentację placówek: organizacyjną, kadrową, dotyczącą pobytu dzieci, kontaktów z rodzinami i bliskimi, karty rozchodu leków oraz listy wypłat kieszonkowego. Przeprowadzono również rozmowy z dziećmi, a wśród kadry sporządzono anonimowe ankiety – wylicza Katarzyna Fus, dyrektor MOPR.

- Zespół kontrolerów nie potwierdził zarzutów dotyczących stosowania w placówkach przemocy, naruszania przysługujących dzieciom praw i wolności oraz pozostawiania wychowanków bez wsparcia w procesie usamodzielniania – informuje dyr. Fus. - Z ustaleń wynika, że dzieci mają zapewnione odpowiednie warunki bytowe, mieszkaniowe, pełny dostęp do opieki zdrowotnej, jak i zabezpieczone indywidualne potrzeby w zakresie rozwoju emocjonalnego, fizycznego i społecznego. Zdecydowana większość wypowiadających się dzieci pozytywnie oceniła placówki i pracę wychowawców - dodaje.

Magdalena Suduł, rzeczniczka prasowa MOPR wyjaśnia też, że do sytuacji widocznej na przesłanym do mediów nagraniu doszło kilka lat temu. Jak mówi – sprawą zajmowała się policja i prokuratura, postępowanie ostatecznie zostało umorzone.

Kontrolerzy dopatrzyli się w domu dziecka jedynie kilku nieprawidłowości. - Stwierdzone uchybienia dotyczyły w szczególności organizacji pracy personelu placówek – tłumaczy Katarzyna Fus. Chodzi m.in. o brak zapewnienia pracownikom superwizji pracy wychowawczej czy „nieustalenie jednolitych zasad w komunikacji pomiędzy kadrą”. - Rekomendacje dotyczące wprowadzenia działań naprawczych zostaną wkrótce przekazane kierownictwu Centrum – zapowiada dyr. Fus.

- Nie spodziewałem się innego wyniku tej kontroli – komentuje jeden z byłych wychowanków domu dziecka. - Chyba nie jest zaskakujące, że dzieci nie skarżyły się urzędnikom na swoich wychowawców? Na papierze też pewnie wszystko jest pięknie, ale żeby ocenić to miejsce naprawdę, trzeba tam pomieszkać – dodaje.

Są jednak także wychowankowie, którzy pozytywnie oceniają pracę placówki. Jeden z nich w rozmowie z nami przekonywał, że wiele jej zawdzięcza, a oskarżenia pod adresem wychowawców ocenił jako niesprawiedliwe. - To są tylko ludzie, którym mogą puścić nerwy jak każdemu. Ale wychowawca widoczny na nagraniu to świetny człowiek, jeździł z nami na obozy, w góry. Nie mam mu nic do zarzucenia – podkreślał.